Wstajesz i idziesz tańczyć, popijając kawę. Morning coffee clubs to hit 2025 roku wśród Zetek
Zamiast kaca - endorfiny i espresso. Nowy trend prosto z Londynu i Nowego Jorku zdobywa kolejne polskie miasta. Morning coffee clubs to energetyczne poranne imprezy przy kawie, jogurcie i elektronicznych brzmieniach. Brzmi absurdalnie? A jednak coraz więcej młodych ludzi wybiera dancefloor z samego rana zamiast nocnych klubów.

Spis treści:
Kiedy clubbing budzi się o świcie
Kto powiedział, że impreza musi zaczynać się o północy? Coraz więcej młodych ludzi na całym świecie przestawia się na tryb dzienny - i to nie tylko w pracy. Morning coffee clubs, czyli poranne imprezy taneczne bez alkoholu, stają się jedną z najbardziej zaskakujących i pozytywnych odpowiedzi na współczesne potrzeby społeczne: autentyczność, balans, wspólnotę i... energię.
Trend narodził się w Nowym Jorku i Londynie około 2013 roku, kiedy organizatorzy kultowego Daybreaker postanowili zamienić afterparty na before-life. O co chodzi? O imprezy, które odbywają się między 6:00 a 10:00 rano. Zamiast kieliszka prosecco - matcha latte. Zamiast dymu i stroboskopów - naturalne światło i DJ z winylem.
To jest jak reset. Ciało rusza się jak na rave’ie, ale głowa jest spokojna. Wszystko dzieje się na trzeźwo, w atmosferze totalnej akceptacji i luzu. Ludzie tańczą, przytulają się, piją kawę i co najważniejsze nikt nie pyta: A ty czemu nie pijesz?
- opowiada 29-letnia Ania, specjalistka od PR, która pokochała poranne imprezy w Poznaniu.

Gdzie w Polsce odbywają się poranne imprezy?
W Warszawie najsilniejszym punktem na mapie morning clubbingu jest Inclusive Barista - przestrzeń, która łączy kawiarnię specialty z otwartością na eventy i ludzi. Dante, choć znane z wieczornych eventów, również otwiera się na poranne inicjatywy. W Krakowie pierwsze skrzypce gra Body Espresso Bar, który w weekendy zamienia się w poranny parkiet. W Poznaniu z kolei warto śledzić wydarzenia w My - tam regularnie odbywają się poranne jam sessions, silent disco i warsztaty z mindful movement.
To nie są zwykłe spotkania „na kawkę”. To mikroskopijne festiwale z własną społecznością, klimatem i filozofią.
Nie czuję się tu oceniany. Nie muszę się przebierać ani udawać kogoś innego. Po prostu tańczę, śmieję się i czuję, że jestem częścią czegoś większego. Odkąd odkryłem te imprezy, nie wyobrażam sobie inaczej spędzić niedzielnego poranka
- mówi 25-letni Kuba, stażysta w domu mediowym i pasjonat muzyki elektronicznej.

Więcej niż impreza - to styl życia
Morning coffee clubs to coś znacznie więcej niż zabawna alternatywa dla nocnego życia. To element większego trendu redefiniowania tego, czym w ogóle jest „dobra zabawa”. W czasach FOMO, przebodźcowania i cyfrowego zmęczenia, coraz częściej tęsknimy za autentycznymi, holistycznymi doświadczeniami.
Poranne imprezy to także odpowiedź na rosnącą popularność życia bez alkoholu. Według danych WHO i Global Drug Survey, aż 40% młodych dorosłych (18-29 lat) deklaruje, że znacząco ogranicza spożycie alkoholu, a wielu z nich nie pije wcale. Nie chodzi o moralizowanie - chodzi o wybór.
Po prostu czuję się lepiej, gdy nie piję. A rano... nie muszę z niczego rezygnować. Mogę potańczyć, wypić ulubioną kawę z cynamonem i zacząć dzień z poziomem energii, o jakim nie śniłam w czasach nocnych melanży
- mówi 24-letnia Hania, studentka psychologii.

Co się dzieje na morning party?
Scenariusz porannego eventu może wyglądać różnie - w zależności od miejsca i stylu organizatorów. Zazwyczaj poranek rozpoczyna się od cichej medytacji, wspólnej jogi lub tańca intuicyjnego. Później DJ odpala winyle albo set elektroniczny i zaczyna się prawdziwa zabawa. Są stanowiska z kawą specialty, matchą, koktajlami z ashwagandhą, czasem małe śniadanie z lokalnej piekarni.
Wszystko wskazuje na to, że jest to coś więcej niż chwilowy trend i jeśli taki sposób spędzania przedpołudnia zdobył serca nowojorczyków i londyńczyków, przetrwa również w Polsce - szczególnie w miastach, które nieustannie szukają świeżych, zrównoważonych form rozrywki.