Reklama

Każdy ma prawo do rozwodu? Nie wszędzie i nie zawsze

Historia rozwodów jest tak stara, jak instytucja małżeństwa. Na przestrzeni wieków rozwody nie zawsze były dopuszczalne, ale zdarzało się też, że były nakazane. W średniowiecznej Europie rozwiązanie małżeństwa zależało od zasobności kiesy. W dwudziestoleciu międzywojennym w Polsce panował bałagan rozwodowy. Dziś są tylko dwa kraje na świecie, gdzie nie można dostać rozwodu.

Kraje, w których nie ma rozwodów

Obecnie na świecie są jedynie dwa kraje, których prawodawstwo nie przewiduje instytucji rozwodu. W obu przypadkach wynika to z silnie zakorzenionych katolickich wartości. Para złączona świętym węzłem małżeńskim nie może rozstać się na Filipinach. Choć istnieje możliwość separacji, to całkowite rozejście się jest tam niemożliwe.

W tym wyspiarskim kraju 83 proc. ludności deklaruje wyznanie rzymskokatolickie, 9 proc. protestantyzm, a 4,6 proc. islam. Co do zasady prawo tego kraju nie przewiduje rozwodów, chyba że obywatel jest muzułmaninem. Dekret prezydencki z 1977 r. wprowadził możliwość rozwodów dla ludności wyznającej islam. Obecnie parlament filipiński pracuje nad “ustawą rozwodową". Jeśli wejdzie ona w życie, na świecie będzie tylko jedno państwo, które nie uznaje rozwodów — Watykan.

Reklama

Zobacz również: „Szary rozwód”. Fenomen, który zyskuje na popularności. Na czym polega?

Kiedy mężczyzna musiał rozstać się z żoną

Choć dopiero w 2024 r. Filipińczycy chcą u siebie wprowadzić prawo do rozwodu, to historia rozstań jest równie stara, jak historia związków małżeńskich. Rozwody w starożytnej Grecji były nie tylko prawem, ale w niektórych sytuacjach wręcz obowiązkiem. Mężczyzna musiał oddalić z domu kobietę, która dopuściła się cudzołóstwa. Greckie prawo przewidywało rozwody z różnych przyczyn, a żądać mogły ich zarówno kobiety jak i mężczyźni. W praktyce żonom znacznie trudniej było uzyskać rozwód — rodzina musiała zadeklarować, że je przyjmie pod swój dach. Dla Greków to przemoc domowa była najważniejszym powodem, dla którego kobieta miała prawo opuścić męża.

500 lat historii bez rozwodów

W starożytnym Rzymie historię małżeńskich rozstań można podzielić na dwa etapy: przed i po II w. p. n. e. Obywatele rzymscy wierzyli, że prawo do rozwodów pochodzi od samego Romulusa. Pierwotnie tylko mężczyzna mógł żądać rozwodu, ale musiał połowę majątku oddać małżonce, a drugą połowę bogini płodności Ceres. W obliczu utraty majątku niewielu, czy jak twierdzili Rzymianie, nikt — nie zdecydował się na ten krok przez 500 lat. Dopiero Spuriusz Karwiliusz Ruga w roku 231 p.n.e. postanowił rozstać się z żoną, bo nie mogli mieć dzieci. Współobywatele nie zareagowali entuzjastycznie, uważano, że lojalność wobec żony powinna być ponad przysięgą państwową (zwyczajowo składano przysięgę przed urzędnikami, że małżeństwo jest zawierane w celu posiadania dzieci).

Bogini, która łagodzi męski gniew

Była w starożytnym Rzymie bogini, o której nie uczymy się w szkole (niejedna zresztą). Bogini, która łagodziła męski gniew — Viriplaca, było to też jedno z imion Junony (odpowiedniczki greckiej Hery). Viriplaca miała swoją małą świątynię na Palatynie, gdzie pary z problemami były zamykane na noc i przed ołtarzem bogini wykrzykiwały swoje żale. “Poradnia małżeńska" czasów rzymskich podobno potrafiła uzdrowić wiele związków.

Plaga rzymska

Drugi etap w rozwodowej historii Rzymu rozpoczął się w II w. p.n.e., kiedy to kobiety dostały prawo do wnoszenia o rozwód — wywołało to zmianę obyczajową. Adam Węgłowski, autor książki “Wieki bezwstydu. Seks i erotyka w starożytności", nazywa plagą rozwodów sytuację, która miała miejsce w okresie schyłku republiki i w czasach cesarstwa. Rozwody były tak częste, że w 19 roku p.n.e. konsul Kwintus Lukrecjusz Wespillo na pogrzebie żony powiedział, że ich małżeństwo było rzadkością w czasach, gdy większość związków kończy się rozwodem. Cesarz Oktawian August wprowadzał specjalne ustawy, które miały zapobiegać rozwodom i zwiększać przyrost naturalny — nie odnosiły one jednak pożądanego skutku.

Chrześcijańskie średniowiecze, czyli rozwód zakazany, ale...

W starożytnym Rzymie rozwody były kwestią prywatną. Para mogła zdecydować o rozejściu się i nie musiała tego nigdzie zgłaszać. Do zawarcia kolejnego małżeństwa wystarczyło, że nowi partnerzy stwierdzili, że tworzą związek. Taka łatwość w zawiązywaniu i rozwiązywaniu małżeństw skończyła się wraz z rosnącą rolą chrześcijaństwa.

Według Kościoła związek małżeński jest świętym węzłem, przysięgą składaną przed Bogiem. Panowała i wciąż panuje zasada “co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela" (Mt 19:6). Stało się małżeństwo sprawą religijną, a ze względu na silną rolę Kościoła w średniowieczu i początkowym okresie nowożytności, przestało być kwestią prywatną, a stało się częścią jurysdykcji kościelnej. Stwierdzić nieważność małżeństwa mógł jedynie papież. W praktyce oznaczało to, że na "rozwody" mogli liczyć tylko najbogatsi — tacy, których było stać na podróż do Rzymu lub wysłanie tam swoich przedstawicieli.

Choć trzeba przyznać, że im dalej od Rzymu, tym o rozwód było łatwiej. Przykładem może być Bolesław Chrobry. Pierwszy polski król żenił się czterokrotnie. Pierwszą żoną była córka Rykdaga — margrabiego miśnieńskiego. Małżeństwo trwało bardzo krótko, bo ojciec żony stracił marchię i zmarł, toteż nie opłacało się ono Piastom. Podobno na oddalenie żony nalegał Mieszko I, a osiemnastoletni syn wykonał jego polecenie.

Druga żona Bolesława pochodziła prawdopodobnie z Węgier (choć część historyków uważa, że z Siedmiogrodu) i dała polskiemu władcy syna — Bezpryma. Thietmar napisał w swojej kronice, że władca przepędził żonę. Co było tego powodem? Nie wiadomo, choć historycy podejrzewają, że zbyt małe wsparcie Węgrów w zmaganiach Bolesława z czeskimi Przemyślidami. Faktem pozostaje, że król żonę oddalił po około 2 latach związku i niedługo później znów stanął na ślubnym kobiercu, tym razem z Emnildą (ich małżeństwo przerwała śmierć ukochanej żony króla). Niejeden taki przypadek zna historia, gdy władca bez żadnych konsekwencji oddala swoją żonę. Jednak są też w dziejach i tacy królowie, którym papież na rozwiązanie małżeństwa nie pozwolił. 

Zobacz również: Odkrycie archeologów na Pomorzu. Mapę Polski z X w. trzeba będzie zmienić


Rozwód u korzeni nowego wyznania

Henryk VIII, król Anglii, gdy chciał się rozwieść z Katarzyną Aragońską, bo nie mieli męskiego potomka, najpierw prosił papieża o zgodę, jednak odmówiono mu rozwiązania małżeństwa. W efekcie Henryk ogłosił się głową Kościoła w Anglii, choć nigdy nie był zwolennikiem reformacji. Można by rzec, że kwestie rozwodowe doprowadziły do powstania nowej religii. Reformacja, czyli XVI wiek przyniósł ze sobą zmianę w podejściu do rozwodów — protestanci je uznawali, toteż w krajach, które przyjęły wyznania reformowane, rozwód był dopuszczalny.

Rozwód rzecz państwowa

Oświecenie przyniosło ze sobą kolejną zmianę w kwestii rozwodów. Zaczęto je uważać za “contractus civilis", czyli umowę cywilną — co sprawiło, że stały się one częścią państwowego porządku prawnego, a jako taka nie powinna być ona w gestii kościoła. Instytucja rozwodu została więc wprowadzona do prawa francuskiego w 1792 r. w wyniku rewolucji. Rozwody dopuszczał również kodeks Napoleona.

Rozwody pod zaborami

Polska w czasie, gdy na Zachodzie Europy zachodziły zmiany światopoglądowe i prawne  była już pod zaborami, więc w poszczególnych częściach kraju obowiązywały zasady właściwe dla Austrii, Prus i Rosji.

Najłatwiej uzyskać rozwód mogli mieszkańcy zaboru pruskiego, gdzie zgodnie z prawem z 1896 r. rozwód był postrzegany jako sprawa cywilna i aby go uzyskać należało wystąpić z wnioskiem do sądu.

W zaborze rosyjskim obowiązywały przepisy wprowadzone w Królestwie Polskim w 1836 r. w myśl których kwestie małżeństw i rozwodów pozostawały w gestii Kościołów (niezależnie od wyznania). To oznaczało, że w zależności od religii, jedni rozwód mogli otrzymać, inni — nie. W przypadku Kościoła katolickiego stanowisko było oczywiste — rozwody nie miały racji bytu.

W zaborze austriackim obowiązywała ustawa z 1811 r. Zgodnie z przepisami niektóre sprawy małżeńskie mogły mieć finał przed sądem cywilnym, ale nie dotyczyło to rozwodów. Małżeństwo zawarte w kościele, jedynie Kościół mógł unieważnić czy rozwiązać.

Przedwojenny polski bajzel rozwodowy

Gdy w 1918 roku Polska odzyskała niepodległość, w państwie panował bałagan prawny, bo w zależności od terytorium obowiązywało inne przepisy legislacyjne, nie inaczej było w przypadku rozwodów. Choć w 1929 r. Komisja Kodyfikacyjna uchwaliła projekt, który zakładał uporządkowanie prawa małżeńskiego, w tym również rozwodów. Kościół katolicki dążył (skutecznie), by ustawa nigdy nie była głosowana w Sejmie. W efekcie aż do wybuchu II wojny światowej w Wielkopolsce, na Pomorzu i Śląsku można było uzyskać rozwód przed sądem, a w Małopolsce, na Mazowszu, w Łódzkiem i na Kresach Wschodnich rozwodów nie było.

PRL, czyli rozwód państwowy

Władza ludowa starała się zwalczyć nie tylko Kościół, ale religię w ogóle, nie dziwi więc, że kwestie rozwodów uważano wyłącznie za rzecz państwową. A prawo do rozstania się małżonków zostało zapisane w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym z 25 lutego 1964 r., który ze zmianami wprowadzonymi na przestrzeni lat — obowiązuje do dziś.

Zobacz również: W Zachodniopomorskiem Polacy rozwodzą się na potęgę. W Opolskiem nie biorą ślubów

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rozwód | historia | historia Polski | starożytność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy