Cebula: Warto uronić łzę
„Niewiele produktów spożywczych broni się przed zjedzeniem równie skutecznie, jak cebula” – pisze Michael Pollan. Co takiego jest w niepozornej główce warzywa, że potrafi zaatakować z niespotykaną siłą?
Pollan w swojej książce pt. "Magia gotowania. Naturalna historia transformacji" przeanalizował różne sposoby siekania cebuli, by odpowiedzieć na pytanie, czy można pokroić ją w sposób nieinwazyjny dla człowieka.
Okazuje się że, kiedy tylko ostrze przebija delikatną powłokę, w powietrzu zostaje uwolniony enzym, który namierza jedną z cząstek defensywnych i rozbija ją na dwie części.
Siarkowy nieprzyjemny zapach to nic innego jak drażniące lotne związki chemiczne, w których rządzi tzw. lachrymator. On to doprowadza kucharzy do łez, działając niczym gaz łzawiący. Nim lachrymator rozpadnie się na dwutlenek siarki, siarkowodór i kwas siarkowy, zdąży zaatakować zakończenia nerwowe naszych oczu i kanały nosowe.
Człowiek w walce z bronią chemiczną jaką wytwarza cebula, wydaje się być wyłącznie na straconej pozycji. Czy zatem warto się narażać i włączać ją do codziennego menu?
I tak się opłaca
Nawet, choć przy krojeniu cebuli uronimy kilka łez, opłaci się nam skorzystać z jej prozdrowotnych właściwości. Pakiet witamin z grupy B, a także witaminy E, PP, K i H, to nie jedyne atuty nieposkromionej cebuli. Znajdziemy w niej minerały, które służą naszemu organizmowi, wystarczy wymienić potas, magnez, cynk, sód, wapń i fosfor.
Niechaj więc nie zniechęca nas uronienie kilku łez w kuchni. Warto poświęcić je dla budowania odporności zwłaszcza o tej porze roku.
*****
Zobacz także: