Co zostanie po Dukanie?

Każdy zna kogoś, kto jest "na Dukanie". Kobiety mówią: to pierwsza dieta, która naprawdę działa!

 
 © Panthermedia
 Fora internetowe pękają od dyskusji o tej diecie
 © Panthermedia

Chudną po kilkanaście kilogramów bez głodu i liczenia kalorii. Czy stąd ten fenomen? Spełniło się wreszcie marzenie o diecie idealnej? Zapytaliśmy psychologa, dietetyka i lekarza.

Montiniac, Atkins? A kto ich jeszcze pamięta! Dziś świat słucha dr. Pierre'a Dukana. Piosenkarka Jennifer Lopez i modelka Gisele Bündchen dzięki opracowanej przez niego diecie szybko odzyskały szczupłą sylwetkę po porodzie.

U nas do stosowania przepisów Dukana przyznali się m.in. superniania Dorota Zawadzka, aktor Borys Szyc, poseł Janusz Palikot. W nowym poradniku "Nie potrafię schudnąć", który ukaże się we wrześniu, dr Dukan dziękuje Polsce. Za to, że mu uwierzyliśmy. Fora internetowe pękają od dyskusji o tej diecie. Specjalne dania a la Dukan można zjeść na mieście, np. w Bistro 29 w Łodzi, warszawskiej Szpilce i Sheeshy. W tej ostatniej na lunch dla osób "w fazie stabilizacji" są grillowane szaszłyki z krewetek z sosami . OK. Ale co tu robi smażona sola z frytkami? Tego dr Dukan na pewno by nie pochwalił.

Jego przepis na sukces? Faza pierwsza diety: atak. Przez kilka dni jesz tylko białko (chude mięso, ryby, nabiał - w sumie 72 produkty). Po ok. tygodniu następuje faza druga - tzw. naprzemienna. Do protein dodajesz warzywa (ale tylko niektóre, skrobia jest zabroniona, więc zapomnij o ziemniakach, tym bardziej o frytkach, także o bobie czy fasolce). Białkowo-warzywnie jesz tak długo, aż osiągniesz upragnioną wagę.

Czas na fazę trzecią - tzw. utrwalenia. Możesz wrócić do chleba (dwie kromki) i owoców - jeden dziennie. Masz też prawo do uczty dwa razy w tygodniu. Na tzw. królewski posiłek może złożyć się wszystko, co lubisz, nawet czekolada. Wreszcie nadchodzi faza ostatnia - stabilizacji. Kiedy? To zależy, ile schudłaś: licz 10 dni na każdy utracony kilogram. Po tym czasie jesz, co tylko chcesz, przez sześć dni w tygodniu, z wyjątkiem czwartku. To dzień ataku, czyli znów dozwolone są tylko proteiny.

Czy tak wygląda dieta idealna? Jak długo jeszcze będzie panował białkowy dyktat? Odpowiadają: psychoterapeutka Justyna Domanowska-Kaczmarek i dietetyk, psycholog Agata Lewandowska z warszawskiego Centrum Psychodietetyki Równowaga.

Dieta Dukana jest kolejną modą. Zamiast starać się zmienić swoje podejście do jedzenia, zrozumieć emocje z nim związane.
Justyna Domanowska-Kaczmarek

Twój Styl: Osoba z nadwagą widzi w księgarni poradnik "Nie potrafię schudnąć". Co myśli?

Justyna Domanowska-Kaczmarek: To o mnie, ja naprawdę nie potrafię schudnąć, nareszcie ktoś powiedział to głośno. Zagląda do książki, a w środku znajduje sposób, by to się wreszcie udało.

"Nie potrafię schudnąć" to najlepiej sprzedająca się książka w Polsce. Skąd jej fenomen?

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Wcześniej popularna była dieta Montignaca, potem south beach. Dieta Dukana jest kolejną modą. Zamiast starać się zmienić swoje podejście do jedzenia, zrozumieć emocje z nim związane, to, co jedzeniem próbujemy stłumić, a nawet "zabić" (smutek, stres, nudę), ludzie szukają rozwiązania w kolejnej "cudownej" diecie. A ta musi być szczególnie skuteczna, skoro koleżanki tak szybko schudły.

Dukan opracował ją dziewięć lat temu. W Polsce jego poradnik trafił do księgarń w 2008 roku. A popularność wybuchła dopiero kilka miesięcy temu. Co się takiego stało, dlaczego akurat teraz?

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Siła reklamy, ale i internetu, dziś głównego narzędzia porozumiewania się. To nie jest fenomen tej konkretnej diety. Tak byłoby z każdą inną. Jeszcze nieraz się o tym przekonamy. Za dwa lata będzie "po Dukanie".

Tak szybko? Więc to nie jest dieta idealna?

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Diety nie eliminują przyczyn otyłości. Żadna nie rozwiąże naszych problemów emocjonalnych.

Agata Lewandowska: Składamy się z wody, tłuszczu, białek i węglowodanów. Skoro tak, to znaczy, że te wszystkie składniki musimy sobie dostarczać. Nie może być tak jak w diecie Dukana, że przez kilka dni odżywiamy mózg, a przez kilka kolejnych go głodzimy. Ten organ do sprawnego funkcjonowania potrzebuje cukrów! Odmawianie ich sobie jest zaprzeczeniem fizjologii. Chcesz stracić kilka kilo? Proszę bardzo, odetnij sobie rękę, nogę, już będziesz mniej ważyć. Nie jedząc węglowodanów w odpowiednich ilościach, "odcinamy" mózg. Na szczęście nasze ciało jest bardzo mądre i dopomina się o swoje. To udowodnili naukowcy: w ciągu trzech lat odchudzający się wracają do pierwotnej wagi. Już za chwilę będziemy oglądać skutki uboczne w postaci efektu jo-jo po Dukanie.

Składamy się z wody, tłuszczu, białek i węglowodanów. Skoro tak, to znaczy, że te wszystkie składniki musimy sobie dostarczać.
Justyna Domanowska-Kaczmarek

Autor zapewnia, że w przypadku jego diety zagrożeń nie ma.

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Trudno mi w to uwierzyć. Dieta nie pokazuje, jak mądrze jeść. Każda dieta eliminacyjna staje się prędzej czy później bardzo trudna, jeśli cały czas musisz robić coś wbrew sobie, nie jesz tego, co lubisz, by utrzymać efekt.

A może jednak nie? Dukan mówi, że jego dieta to styl życia. Nie jest ograniczona w czasie. Ostatnia faza ma na celu utrzymać efekt - zapewnić stałą wagę do końca życia. Można znów jeść wszystko, przestrzegając pewnych zasad, np. proteinowego czwartku, kiedy znów na talerzu pojawia się tylko mięso i nabiał.

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Za każdą dietą idzie specyficzna "filozofia", nieodkryta wcześniej mądrość. Tymczasem proszę zauważyć, że naukowcy zajmujący się fizjologią żywienia mówią zawsze to samo: nasz jadłospis powinien być zbilansowany. Musimy codziennie jeść białka, węglowodany i tłuszcze. To jednak ludzi nudzi. I jest trudniej. Dużo łatwiej i prościej zrzucić winę np. na węglowodany i je odstawić.

Ta dieta - jak mówi jej twórca - jest dostosowana do specyficznego profilu ludzi otyłych. Czy oni mają inną psychikę?

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Korzystają z innych technik radzenia sobie z napięciem, mniej konstruktywnych, np. objadają się w stresie czy złości, zamiast zastanowić się, co spowodowało stres, jak go uniknąć w przyszłości. Mają też inny rodzaj motywacji: bardziej mobilizująco od nagrody działa na nich chęć uniknięcia kary. Ale to nie znaczy, że się tacy rodzą. To rzecz nabyta w domu, w rodzinie.

W jakim więc sensie dieta Dukana uwzględnia specyfikę emocji otyłych?

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Po pierwsze: chudnie się bardzo szybko. Poczucie własnej wartości szybuje.

Kalorie są karą, człowiek czuje się ograniczony koniecznością zmieszczenia się np. w 1000 kcal. Tutaj nie ma tego ograniczenia, jest komfort.
Agata Lewandowska

Na innych dietach na początku również się chudnie.

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Ale nie aż tak spektakularnie jak na wysokobiałkowej.

Jak to? A na głodówce?

Agata Lewandowska: No tak, ale chodzi o to, że na tej kobieta nie jest głodna. Chudnie, jedząc, i to do woli.

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Dlatego ta dieta jest tak popularna wśród osób z tzw. kompulsywnym objadaniem się, które mówiąc kolokwialnie, potrzebują się napchać do syta. Wreszcie mogą to robić bez wyrzutów sumienia.

Agata Lewandowska: No i nie ma liczenia kalorii. To jest to unikanie kary, o którym mówiłyśmy. Kalorie są karą, człowiek czuje się ograniczony koniecznością zmieszczenia się np. w 1000 kcal. Tutaj nie ma tego ograniczenia, jest komfort.

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Złudny. Pracowałam z pacjentkami, które po "trzech dniach na Dukanie" marzyły o bułce, makaronie, ciastku. Jeśli ktoś nam zabrania czegoś, co lubimy, powstaje napięcie - bułki stają się obsesją. Kiedy już można je jeść, psychika, która była tyle czasu trzymana na wodzy, i ciało po prostu rzucają się na "owoce" przez dietę Dukana zakazane. Je się za dużo i znów tyje. Kluczem do tego, żeby schudnąć na zawsze, jest elastyczność. Można trochę wszystkiego. I to ja decyduję.

Ale jak widać po popularności tej diety, wolimy, bo to dr Dukan powiedział nam, co mamy jeść. Dlaczego?

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Dietami nie katują się osoby, które myślą: "No nie, nikt nie będzie mi mówił, co mam robić". Gotowe jadłospisy są dla tych, którzy wolą gotowe rozwiązania. Czują ulgę, że nareszcie nie muszą decydować, co, kiedy i w jakich ilościach jeść. Nie muszą zastanawiać się, czego potrzebuje organizm, czy są głodni, czy nie. Ale to pułapka - w ten sposób odchodzą od tego, co czują, od ciała, od siebie.

Skąd taka potrzeba autorytetu i to często u osób, które w życiu zawodowym świetnie sobie radzą? W pracy nie znoszą, gdy ktoś narzuca im zdanie, ale w przypadku dbania o wagę szukają wsparcia w postaci diety.

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Taki ktoś ma już dość bycia ciągle szefem, jest przeciążony decydowaniem, byciem odpowiedzialnym, w końcu zaczyna mu brakować energii. Gdzieś musi odpuścić i zdać się na innych.

Część mnie, która chce być chuda, walczy z tą, która lubi jeść. Jak w zapasach: raz jedna jest na górze, raz druga.
Justyna Domanowska-Kaczmarek

Spotkałam się z opinią wśród osób, które mają za sobą wiele diet, że łatwiej im od czasu do czasu nie jeść cały dzień, niż przez kilka dni jeść mniej. Dlaczego?

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Bo wybierając głodówkę, podejmują tylko jedną decyzję, a nie kilkanaście: co na śniadanie, kromka razowego z chudym twarogiem? Może lepiej płatki z jogurtem? I na obiad jaka surówka, bo przecież musi być surówka, a kotlet to chyba podzielę na pół. Łatwiej bezrefleksyjnie powiedzieć sobie: nie jem i koniec.

Język, którym się rozmawia o odchudzaniu, jest językiem walki. U Dukana mamy fazę ataku. To właściwe źródło motywacji?

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Ten militarny słownik robi więcej szkody niż pożytku. Bo z czym walczymy? Tak naprawdę z sobą. Część mnie, która chce być chuda, walczy z tą, która lubi jeść. Jak w zapasach: raz jedna jest na górze, raz druga. Napięcie rośnie, każda chce się uwolnić. Taki konflikt wewnętrzny trwa latami. Dopóki nie uświadomimy sobie, jak bardzo nam szkodzi. Pracując z kobietami nad zmianą podejścia do siebie, obserwuję, jak zmienia się ich język.

Co mówią?

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Wcześniej: walczę, nie mogłam, przegrałam, poniosłam klęskę. Teraz: postanowiłam o siebie zadbać, zrobić dla siebie coś dobrego, pomyślałam o sobie i nie zjadłam, bo to mi nie służy.

Co jeszcze powinno się zmienić?

Agata Lewandowska: Odchudzanie jest piekielnie trudne i ja to powtarzam pacjentkom. Kobiety z nadwagą, otyłe, mają poczucie winy, że są słabe, brak im silnej woli. A ja mówię: popatrzcie na palacza. Stres rozładowuje papierosami. Po terapii najczęściej problem się kończy. Jeśli natomiast ktoś pociesza się jedzeniem, ma trudniej, bo musi jeść codziennie! Odchudzanie to długi proces. Nie ma efektów natychmiastowych. Im później i spokojniej one nastąpią, tym zdrowiej.

Ale czy świadomość, że będę się odchudzać długo i będzie ciężko, nie osłabia motywacji?

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Kiedy dajemy sobie prawo do błędów, zaczynamy rozumieć, jak odrealnione było nasze dotychczasowe myślenie o sobie. Nie udawało mi się, bo po pierwsze: dieta była zła, a po drugie: nie mam silnej woli. Ale teraz jest nowa dieta, np. Dukana, która wreszcie działa. No i tym razem wykażę silną wolę.

I pierwszy tydzień pokazuje, że taka kobieta miała rację, bo rzeczywiście schudła.

Justyna Domanowska-Kaczmarek: A dziesiąty tydzień pokaże, że jest tak samo jak rok temu i cztery lata temu, kiedy była na los angeles, kopenhaskiej i south beach.

A jest coś dobrego w diecie Dukana?

Agata Lewandowska: Tak. Jeśli ktoś przeczyta książkę, dowie się, jak białka wpływają na metabolizm i nauczy się je jeść. Po modzie na dietę south beach została pacjentkom wiedza, że trzeba jeść często, gotować zamiast smażyć, że bardzo ważna jest oliwa i warzywa w codziennej diecie. To się utrzymało i procentuje.

A fakt, że ktoś interesuje się gotowaniem, specjalnie komponuje posiłki, choć wcześniej tego nie robił?

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Z jednej strony to dobrze, że wreszcie robi coś dla siebie. Ale z drugiej strony istnieje ryzyko, że zacznie myśleć: moja rodzina je to, co chce, a ja to, co każe mi dieta. Mąż ma na talerzu ser, winogrona i pije wino do kolacji, a ja jedyna gruba po raz kolejny łososia, na którego już patrzeć nie mogę.

Ale może być też tak, że mąż je parówki, a ona serek wiejski. I to ona odżywia się zdrowiej.

Justyna Domanowska-Kaczmarek: Lepiej nie poprawiać sobie samopoczucia tylko tym, że jest się na diecie. To droga donikąd.

Rozmawiała Ewa Awdziejczyk

Twój STYL 9/2010

Twój Styl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas