Detranzycja. Z czym wiąże się proces odwrócenia skutków korekty płci?
Detranzycja, czyli proces odwrócenia skutków korekty płci, dotyczy tylko 1 proc. pacjentów. Mimo to, często bywa przedstawiany jako dowód na szkodliwość tranzycji. Dlaczego? Stereotypy, lęk, brak wiedzy i niechęć do osób transpłciowych to tylko kilka możliwych przyczyn.
Spis treści:
Historie osób po detranzycji
"Nie powinienem był nigdy tego robić" - mówi Ritchie, mężczyzna, który w przeszłości najpierw przeszedł korektę płci, a następnie detranzycję. Jest jedną z dwóch osób, które wystąpiły w filmie dokumentalnym "No Turning Back", o którym pisze brytyjski portal "Daily Mail". "Wydaje mi się, że żałuję tempa, w jakim podejmowałam decyzję, zwłaszcza od strony medycznej" - mówi z kolei Amber, druga bohaterka reportażu.
Ritchie miał zacząć odczuwać dysforię płciową w wieku 20 lat. Zdecydował się na terapię hormonalną, a następnie przeszedł operacyjną korektę płci, polegającą m.in. na usunięciu penisa. Mężczyzna twierdzi, że zabieg był jego zdaniem "brutalny", a z czasem zaczął go żałować.
Amber przeszła podobną drogę, z tą różnicą, że w jej przypadku chodziło o podwójną mastektomię. Kobietę również po kilku latach naszły wątpliwości co do słuszności jej decyzji i uważa, że postąpiła zbyt pochopnie, a "medycy nie okazali się w tej kwestii pomocni".
Przedstawione w dokumencie i opisane przez "Daily Mail" historie odbiły się szerokim echem i zostały podchwycone przez wiele tytułów tak w Wielkiej Brytanii, jak i za granicą. Opierając się wyłącznie na nich, można by odnieść wrażenie, że żal z powodu decyzji o tranzycji jest zjawiskiem jeśli nie powszechnym to przynajmniej częstym. Tymczasem, statystyki przedstawiają zgoła inny obraz.
Tranzycja - długi i trudny proces
Zanim jednak przejdziemy do liczb, wyjaśnijmy pojęcia.
Tranzycja, czyli inaczej korekta płci, jest procesem zmian pod kątem prawnym, medycznym bądź społecznym. Droga, jaką przechodzą osoby transpłciowe, jest niezwykle trudna i czasochłonna. Trzeba też pamiętać, że nie wszystkie z nich decydują się na pełną tranzycję - część może np. przejść jedynie korektę płci metrykalnej czy społeczny coming out.
Natomiast detranzycja to proces odwrotny. Oznacza przerwanie korekty płci, wycofanie się z niego przy jednoczesnym odwróceniu zmian, które już zaszły. Osoby, które dokonały detranzycji, wracają do poprzedniej tożsamości płciowej, odkrywają siebie jako osoby niebinarne lub mogą wrócić do procesu tranzycji w przyszłości.
Temat detranzycji może być bardzo drażliwy, ale nie powinien być. Detranzycja jest częścią doświadczenia związanego z transpłciowością w tym sensie, że trzeba najpierw przejść tranzycję, by móc się z niej wycofać. I większość osób, które to robi, nadal jest trans - pokazują to badania. Przytłaczająca większość detranzycji wynika z czynników zewnętrznych jak presja społeczna, problemy finansowe, odrzucenie przez bliskich, transfobia.
Statystyki dotyczące detranzycji
Detranzycja według badań dotyczy jedynie około 1 proc. wszystkich przypadków. Naukowcy podkreślają, że u pozostałych osób to właśnie korekta płci jest skutecznym sposobem leczenia dysforii płciowej. To pozwala myśleć, że straszenie niebezpieczeństwem tranzycji przez niektóre osoby czy media jest sporym uogólnieniem i rozciąganiem pojedynczych doświadczeń na całą społeczność trans.
Co więcej, badania pokazują również, że główne przyczyny decyzji o detranzycji opierają się na przesłankach zewnętrznych, często wynikających z transfobii wśród otaczającego społeczeństwa. Należą do nich m.in.:
- naciski rodzica (36%),
- zbyt trudny proces tranzycji (33%),
- prześladowanie lub dyskryminacja z powodu bycia osobą transpłciową (31%),
- trudność ze znalezieniem pracy (29%),
- presja ze strony innych członków rodziny (26%), małżonka lub partnera (18%), pracodawcy (17%), przyjaciół (13%).
(dane wg. tranzycja.pl).
Skąd więc medialny rozgłos stosunkowo nielicznych przypadków? Przyczyn może być kilka, począwszy od braku wiedzy i wrażliwości, przez pogoń za sensacją, po niechęć pewnych środowisk do osób "trans". Zdarza się też, że niektóre osoby, które dokonały detranzycji, stają się przeciwnikami osób transpłciowych i np. w poszukiwaniu rozgłosu zwracają się do takich mediów, które chętnie opisują pojedyncze przypadki jako coś szokującego lub mającego na celu zdeprecjonować społeczność trans.
- Bycie trans jest trudne i część osób musi albo na stałe, albo na jakiś czas przerwać tranzycję. Są też osoby, które upewniają się, że jednak nie chcą zrobić wszystkich medycznych zabiegów, jakie są dostępne, że wystarczy im coming out. To też może być nazwane detranzycją zależnie od definicji - kontynuuje Maja Heban.
Różnorodność doświadczeń z tranzycją
Warto podkreślić, że doświadczenie transpłciowości jest kwestią złożoną, delikatną i różnorodną. Oprócz sytuacji, w której osoba decyduje się na korektę biologicznej płci i po dokonaniu zabiegu jest w pełni usatysfakcjonowana z dokonanej zmiany, możemy mieć też do czynienia z całą paletą innych, o wiele mniej "zero-jedynkowych" sytuacji.
Na przykład: osoba po dokonaniu detranzycji jednak żałuje swojej decyzji i powraca do procesu, który w takim przypadku będzie się nazywał retranzycją. Możemy mieć też do czynienia z osobą niebinarną, które nie chce dalszych zmian w swoim ciele. Albo z taką, która swoją niebinarność odkryła dopiero po rozpoczęciu tranzycji.
Jeśli chodzi o osoby detrans, które faktycznie przestają widzieć siebie jako osoby transpłciowe, to trzeba pamiętać, że im też pomaga jak najlepszy stan wiedzy o osobach trans i ich akceptacji. Osoby detrans też mogą być ofiarami transfobii, też spotykają się z tym, że są zdane na lekarzy i procedury. Interesy osób trans i detrans są ze sobą ściśle powiązane.
Maja Heban podkreśla, że nawet jeżeli odsetek osób decydujących się na detranzycję wzrośnie do kilku procent, to wciąż nie oznacza, że będzie można mówić o powszechnym problemie. To trochę tak jakby zakazać np. operacji na sercu, bo jakiś ich odsetek kończy się niepowodzeniem. Tranzycja w zdecydowanej większości przypadków jest procesem tak naprawdę ratującym życie osób transpłciowych.