Te zioła warto mieć w domu. Są dobre na metabolizm i odporność
Nie zdajemy sobie sprawy, ile specyfików, po które idziemy do apteki, wywodzi się z ziół. Nawet preparaty, które są dziś stosowane w onkologii, miały swój początek w ziołach, choćby w barwinku czy w cisie. Komponenty preparatów powszechnie używanych w chorobach serca wciąż są pozyskiwane z roślin. O ziołach, które pomogą wzmocnić odporność, procesy metaboliczne i nastrój mówi Magdalena Mildner, fitoterapeutka.
Ewa Koza, Interia: Przyroda coraz odważniej przypomina o nadchodzącej jesieni. W jakie zioła warto się zaopatrzyć z myślą o odporności?
Magdalena Mildner: - U schyłku lata mamy wciąż sporo owoców, one też są surowcem zielarskim. Warto nazbierać berberysu, jarzębiny, jeżyny, maliny. O tej porze roku kończy kwitnienie piołun - niezwykle ważne dla odporności ziele. Stokrotki możemy zrywać niemal przez cały rok, dobrze o nich pamiętać. Odporność wspiera także szałwia, czarny bez, czarna porzeczka, kwiat lipy i wiązówki, imbir, kurkuma, czosnek, korzeń łopianu, kwiat nagietka, a nawet tak popularne zioła, jak bluszczyk kurdybanek, dziurawiec, babka, bazylia, tymianek i oregano. Wrzesień to doskonały czas na zbieranie leśnych grzybów. Niewiele mówi się o tym, że one też wpływają na poprawę odporności. Grzyby są bogate w składniki mineralne. Właściwie przygotowane, mogą być silnym wsparciem dla systemu immunologicznego.
Zobacz również: Sposoby na kamicę nerkową. Pomocne zioła i zmiana diety
Właściwie, czyli jak?
- Najpierw trzeba je podgotować, a dopiero później smażyć - to pozwoli na lepszy dostęp do składników odżywczych. W grzybach znajdziemy selen, a polskie gleby są ubogie w ten pierwiastek, więc niełatwo pozyskać go z pożywienia. Nie twierdzę, że grzyby zawierają bardzo dużo selenu, ale są najbardziej dostępnym źródłem pierwiastka, który ma wpływ na odporność.
Przygotowanie przetworów na bazie malin i jeżyn raczej nie nastręcza kłopotu. Jak wykorzystać owoce jarzębiny?
- Podkreślmy, że jarzębina nie powinna być spożywana w stanie surowym. Może się nie otrujemy, ale te owoce zdecydowanie lepiej poddać obróbce termicznej. Wcześniej warto je przemrozić - włożyć na kilka godzin do zamrażalnika i dopiero gotować. Dzięki temu będą bardziej słodkie. Na bazie jarzębiny można zrobić pyszne dżemy i konfitury. To bardzo pożywne owoce. Nadają się również do suszenia. W tej wersji warto dodawać je do jesienno-zimowych herbatek. Zmielona suszona jarzębina jest dobrym dodatkiem do wypieku chleba. Kiedyś jarzębina była używana głównie w formie mąki i nazywana pokarmem bogów.
Zobacz również: Nigdy nie jedz na ich śniadanie. Żołądek będzie cierpiał katusze
Jak wykorzystać berberys?
- Berberys ma działanie wzmacniające. Jego kwaskowate owoce można dodawać do konfitur albo suszyć i dosypywać do herbatek budujących odporność. Wszyscy zachwycają się berberyną, musimy jednak wiedzieć, że jest to bardzo mocna substancja. Używanie suszonych owoców jest bezpieczniejsze - nie przedawkujemy. Wśród ziół, które wzmacniają odporność, są oczywiście najbogatsze w witaminę C owoce dzikiej róży i rokitnika. Również bardzo pożywne.
Czy możemy sobie zaszkodzić, stosując zioła na poprawę odporności?
- W kwestii wzmacniania odporności najważniejsza jest stymulacja. Dobrym przykładem jest jeżówka purpurowa, standardowo polecana dla poprawy odporności. Jeśli zastosujemy ją w dużych ilościach, organizm będzie przestymulowany. Mocniejsze wyciągi z jeżówki nie powinny być stosowane powyżej 2 tygodni. Słabsze mogą być zażywane dłużej, ale na pewno nie stale. Zioła mają za zadanie stymulować odporność, na którą wpływa szereg innych czynników. Możemy sięgnąć po bańki. Bardzo ważne jest też hartowanie organizmu i dbanie o właściwą temperaturę w pomieszczeniach. Ogromne znaczenie ma dieta i aktywność fizyczna.
Rozumiem, że możemy przedawkować zioła?
- Tak. Przy długotrwałym stosowaniu może się zdarzyć, że organizm będzie przyjmował i po prostu konsumował zioło, bez korzyści dla zdrowia. Analogicznie, jak w przypadku farmaceutyku, który przestaje być skuteczny. Powstaje oporność na zażywany lek. Zdarza się i tak, że przy długotrwałym stosowaniu danego ziela, efekt będzie odwrotny od pożądanego. Coś, co działało silnie moczopędnie, jak na przykład pokrzywa, zacznie nas odwadniać i demineralizować.
Zobacz również: Rośnie na parkingach i polach. Zrobisz z nich leczniczy odwar
Jaki jest bezpieczny czas stosowania ziół?
- Można przyjąć, że jest to 6 tygodni, choć ziół jest bardzo dużo i trudno podać tu uniwersalną odpowiedź. Przyjmijmy jednak, że dla większości będzie to 6 tygodni terapii, po której konieczna jest przerwa.
- Zioła muszą być stosowane świadomie, nie na bazie rekomendacji koleżanki czy sąsiadki. Terapia musi być dopasowana do indywidualnych potrzeb organizmu i ma mieć jasno określony cel, w którym ją włączamy. Zioła mogą działać synergiczne albo antagonistyczne, czyli niwelować swoje działanie. Ich zażywanie mija się wówczas z celem.
Co ma większy sens, monoterapia czy mieszanki ziołowe?
- Zdecydowanie mieszanki. W mieszankach na wątrobę, nerki czy układ krążenia znajduje się od pięciu do kilkunastu ziół. W przypadku ajurwedy (tradycyjnej medycyny indyjskiej - przyp. red.) mieszanki zawierają nawet do 40 różnych ziół. Połączenie precyzyjnie dobranych w danym wskazaniu ziół sprawi, że pojawi się efekt synergii.
- Jeśli wrócę zmęczona, po stresującym dniu, mogę zaparzyć samą melisę albo dodać do niej na przykład lawendę, różeniec górski, passiflorę czy trawę owsianą. Taka mieszanka zadziała zupełnie inaczej.
Inaczej czyli silniej?
- Każde zioło będzie działało na inne receptory. Różeniec górski będzie tonizował układ nerwowy, melisa zadziała typowo uspokajająco. Łącznie dadzą efekt w postaci głębszego uspokojenia.
Zobacz również: Smak i zdrowie. Ten owoc to eliksir życia
Czy jeśli ktoś parzy sobie codziennie herbatkę ziołową bez celu - po prostu pije, bo lubi - może sobie zaszkodzić?
- Wszystko zależy od zioła. Jeśli komuś smakuje lukrecja i chciałby pić ją codziennie, oczywistym jest, że sobie zaszkodzi. W przypadku popularnych herbatek ekspresowych, na przykład rumiankowych, nic nie powinno się stać. Z miętą trzeba ostrożniej. Zawartość olejku miętowego w herbatkach ekspresowych jest dużo niższa, ale parząc codziennie ususzone ziele mięty, możemy sobie zaszkodzić. Przy długotrwałym stosowaniu pojawią się kłopoty metaboliczne.
Jesienią wiele osób skarży się na wolniejszy metabolizm. Po jakie zioła sięgnąć, by sobie pomóc?
- Warto zadbać o dietę i wspomóc się mieszankami ziołowymi z miętą, koprem, rumiankiem i wszystkimi gorzkimi ziołami. Kiedyś tradycją było spożywanie gorzkich nalewek przed jedzeniem - piołunówki, orzechówki. Ważne jest też stosowanie przypraw. Warto sięgnąć po jałowiec. On nie tylko konserwuje potrawy, ale stymuluje też procesy trawienne. Mamy tymianek, estragon, bylicę boże drzewko, która doskonale smakuje, poprawia metabolizm i odporność. Bylice są wskazane w sezonie przeziębień i chorób wirusowych. Warto używać ich w formie nalewki i do przyprawiania dań. Wsparciem dla odporności jest też zawarty w goździkach eugenol.
- Dobrą metodą na usprawnienie trawienia jest ocet. Myślę o occie, który zrobimy własnoręcznie, z jabłek, gruszek, winogron, a nawet z pomidorów. Można dodawać go do potraw albo pić przed posiłkami w małych ilościach. Wystarczy łyżeczka octu na pół szklanki wody. W starożytnym Rzymie na każdej uczcie stały na stole miseczki z octem winnym, w którym maczano chleb, co miało pomóc w strawieniu obfitej zawartości talerzy. Funkcjonowała nawet miara objętości - acetabulum, która wzięła się od nazwy tradycyjnego naczynia na ocet.
- Powszechnie zalecane picie octu jako metoda odchudzająca jest trochę na wyrost, to tak nie działa. Jednak każde usprawnienie trawienia ma korzystany wpływ na gospodarkę metaboliczną.
Jesień to też dużo mniej promieni słonecznych i większa skłonność do melancholii czy stanów depresyjnych. Jakie zioła mogą tu pomóc?
- Warto sięgnąć po zioła adaptogenne, jak różeniec górski czy niedoceniany rozmaryn. On poprawia nie tylko nastrój, ale też pamięć i koncentrację. Wśród ziół, które mają korzystny wpływ na samopoczucie, jest też lawenda, passiflora, rumianek i róża. Dobrze wiedzieć, że płatki wszystkich gatunków i odmian róży są jadalne.
Mam wrażenie, że zawód zielarki przeżywa swój renesans. Obserwuje pani większe zainteresowanie naturalnymi metodami wspierania zdrowia?
- Zdecydowanie tak. Widzę to wyraźnie po ilości zapytań o zioła, szkolenia i kursy. Po okresie pandemii udało nam się stworzyć ze znajomymi Klub Zielarza. Spotykamy się i robimy warsztaty. Zgłasza się do nas coraz więcej osób. Jeszcze kilka lat temu trudno byłoby wdrożyć w życie taką inicjatywę. Myślę, że przychodziliby tylko typowi zapaleńcy.
- Coraz więcej osób przyjeżdża na Konwenty Wiedzy Zielarskiej. Powstaje sporo miejsc, w których możemy się dowiedzieć, gdzie i jak stosowano zioła, kiedy nie było jeszcze dostępu do leków. W Brennej, gdzie mieszkam, mamy Beskidzki Dom Zielin "Przytulia" - żywe muzeum, w którym dowiemy się, jak zioła wpisały się w kulturę góralską i jak żyli mieszkańcy tych terenów, gdy nie było łatwego dostępu do lekarza i weterynarza.
- W każdym regionie Polski powstają centra, w których mówi się, że zioła były skuteczne i bardzo potrzebne. Nie zdajemy sobie sprawy ile specyfików, po które idziemy do apteki, wywodzi się z ziół. Nawet preparaty, które są dziś stosowane w onkologii, miały swój początek w ziołach, choćby w barwinku czy w cisie. Komponenty preparatów powszechnie używanych w chorobach serca wciąż są pozyskiwane z roślin.
Zielarz i fitoterapeuta to odrębne zawody. W czym tkwi różnica?
- Zielarzem można się po prostu obwołać. Jest, co prawda, kurs towaroznawstwa zielarskiego, zawód zielarza ma swój kod i numer, ale nie ma tu normalizacji.
- Na etapie rozdzielania zawodu fitoterapeuty od zielarza, założeniem pierwszego była pomoc służbom medycznym, na przykład w zakresie sporządzania mieszanek. Mamy dostęp do szerokiej gamy kursów i szkół, które dają możliwość poznania zawodu fitoterapeuty i - po zdanym egzaminie - zdobycia dyplomu.
***
Magdalena Mildner - zielarka z pasją, prowadzi wykłady i warsztaty z wykorzystania rodzimych ziół dla zdrowia i poprawy dobrostanu organizmu. Naturopatka i fitoterapeutka - absolwentka Instytutu Medycyny Klasztornej w Katowicach. Członkini kadry wykładowców Centrum Studiów Holistycznych AG oraz Studium im. Ochorowicza, członkini Klubu Zielarza w Jastrzębiu Zdroju. Członkini Rady Programowej - Projekt "Beskid Śląski - wspólne dziedzictwo" realizowanej z programu Interreg V-A Republika Czeska - Polska, w ramach którego powstał Beskidzki Dom Zielin "Przytulia" w Brennej. Zioła są jej światem. Wierzy, że siła wypływająca z roślin wspiera organizm w każdym aspekcie życia.