Reklama

Sprawa dużej wagi

Szybko, bez wysiłku i efektu jo-jo. Reklamy preparatów odchudzających obiecują to, co chcesz osiągnąć. Pigułki naprawdę wygrywają w walce ze zbędnymi kilogramami? A jeśli tak, które są najskuteczniejsze? Zapytaliśmy Ewę Kurowską, dietetyka i eksperta kampanii "Zarządzanie Kaloriami".

Wyliczono, że aż 90 mln zł wydaliśmy w ubiegłym roku na środki odchudzające sprzedawane w aptekach (dane IMS Health). To znak, że chcemy być chudsi i... wierzymy w reklamy. Czy tabletki zachwalane jako "skutecznie wspierające metabolizm" lub "pomagające w utrzymaniu prawidłowej wagi" naprawdę tak działają?

Ewa Kurowska: - Słowa "wspierają" i "pomagają" są tutaj kluczowe. Samo zażywanie jakiegokolwiek środka to za mało, by trwale schudnąć. W tym celu należy zmienić tryb życia. Mówiąc najkrócej, mniej jeść i więcej się ruszać. Szacuje się, że te czynniki w ok. 70-80 proc. odpowiadają za spadek masy ciała. Stosowanie środków odchudzających to ok. 20-30 proc. sukcesu. Ale też mogą one w ogóle nie zadziałać.

Reklama

Od czego to zależy?

- Od tego, czy przyjmujemy preparat dopasowany do naszych potrzeb. Bo nie wszystkie będą skuteczne u każdej z nas. Decyduje o tym stan zdrowia, dieta czy aktywność. Większość środków odchudzających to suplementy diety. Znajdziemy w nich te same składniki, co w jedzeniu, tyle że w skoncentrowanej formie. Jeżeli jakiejś substancji organizmowi brakuje i połkniemy ją w pigułce, to mamy większą szansę zauważyć efekty.

Na rynku jest dużo środków odchudzających, działających na różne sposoby. Jedne ograniczają wchłanianie tłuszczów, drugie hamują łaknienie, inne przyspieszają przemianę materii. Jak wybrać te, które w naszym przypadku będą skuteczne?

- W preparatach ograniczających wchłanianie tłuszczów najczęściej znajduje się błonnik. To naturalne włókno pokarmowe, którego zwykle zjadamy za mało. Pod wpływem soków trawiennych i wody tworzy w jelitach żelową masę. Wiąże tłuszcze, które w rezultacie nie ulegają strawieniu. Dodatkowo błonnik obniża indeks glikemiczny posiłków - po ich zjedzeniu wolniej wzrasta stężenie cukru we krwi, więc dłużej mamy poczucie sytości. Przyjmowanie błonnika jest wskazane w przypadku osób jedzących tłusto. Może też pomóc przy wzdęciach, zaparciach i innych problemach z trawieniem, które sprawiają, że "puchniemy" w pasie. Podobnie jak błonnik działa chitosan. To substancja uzyskiwana ze sproszkowanych pancerzy morskich skorupiaków. Także wiąże tłuszcz i nie dopuszcza do jego strawienia. Preparaty z chitosanem poleca się zwłaszcza osobom z wysokim stężeniem we krwi tzw. złego cholesterolu (LDL), bo pomagają go obniżać.

A co z pigułkami zmniejszającymi apetyt? Czy dzięki nim przestaniemy podjadać, jak obiecują reklamy?

- Tego typu środki często zawierają chrom, który bierze udział w regulacji stężenia glukozy we krwi. Jego przyjmowanie w tabletkach może zahamować apetyt na słodycze. Jednak dotyczy to tylko osób, które mają niedobory tego pierwiastka. Najczęściej zdarza się to u diabetyków lub w początkowym stadium cukrzycy, kiedy organizm zaczyna tracić wrażliwość na insulinę. W takich przypadkach zażywanie chromu jest uzasadnione. Jak sprawdzić, czy problem nas dotyczy? Wykonując badanie stężenia glukozy i insuliny na czczo lub hemoglobiny glikowanej (pokazuje wahania poziomu cukru w ciągu ostatnich 4 miesięcy). W preparatach hamujących łaknienie często znajduje się też kwas hydroksycytrynowy. Badania potwierdzają jego działanie, ale w praktyce efektów kuracji nie widać. Dlatego dietetycy są sceptyczni co do skuteczności tej substancji.

Najwięcej obiecujemy sobie po środkach przyspieszających przemianę materii. Jak one działają?

- To najczęściej tak zwane termogeniki. Mogą zawierać mieszanki ostrych przypraw - pieprzu kajeńskiego czy chili. Wskutek ich zażycia dochodzi do zwiększenia przekrwienia w układzie pokarmowym. Oznacza to dodatkowy wysiłek dla organizmu, a więc spalenie większej liczby kalorii. Nie są to jednak preparaty dla wszystkich, bo mogą powodować podrażnienia przewodu pokarmowego. Nie powinny ich zażywać osoby z wrzodami żołądka, refluksem i nadwrażliwością jelit. Inną substancją przyspieszającą przemianę materii jest kofeina. Działa pobudzająco, tyle że nie na każdego. Są osoby, których organizm potrafi tę substancję szybko rozłożyć. Dlatego kawa ich nie pobudza. I nie zareagują również na środki odchudzające z kofeiną. Podobnie jak osoby, które piją dużo kawy, ich organizm zdążył już się do kofeiny przyzwyczaić.

"Zaleca się jednoczesne stosowanie diety i rozpoczęcie programu ćwiczeń" - taką informację znalazłam na ulotce kilku specyfików. Czy będą one lepiej działać, jeśli zastosujemy się do tej rady?

- Tak, dotyczy to zwłaszcza dwóch substancji: L-karnityny i sprzężonego kwasu linolowego (CLA), które działają wyłącznie w połączeniu z wysiłkiem fizycznym. Same w sobie nie odchudzają, jednak zwiększają skuteczność ćwiczeń. L-karnityna przyspiesza metabolizm kwasu mlekowego odpowiedzialnego za powstawanie zakwasów. Jeśli zażyjemy ją przed treningiem, mięśnie będą w stanie dłużej pracować. A to może zwiększyć motywację do ćwiczeń. CLA chroni przed utratą masy mięśniowej. Jest to ważne, bo odchudzając się, tracimy zwykle nie tylko tkankę tłuszczową, ale również mięśniową. A powinniśmy mieć jej jak najwięcej także dlatego, że mięśnie zużywają więcej energii, przez co zwiększają metabolizm.

Możemy też kupić preparaty dwu- i trójfazowe. Ich stosowanie polega na przyjmowaniu jednego dnia o różnych porach tabletek o innym składzie. Czy są skuteczniejsze?

- Nie i mogą mieć skutki uboczne. Im więcej substancji przyjmujemy, tym większe jest ryzyko wystąpienia działań niepożądanych. Nigdy nie ma pewności, czy nasz organizm toleruje wszystkie składniki preparatu. A w przypadku wystąpienia niepokojących objawów (np. bólów brzucha, głowy, mdłości) trudniej będzie ustalić, która z substancji mogła zaszkodzić. Problem jest poważniejszy, jeśli jednocześnie zażywamy na stałe leki. Istnieje wówczas ryzyko, że suplementy będą wchodziły z nimi w interakcje, co może np. obniżyć skuteczność terapii.

W reklamach niektórych środków usłyszymy, że dodatkowo wzmacniają skórę, pomagają pozbyć się cellulitu. To możliwe?

- Podejrzewam, że środki te zawierają skrzyp polny (jest źródłem krzemu) albo witaminy z grupy B, których zażywanie może pozytywnie wpłynąć na skórę. Jednak tylko u osób cierpiących na niedobory tych składników. Cellulitu żadna tabletka nie zlikwiduje.

A co z efektem jo-jo? Czy z pomocą suplementów diety możemy się przed nim ustrzec?

- W ten sposób najczęściej kończą się diety restrykcyjne, dzięki którym w krótkim czasie tracimy dużo na wadze (1 kg i więcej w ciągu tygodnia). Wówczas w pierwszej kolejności organizm pozbywa się masy mięśniowej. W efekcie po powrocie do normalnej diety możemy mieć mniej mięśni, a więcej tłuszczu niż przed rozpoczęciem odchudzania. W uniknięciu efektu jo-jo spośród składników środków odchudzających pomocny jest kwas CLA, który hamuje utratę mięśni.

Preparaty odchudzające są dostępne bez recepty. Czy każdy może je stosować?

- Nie. Odradzam je osobom cierpiącym na choroby autoimmunologiczne, np. Hashimoto (zapalenie tarczycy), Leśniowskiego-Crohna (nieswoiste zapalenie jelit), toczeń rumieniowaty lub łuszczycę. Substancje zawarte w środkach wyszczuplających mogą wpływać na pracę układu odpornościowego i pogorszyć stan zdrowia. Osoby z chorobami układu krążenia, np. nadciśnieniem, mają przeciwwskazania do stosowania preparatów z kofeiną i niektórych termogeników z mieszankami ostrych przypraw. Bo tabletki te mogą nasilać objawy choroby, a nawet zwiększać ryzyko zawału czy udaru.

Jak długo zdrowa kobieta może odchudzać się ze wspomaganiem?

- W przypadku błonnika nie ma ograniczeń. Niedobory chromu też można suplementować bez przerwy. Inaczej jest z termogenikami. Najlepiej zażywać je przez 4-6 tygodni, następnie odstawić i wrócić do kuracji po miesiącu, półtora. Stałe przyjmowanie tych środków może doprowadzić do zniszczenia śluzówki żołądka, w rezultacie do refluksu przełyku, a u niektórych osób nawet do wrzodów. Ostrożnie trzeba też stosować przeczyszczające mieszanki ziół (herbatki odchudzające). Można je pić wyłącznie okazjonalnie. Inaczej łatwo doprowadzić do tzw. rozleniwienia jelit i problemów gastrycznych.

Rozmawiała Izabela Filc-Redlińska

Twój Styl 5/2016

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy