Reklama

Kobiety mają głos. „Co to są za ludzie? I skąd się wzięli na tym płocie?". Mieszkanki wsi o wyborach

„Kampania na wsi praktycznie nie istnieje”, „Kto nie głosuje, niech potem nie ma pretensji”. Wykluczenie komunikacyjne, problem z dostępem do lekarzy to tylko niektóre z problemów, z jakimi borykają się mieszkanki wsi. Czy ich zdaniem nadchodzące wybory coś zmienią? Jak żyje im się na wsi? Zdania są podzielone, ale bohaterki artykułu Interii podkreślają, że głosować trzeba. - W świadomości wielu osób wieś wciąż kojarzy się z rolnictwem, z biedą i „końcem świata”. Ale ona wcale taka nie jest – mówi nam Aleksandra.

- Idę na spacer z psem, to się w ogóle zastanawiam, co to są za ludzie. I skąd oni się wzięli na tym płocie - mówi Aleksandra, mieszkanka jednej z małopolskich wsi. 

- Potrafię jedynie skojarzyć je z twarzą, bo cała wieś oklejona jest plakatami wyborczymi. Ale co z nich wynika? Nic a nic. Wizerunki polityków wiszą na płotach przy drodze, ale jestem więcej niż pewna, że niemal żaden z mieszkańców nie zna programu i obietnic tych osób. Czy wybory coś zmienią? Dla każdego statystycznego mieszkańca wsi nie zmienią nic. Niestety.

Reklama

- Wiszą po płotach, ale żaden programu nie ma, ani spotkania nie zorganizuje - w podobnym tonie wypowiada się pani Małgorzata, mieszkanka niewielkiej miejscowości w sąsiednim województwie. - Przed samymi wyborami "wychodzą na płoty", a tak to ich wcale nie interesujemy. Żaden w ciągu kadencji nie przyjedzie i nie zapyta o potrzeby mieszkańców i co może dla nas zrobić.

- Kampania na wsi praktycznie nie istnieje. Moim zdaniem, oprócz plakatów z kandydatami, ważna byłaby lokalna inicjatywa, która przedstawi mieszkańcom kandydatów z każdej opcji politycznej - dodaje Anna.

Ewelina co do prowadzenia kampanii na wsi ma podobne zdanie co Anna. Dodaje tylko, że politycy walczą o głosy poparcia w miejscowościach bardziej "reprezentacyjnych".

- U nas jest przeważnie jeden kandydat na którego i tak wszyscy głosują. Przydałaby się nowa, ambitna krew, której będzie się chciało działać, a nie ciągle tkwić w tym co znane i bezpieczne.

Aleksandra, Małgorzata, Anna i Ewelina pochodzą z różnych stron Polski i są w różnym wieku. Łączy je jedno: mieszkają na wsi i będą głosować. Nadal nie wiedzą jednak na kogo.

Zobacz też: "Wracasz do tej dziury? Koniec życia". Podjęli decyzję i zamieszkali na wsi. Jak teraz wygląda ich życie?

Kobiety mają głos

Kobiety zdecydują o wyniku wyborów w Polsce? To jedno z najczęściej zadawanych w przeciągu ostatnich miesięcy pytań. Według danych Polskiego Generalnego Studium Wyborczego (PGSW), w 2019 roku w wyborach wziął udział podobny odsetek kobiet i mężczyzn - mniej więcej 50 proc. Prawdziwa rewolucja nastąpiła jednak w 2020 roku, w trakcie wyborów prezydenckich.

Dr Agnieszka Kwiatkowska, politolożka i socjolożka z Uniwersytetu SWPS przyznaje, że "z socjologicznego punktu widzenia, było to coś niesamowitego".

- Wybory prezydenckie w 2020 roku były ewenementem. Młode osoby uczestniczyły w wyborach równie często jak starsze pokolenia, a do tej pory były grupą najrzadziej w wyborach uczestniczącą. Co więcej: kobiety zagłosowały częściej niż mężczyźni, co zdarzyło się pierwszy raz w historii wyborów w Polsce - zwraca uwagę ekspertka.

Skąd taki wzrost zainteresowania? Kwiatkowska wymienia m.in. postępujące od kilku lat próby ograniczenia praw reprodukcyjnych kobiet. Zwraca jednak uwagę, że od ostatnich wyborów mobilizacja wyborcza kobiet spada.

- Tutaj też jest cały szereg przyczyn. Przede wszystkim to, że silny ruch kobiet nie został "zagospodarowany politycznie", zwłaszcza przez partie opozycyjne, bo w końcu strajki były skierowane przeciwko partii rządzącej. Kobiety poczuły się ignorowane, bo otrzymywały sygnały zarówno ze strony Platformy Obywatelskiej, Lewicy czy Ruchu Polska 2050, ale to w małym stopniu przełożyło się na realnie działania partii. Dodatkowo, szefami wszystkich partii są mężczyźni, stoją też na czele Lewicy. Kobiety przez to mogły poczuć, że są w Polsce drugą kategorią - kontynuuje Kwiatkowska.

Wskazuje, że wszelkie kampanie zachęcające do udziału w wyborach mają na celu pokazanie kobietom, że ich głos ma znaczenie.

- Kobiety mogą wybrać kto będzie rządził przez kolejne cztery lata. Jeśli stanowią ponad połowę społeczeństwa, to mogą mieć decydujący wpływ na wynik wyborów. Kampanie pro frekwencyjne skierowane do kobiet na pewno przyniosą pozytywny skutek, chociaż istotny wpływ miałyby zmiany po stronie partii politycznych, które powinny bardziej liczyć się z potrzebami kobiet - przyznaje.

Według raportu SWPS "Czy kobiety zdecydują o wyniku wyborów?", częściej głosują kobiety w średnim wieku, lepiej wykształcone i sytuowane, mieszkające w większych miastach. Co ciekawe, do urn wyborczych chętniej idą też kobiety regularnie chodzące do kościoła.

Zgodnie z wynikami badania ULTRAGEN, realizowanego na Uniwersytecie SWPS, wśród młodych dorosłych osoby w wieku 26-35 lat częściej śledzą polityczne życie niż młodsze koleżanki i koledzy z grupy wiekowej 18-25 lat. W trakcie ostatnich wyborów, w całej Polsce podobny odsetek kobiet i mężczyzn głosował na PiS i PSL.  Trochę więcej kobiet oddało głosy na Koalicję Obywatelską i SLD. O wiele mniej kobiet poparło Konfederację.

Ipsos podawał wówczas, że na PiS zagłosowało 41, 1 proc. mężczyzn i 43 proc. kobiet, na KO - 29,9 proc. kobiet i 24,7 proc. mężczyzn, na SLD - 12,6 proc. kobiet i 11,1 proc. mężczyzn. Z kolei na PSL głosowało 9,3 proc. kobiet i 10 proc. mężczyzn. Na Konfederację swój głos oddało wówczas 4,1 proc. kobiet i 9 proc. mężczyzn.

Zobacz też: Kobiety mają głos. Płeć, biografia, obietnice, wskazówki męża. Co decyduje o tym, jak głosują Polki?

"Kobiety wychodzą z domu"

Głos mieszkanek wsi ma również związek z innego powodu. W 2022 roku kobiety stanowiły 52 proc. ogółu ludności Polski - ok. 37 mln 766 tys. Oznacza to, że na 100 mężczyzn w naszym kraju przypada średnio 107 kobiet. W miastach - 112, na wsi - 101.

Prof. Piotr Nowak z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego zwraca uwagę, że współcześnie na wsi "kobiety wychodzą z domu".

- W tradycyjnym, patriarchalnym widzeniu, to kobieta zajmowała się domem i gospodarstwem, a obecnie potrzeby kobiet są podobne do potrzeb mężczyzn. Umownie, kobiety wyszły z przestrzeni, która w tradycyjnej kulturze wiejskiej, chłopskiej, była im przypisana. Teraz są kształtowane przez inne sfery społeczne. Wcześniej często ich praca była traktowana jako ukryta, nieodpłatna działalność. Teraz zaczęła być widziana. Dzisiaj kobieta poprzez to, że "wychodzi" poza swoje gospodarstwo, uzyskuje zupełnie inną pozycję społeczną - mówi w rozmowie z Interią.

- Mieszkanki współczesnej wsi są często przedstawicielkami organizacji pozarządowych lub same je zakładają, działają na rzecz lokalnej społeczności. Takim przejawem zmiany pozycji kobiet na wsi jest to, że prawie połowa sołtysek na wsiach to kobiety. W 1958 roku niecały 1 proc. kobiet pełniło funkcję sołtysek. Jeśli kobiety zajmują w społeczeństwie ważną rolę, realizują potrzeby nie tylko rodziny czy gospodarstwa. Reprezentują wieś. A jeszcze nie tak dawno temu było to nie do pomyślenia! Mały odsetek kobiet startował do rad narodowych czy rad gminnych i miejskich. Mężczyźni nawet negowali prawo kobiet, by te "rządziły chłopami" w konserwatywnym społeczeństwie. Dzisiaj to kobiety wyznaczają standardy i domagają się, aby ich pozycja była taka sama jak mężczyzn - kontynuuje ekspert i zwraca uwagę:

- Kobiety rządzą wsią. Wystarczy, że wejdzie się do siedziby urzędu gminy czy sklepu. Nie chodzi o to, że mężczyźni się "ukrywają", ale często pracują w zawodach, które wymagają od nich mobilności. Coraz więcej kobiet prowadzi też gospodarstwa - podsumowuje prof. Piotr Nowak.

Wieś konserwatywna?

Jakie poglądy dominują wśród mieszkanek polskiej wsi?

- Sondaże stawiają sprawę jasno: mieszkanki wsi zdecydowanie rzadziej chcą brać udział w wyborach w porównaniu z wielkimi miastami. Dotyczy to również mniejszych miejscowości liczących do 20 - 40 tys. mieszkańców. Wielkość miejsca zamieszkania ma wpływ na preferencje wyborcze. Wieś jest o wiele bardziej konserwatywna. Jeśli weźmiemy pod uwagę 100 proc. kobiet  na wsi to mamy jakieś 20 proc., które nie chcą głosować i deklarują, że nie zagłosują w tych wyborach. Ponad 50 proc. głosuje na partię rządzącą. Dla porównania: w miastach powyżej 500 tys. mieszkańców jest to średnio 15 - 20 proc. O ile kobiety w dużych miastach głosują przede wszystkim na KO i w drugim stopniu na Lewicę i PiS, to na wsi głosy kobiet zgarnia przede wszystkim PiS - przyznaje Kwiatkowska.

Politolożka przyznaje, że to, co wpływa na preferencje wyborcze kobiet na wsi, to m.in. sytuacja materialna.

-  To fakt, że na wsi ludzie są biedniejsi niż w miastach. Mamy też zapaść demograficzną, na wsi też rodzi się coraz mniej dzieci. Można powiedzieć, że w kwestii demografii wieś zmierza w kierunku, w którym są już obecnie miasta. Dlatego programy socjalne przestają być aż tak atrakcyjne, ale jak wiemy - 500 plus [od 2024 roku 800 plus - przyp. red.] obowiązuje do 18. roku życia, więc jakiś wpływ jeszcze przez jakiś czas będą miały. Na wsi ludzie są też mniej wykształceni w porównaniu z mieszkańcami miastami, są też bardziej religijni. Suma tych czynników sprawia, że program partii rządzącej jest im bliższy w porównaniu z miastami - mówi Interii.

Zobacz też: Seniorki na wybory. "Głośno mówi się o tym, że o emerytach się pamięta. Prawda jest inna"

Politycy na dożynkach

- Interesy wsi nie są tak naprawdę najważniejszym punktem programu żadnej partii politycznej, poza cieszącym się niewielkim poparciem PSL. Wieś jest uwzględniana, ale nie można powiedzieć, że politycy mają rewolucyjne programy polepszające los osób żyjących na wsi. Są to bardziej ruchy marketingowe, np. Koalicja Obywatelska wchodząca we współpracę z Michałem Kołodziejczakiem z Agrounii. Przedstawiciele rządu uczestniczą w dożynkach, imprezach i festynach wiejskich, ale obecnie żadna z partii nie ma dużego programu skierowanego do mieszkańców wsi - zwraca uwagę Kwiatkowska.

- Jednak pomimo tego, że wieś nie jest na sztandarach żadnej partii, to każda ma jakieś dla kobiet propozycje. Chociaż partia rządząca ma największe poparcie na wsi, jej propozycje dla kobiet nie pójdą w kierunku ich aktywizacji zawodowej, bo większość ich programów na celu pozostawienie kobiety w roli tradycyjnej, rodzinnej. Z kolei propozycja Lewicy dla polskiej wsi to walka z wykluczeniem komunikacyjnym i stworzeniem lepszego dostępu do opieki medycznej. Dość podobne propozycje ma Koalicja Obywatelska - dodaje.

"Wybory nic nie zmieniają. Biedni i tak mają pod górkę"

- Tylko władza się zmienia, nic poza tym. Myślę, że wybory nic nie zmieniają. Biedni ludzie zawsze mieli pod górkę. Ale na wybory idę i głosować będę. Tak trzeba - mówi Maria. - Tak sobie myślę, że władze powinny dbać o to, by w szkołach na wsi było więcej psychologów. Nie tylko jeden na krzyż. Dzieci i młodzież mogłyby przynajmniej liczyć na jakąś pomoc.

Maria mieszka w niewielkiej miejscowości w górach. Miejsce piękne, ale do lekarza-specjalisty dojeżdżać trzeba. I to daleko.

- Pomógłby lepszy transport. Ze względu na chorobę i przyjmowane leki nie mogę jeździć samochodem, a do specjalisty muszę dojeżdżać 30 kilometrów. Do mojej miejscowości nie dojeżdża pociąg, ale pewnie i tak nigdy go nie będzie. Transport publiczny jest o wiele gorszy niż kiedyś. Kiedyś chociaż był PKS, teraz mamy tylko busy. Komunikacja w moim regionie, między miejscowościami to koszmar. 

"Na wsi żyje nam się naprawdę dobrze"

Pani Małgorzata z kolei dodaje: - Żeby nie było, że wyłącznie narzekam. Jest orlik, zaplecze do uprawiania sportów, ścieżki spacerowe, trasy rowerowe. Nasza wieś ma też duży potencjał turystyczny, który mam nadzieję, zostanie jeszcze bardziej wykorzystany. To duży plus. Szkoda tylko, że młodzi ludzie z tej wsi raczej uciekają. Tylko niewielka część wraca, bo pracuje zdalnie i ucieka z miast ze względu m.in. na wzrost kosztów życia. Albo wraca, bo chce coś zmienić. Tylko czy się im uda? Czas pokaże.

- Będąc mieszkanką wsi nie mam na co narzekać. Na wsi żyje nam się naprawdę dobrze - mówi pani Jadwiga, mieszkanka wsi położonej niedaleko Nowego Sącza. - Mamy tutaj wszystko, czego potrzebujemy. Są nowe drogi z dobrym oświetleniem, chodniki, wygodny dostęp do lekarza. Bardzo doceniam fakt, że każda recepta może być obecnie wystawiana przez telefon, a kolejno przez aplikację, bez stania w kolejkach do lekarzy. Jeśli chodzi o transport publiczny - osobiście z niego nie korzystam, ale wątpię by dla kogokolwiek na wsi stanowił on większy problem. Wystarczy spojrzeć na podwórka dookoła - wszędzie stoi auto, czasami jedno, czasami dwa, czasami trzy. To dowód na to, że ludzie są skomunikowani z miastem, a co więcej, że naprawdę im się powodzi. Wieś nie jest dziś tą wsią, którą była kiedyś. Tylko w swojej miejscowości mamy cztery sklepy spożywcze - można więc wybierać do woli, dwie szkoły, dwie duże hale sportowe, centrum sportów z ogólnodostępną siłownią, trzy boiska sportowe. Dzieci na pewno nie mogą narzekać na brak zajęć. Rodzice też powinni być szczęśliwi.

W rozmowie z Interią przyznaje, że na wybory się wybiera. - Doskonale wiem, na kogo będę głosować. Z mojej perspektywy zależy mi na utrzymaniu teraźniejszego wieku emerytalnego - mówi.

- Udział w wyborach zmienia bardzo dużo. Nie ma bardziej bezpośredniej formy demokracji, niż głosowanie - mówi Estera. Obecnie mieszka w Krakowie, ale od czasu do czasu odwiedza rodzinne strony. Przyznaje, że na przestrzeni lat sporo się zmieniło.

- Kiedy byłam dzieckiem nie było w ogóle infrastruktury. Moja droga do szkoły była nieoświetlona, nie było placów zabaw. Teraz to wszystko jest, a nawet jest tego więcej. Zmieniła się tez komunikacja. Autobusy jeżdżą raz na 2 godziny chociaż to wieś zaraz na obrzeżach miasta. Ja musiałam bardzo często czekać na autobus po szkole do godziny albo wstawać nawet 1,5 godziny wcześniej. Nie wiem, czy wieś zmienia się lepsze - zależy z jakiego punktu widzenia. Wydaje się, że ludzie mają więcej pieniędzy, na więcej ich stać - ocenia.

Zobacz też: Marketing polityczny kiedyś i dziś. Prof. Agnieszka Krasińska-Metryka: "Nie pamiętam aż tak zaciekłej kampanii"

Problem systemowy

Pani Julia pracuje w urzędzie gminy w miejscowości położonej na południu Polski. Przyznaje, że wykluczenie komunikacyjne to problem systemowy.

- Transport powinien być publiczny, nawet jeśli jest deficytowy. Nie można opierać go tylko na jednym przedsiębiorcy,  który zawsze patrzy z perspektywy własnego interesu - mówi Interii. Jak z jej perspektywy wyglądają codzienne problemy mieszkanek wsi?

- Na pewno problemem jest dostęp do służby zdrowia, w okolicy nie ma specjalistów, zmusza to do korzystania z prywatnego leczenia. Do tego dochodzi kwestia starzenia się społeczeństwa i niski poziom edukacji. Ludziom wystarcza to, co jest... Nie mają ambicji, by wejść na "wyższy level". Jednak pod względem infrastrukturalnym wieś zmienia się na lepsze - mówi.

- Zaniedbano jednak prawdziwe tradycje lokalne, nie ma produktu regionalnego, upadł drobny handel wyparty przez "sieciówki" - dodaje.

Głosować będzie, ale programu kandydatów nie zna. - Myślę, że ludzie kierują się wybraną opcją polityczną, a nie kandydatem lub kandydatką. Kto nie głosuje, nie powinien potem mieć pretensji. Każdy głos ma znaczenie. Udział w wyborach to przejaw postawy obywatelskiej i patriotyzmu.

"Jest co zmieniać"

Weronika, góralka z niewielkiej beskidzkiej miejscowości: - Zamierzam głosować bo wiem, że każdy głos się liczy i może coś zmienić. A jest co zmieniać. Przede wszystkim prosty dostęp do opieki zdrowotnej jest potrzebny. Brakuje nam dostępu do specjalistów,  co zmusza nas do pokonywania nieraz dużych dystansów, co jeszcze bardziej wydłuża czas oczekiwania na wizyty. Jestem świadoma, że nie da się takich rzeczy zorganizować w każdym ośrodku, ale jeśli już jakiś lekarz specjalista w tym ośrodku pracuje i jest dostępny dla pacjenta, to dobrze byłoby utrzymać jego etat.

Czego oczekuje od rządzących? - Otwartości i wyjścia ze swojej strefy komfortu, nastawienia na ludzi i ich potrzeby, spełnienia wyborczych obietnic. Nie żeby było tak, że znów będziemy odbijać się od drzwi i odchodzić z przysłowiowym kwitkiem.

"Nie wiem na kogo głosować"

Chociaż rozmówczynie Interii deklarują, że będą głosować (nawet nie wiedząc jeszcze na jakiego kandydata/kandydatkę), to z danych Ipsos z marca 2023 roku wynika, że w wyborach weźmie udział 55 proc. respondentek w wieku 18-39 i 56 proc. w wieku 40-59 lat. Co z resztą? Dlaczego kobiety nie głosują?

Raport SWPS wskazuje trzy kluczowe czynniki: brak odpowiedniego kandydata/kandydatki, brak zainteresowania polityką i brak poczucia znaczenia własnego głosu.

- Byłam niedawno u fryzjerki. Zeszło na tematy polityczne. Pytała mnie, na kogo będę głosować. Sama przyznała, że za żadnej partii jej dobrze nie było. Głosować będzie, ale nie wie na kogo. Powiedziała, że klientki mówią wprost: nie idę na wybory albo nie mam na kogo głosować - kontynuuje pani Małgorzata. - Przyznaję: ja sama początkowo wahałam się, czy w ogóle iść głosować.

Wieś wsi "nierówna" pod względem potrzeb - z pewnością inne problemy mają kobiety zamieszkujące miejscowości okalające lub znajdujące się w bliskiej odległości od miast, a inne na wsiach położonych z dala od miejskich ośrodków. Wiele zależy też od regionu Polski.

- Wieś jest bardzo zróżnicowana. Osoby pracujące w rolnictwie i w gospodarstwach są w zupełnie innej sytuacji niż mieszkańcy wsi działający poza sektorem rolniczym, czyli m.in. pracujący zdalnie lub sektorze usług. Tutaj mamy już grupy o zupełnie innych interesach wyborczych. W większości dotychczasowych wyborów że kobiety głosowały rzadziej niż mężczyźni i też rzadziej deklarowały, że są zainteresowane sferą polityczną. Częściej mówiły, że w ogóle polityka ich nie interesuje albo interesuje w niewielkim stopniu. Takie podejście przekładało się również na mniejsze uczestnictwo w wyborach - mówi Agnieszka Kwiatkowska.

"W mojej wsi żyje się na poziomie"

Aleksandra mówi, że pójdzie głosować, ale jeszcze nie wie, przy którym z nazwisk postawi krzyżyk. 27-latka po kilku latach spędzonych w Krakowie postanowiła znów wrócić w rodzinne strony. Przyznaje, że teraz może porównać, co zmieniło się w jej rodzinnej miejscowości na plus, a co na minus.

- W niektórych aspektach jest nawet gorzej. Zacznijmy od tego, że bez samochodu w zasadzie nie ma życia. Autobusy, które kilka lat temu jeździły do najbliższego miasta zdecydowanie zbyt rzadko, teraz jeżdżą jeszcze rzadziej. Pomijam fakt, że ceny biletów podskoczyły o kilka złotych. Nie mogę mówić o zupełnym wykluczeniu komunikacyjnym, ale uważam, że w tym obszarze powinno być zdecydowanie lepiej. Dlaczego nie jest? Dobre pytanie - przyznaje.

Zwraca jednak uwagę, że wieś, w której mieszka i tak jest lepiej rozwinięta niż otaczające ją miejscowości.

- Mamy nowe drogi, mamy miejsca, w których można spędzić swój wolny czas - ścieżki rowerowe, leśne szlaki ze ścieżkami edukacyjnymi, często organizuje się tu różnego rodzaju festyny czy imprezy - "ku zjednoczeniu społeczności". W zdecydowanej większości są to jednak zabiegi mieszkańców wsi i osób należących do różnego rodzaju grup: kół gospodyń czy strażaków. Często słyszy się, że na pomoc "z góry" nie można liczyć. Gdyby nie prywatne zabiegi wielu osób, nie byłoby mowy o jakimkolwiek życiu kulturalnym. Pomimo wszystko uważam, że dzisiejsza wieś, przynajmniej moja, jest rozwinięta i żyje się tutaj "na poziomie". Coraz częściej słyszy się tutaj o organizacji wielu dodatkowych zajęć dla dzieci - zupełnie niedawno powstała szkółka narciarstwa dla najmłodszych czy zajęcia judo. Sama korzystam z organizowanych na wsi zajęć fitness. Seniorki i seniorzy chętnie współpracują w ramach koła gospodyń wiejskich, orkiestry parafialnej, chóru czy regionalnych grup muzycznych. W mojej miejscowości naprawdę się dzieje. Dużo się dzieje. Ale czy to jest zasługa polityków? Co do tego mocno bym polemizowała - kontynuuje.

- Wielu mieszkańców wsi narzeka na dostęp do lekarza. Nie zauważam tego problemu w przypadku lekarza rodzinnego, czyli doraźnej pomocy w przypadku nagłej, ale niegroźnej choroby - takowy w mojej wsi działa bez zarzutu. W pobliżu mamy dwa szpitale, do obu wiele osób ma wiele zastrzeżeń. Jeśli chodzi o jakiegokolwiek innego lekarza - dentystę, okulistę, dermatologa - terminy są kosmicznie długie. Gdyby nie prywatny pakiet zdrowotny, na niektóre wizyty można by czekać latami - dodaje z przekąsem.

Trudne na wieś powroty

Ewelina o zamieszkaniu na wsi zdecydowała w trakcie pandemii. Po pięciu latach spędzonych w Krakowie uznała, że tak będzie najlepiej - dodatkowe kursy i studia mogła przecież kończyć w trybie online. Podobnie jak inne rozmówczynie przyznaje, że zamierza iść na wybory i głosować, ale nie wie jeszcze na kogo.

- Trzeba dać szansę tym, którzy jeszcze jej nie mieli. Niech spróbują się wykazać - kwituje. Jak żyje się jej na wsi? Jakich zmian oczekuje? 

- Po kilku latach spędzonych w mieście, przeprowadzenie się ponownie na wieś daje zupełnie inny pogląd. Przede wszystkim brak konkurencji w przypadku środków komunikacji publicznej, co spowodowało monopol jednego przewoźnika i co za tym idzie - wyższe ceny biletów. Rozkłady jazdy busów nie są dostosowane do rozkładu jazdy pociągów, a to jedyne źródło transportu do miasta wojewódzkiego dla części mieszkańców. A w mojej wsi przecież mieszka wielu starszych ludzi, młodzież która dojeżdża do szkół, ludzie dojeżdżający do pracy do miasta oddalonego o 30 kilometrów. A tak poza tym: moim zdaniem w mojej wsi niewiele się dzieje.

Po pierwsze: aktywizacja zawodowa, po drugie: więcej miejsc pracy

Anna z kolei zwraca uwagę m.in. na problem z aktywizacją zawodową kobiet i brak miejsc pracy.

- Chciałabym, aby kobiety na wsi nie były marginalizowane i aby podejmowano działania zachęcające kobiety do aktywności zawodowej. Dużym plusem jeśli chodzi o rozwój wsi, jest coraz więcej przestrzeni do aktywnego spędzania czasu i rekreacji, większa świadomość w zakresie dziedzictwa kulturowego. Co mogłoby się zmienić? Łatwiejszy dostęp do miejsc pracy dla kobiet na wsi. Niestety, w mojej wsi i w okolicach brakuje lub są mało dostosowane placówki typu żłobek czy przedszkole dla kobiet, które pracują na etacie - przyznaje Anna.

- Obecnie ciężko sobie wyobrazić dojazdy do pracy bez swojego samochodu. Myślę, że mogłoby się to zmienić, gdyby był lepszy dostęp do transportu niskoemisyjnego - np. pociągów dojeżdżających do większej liczby mniejszych miejscowości - podkreśla.

Głosować będzie na pewno. - Głos mieszkanek wsi jest ważny. Tak samo jak każdego innego obywatela i obywatelki. Będę głosować, ale jeszcze nie wiem na kogo. Jeszcze nie znam kandydatek i kandydatów z mojego regionu.

Powrót do pracy? "Na wsi kobietom jest trudniej"

- Często słyszę narzekanie, że kobiety na wsi są konserwatywne i zajmują się głównie rodziną. Trzeba pamiętać o tym, że warunki systemowe i krajowe również wtłaczają kobiety w te role. Przykład? Problem ze znalezieniem opieki dla dzieci. W miastach zazwyczaj jest tak, że kobieta po urlopie macierzyńskim wraca do pracy i ma możliwość zorganizowania opieki nad dzieckiem. Na wsi ta możliwość jest często o wiele trudniejsza. Jeśli już znajdzie przedszkole, gdzie czasami jest więcej chętnych niż miejsc, musi dowozić dziecko do innej miejscowości. Na wsi kobietom jest o wiele trudniej robić karierę zawodową w sposób, w którym mogłyby nie być obecne przez większość dnia w domu - mówi ekspertka SWPS.

Zwraca też uwagę, że mieszkanki wsi często mówią, że mają mniej możliwości dostępu do źródeł informacji politycznych i poświęcają mniej czasu na zdobywanie wiedzy o polityce.

- Byłoby dobrze, gdyby partie poświęciły więcej uwagi mieszkankom wsi, przedstawiając swoje programy w przystępny sposób. Istnieją też różne agregatory opinii, np. Latarnik Wyborczy. Odpowiadając na pytania dotyczące poglądów politycznych, osoba niezdecydowana może się zorientować, jaka partia jest najbliższa jej poglądom. Dlatego - jak wspominałam - tak istotna jest rola kampanii pro frekwencyjnych przybliżających wybory kobietom - mówi.

Władze, pamiętajcie o problemach. Problemach wsi

Kinga mieszka w jednej z małopolskich wsi. Jej zdaniem, z roku na rok jakość życia w jej miejscowości wzrasta.

- W tym roku powstała hala sportowa przy szkole, co jak na małą wieś, jest dużym przedsięwzięciem. Co do zmian, mogłoby powstać więcej chodników, których brakuje w niektórych miejscach, zwłaszcza przy ruchliwej ulicy. Od władz Polski oczekuję tego, że będą słuchać też o problemach i potrzebach mieszkańców i mieszkanek wsi. Na przestrzeni lat widzę wiele pozytywnych zmian, ale wciąż brakuje wielu rzeczy, które ulepszyłyby nasze życie - zwraca uwagę.

- W mojej miejscowości mamy dostęp do transportu publicznego, nie ma problemu z dojazdem do miasta. Natomiast ciągle zmieniają się przewoźnicy, co prowadzi również do zmian cen biletów, a to wprowadza mieszkańców w zakłopotanie. We wsi obok znajduje się ośrodek zdrowia i również mieszkam jedyne 7 km od miasta, a więc nie ma większego problemu z dostępem do lekarzy - dodaje nasza rozmówczyni.

Relacjonuje, że w jej miejscowości kampania przebiega kulturalne i bez sporów. Kluczowym punktem są oczywiście wywieszone plakaty z kandydatami i kandydatkami. Kinga przyznaje, że zna program osób, na które zamierza głosować.

- Wybory zmieniają wiele rzeczy. Zależy wszystko od wygranej partii, ponieważ każda ma swój program, który powinna spełniać - podsumowuje.

Bitwa o głosy

- Ze względu na to, że jest duża grupa niezdecydowanych lub zniechęconych do polityki młodszych kobiet, są jedną z grup kluczowych dla wyniku wyborów. Teraz głosy się rozkładają mniej więcej po równo między partią rządzącą i Konfederację (jako prawdopodobnego koalicjanta) a partie opozycyjne. Pojedynczy głos ma w takiej sytuacja dużo większe znaczenie, niż gdyby przewaga jednej strony politycznej nad drugą była przesądzona. Mobilizacja kobiet może być czynnikiem, która de facto zadecyduje o tym, czy będzie rządzić PiS z Konfederacją czy opozycja - opowiada Kwiatkowska.

- Po 2019 roku PiS przejęło sporo elektoratu wiejskiego od PSL. Partia rządząca jest bardziej partią wiejską, bo więcej osób ze wsi na nią głosuje, ale część ich polityki nie jest w interesie kobiet. Zwłaszcza młode kobiety, które na wsi są głosem mniej prawicowym, powinny rozważyć obecność na wyborach, bo ich głos będzie kluczowy.  Mniej więcej połowa kobiet deklaruje, że nie będzie głosować albo nie wie na kogo. To grupa mogąca mieć duże przełożenie na wynik wyborów i w swoim własnym interesie trzeba zagłosować. Wiem, że czasem trzeba dojechać do komisji wyborczej, ale nasz głos ma znaczenie: wybieramy na lata - podkreśla ekspertka.

"Niech wieś zyska na znaczeniu"

- Chciałabym żeby polska wieś w końcu zyskała na znaczeniu. W świadomości wielu osób wciąż kojarzy się z rolnictwem, z biedą i "końcem świata". Ale ona wcale taka nie jest. Gdyby tylko nieco więcej w nią zainwestować, wtedy każdy poczuje się tutaj dobrze. Tak jak mówiłam, moja, w porównaniu z innymi, jest mocno rozwinięta. Ale wciąż znam takie, gdzie do ideału brakuje wiele. Dlaczego? Bo kiedy mieszkańcy o nią nie zadbają, na polityków zupełnie nie ma co liczyć.

Jak dla mnie wieś stoi w miejscu szczególnie w tych najbardziej oddalonych zakątkach a jedynie w miejscach najbardziej "reprezentacyjnych" coś się dzieje - podsumowuje Aleksandra w rozmowie z Interią.

***

Akcja "Kobiety mają głos". 15 października w Polsce odbędą się wybory parlamentarne. Na kilka tygodni przed tym wydarzeniem kraj będzie żył polityką. Kampanijne spotkania, kontrowersyjne hasła, nieoczywiste spoty, obietnice, nadzieje i plany - z tej wielowarstwowej narracji w serwisach Lifestyle wyławiamy wątki, którą są szczególnie ważne dla kobiet. W cyklu "Kobiety mają głos" piszemy o tym, w jaki sposób Polki podejmują  wyborcze decyzje, rozmawiamy z mieszkankami miast i wsi, spotykamy się z młodymi dziewczynami i seniorkami, z matkami i bezdzietnymi, z pracującymi i tymi, które zajmują się domem. Wszystkim rozmówczyniom stawiamy pytania: jakiej Polski chcecie? Z jakimi emocjami idziecie na wybory? Jak wyobrażacie sobie przyszłość? I zachęcamy: 15 października idźcie do urn. Skorzystajcie ze swoich praw. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kobiety mają głos | wybory 2023 | polska wieś
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy