"Nie jesteśmy kobietami ani mężczyznami". Osoby niebinarne walczą o uznanie ich tożsamości
"Nie jesteśmy kobietami i nie jesteśmy mężczyznami". Osoby niebinarne wciąż są narażone na brak akceptacji i dyskryminację. Z okazji Międzynarodowego Dnia Osób Niebinarnych osoby członkowskie kolektywu Rada Języka Neutralnego, tworzącego stronę zaimki.pl, opowiadają m.in., o co walczy ich społeczność, dlaczego język inkluzywny jest tak ważny oraz na czym skupia się ich działalność.
Julia Grabania: Jak wytłumaczylibyście/łybyście pojęcie niebinarności komuś, kto nigdy wcześniej o nim nie słyszał?
Tess [ono/jego, ona/jej]: Większość osób ma świadomość, jakiej jest płci, zapytałobym więc, skąd dana osoba wie, czy jest mężczyzną/kobietą, a potem wyjaśniłobym, że na tej samej zasadzie ja wiem, że nie jestem ani jednym, ani drugim. Niebinarność może być czymś pomiędzy kobiecością a męskością, a może być czymś całkowicie odrębnym, wychodzącym poza tę skalę. Łączy nas to, że wiemy, że nie jesteśmy kobietami i nie jesteśmy mężczyznami.
Andrea [ono/jeno]: Słysząc, że są więcej niż dwie płci, osoby często domagają się konkretnych liczb, jasnych klasyfikacji - ile dokładnie jest płci, co kogo, do której "kwalifikuje"? Tak długo żyły w świecie, gdzie są tylko dwie opcje, z góry narzucone przy urodzeniu na podstawie genitaliów, powiązane z konkretnymi stereotypami i normami społecznymi, że nawet jeśli są otwarte na inne opcje, to chcą tylko rozszerzyć patriarchalne schematy na jakąś "trzecią płeć", natomiast ciężko jest im zrozumieć wolność, z jaką wiąże się... porzucenie tych schematów. Lubię porównywać liczenie płci do liczenia barw: ile jest kolorów? Przecież nie ma sensu spierać się o to, czy karmazynowy liczyć jako osobny kolor, czy "tylko" jako odcień czerwonego, nie ma sensu dzielić gradientów na piksele. A już na pewno nie można powiedzieć, że kolory są tylko dwa, jasny i ciemny.
O co walczą osoby niebinarne w Polsce?
Tess: O prawo do istnienia, o godność, o szacunek. O możliwość oznaczenia w dowodzie płci jako X albo całkowite zniesienie oznaczeń płci. O zauważenie nas w badaniach statystycznych, bo w obecnej sytuacji jesteśmy zmuszone do kłamania. O reprezentację w mediach i w popkulturze. O brak uporczywego misgenderowania (zwracania się do osoby transpłciowej/niebinarnej w sposób inny, niż sobie życzy - przyp. red.). O zauważenie, że istnieje coś poza kobiecością i męskością, że świat nie musi być binarny.
Sprawdź też: Sara Ramirez jako osoba niebinarna w "I tak po prostu...". Postaci, które grała, wyprzedzały jej własne życie
Jak funkcjonować w świecie, który jest tak binarny?
Tess: W skrócie: trudno. Musimy mierzyć się ze świadomością, że większość społeczeństwa będzie nam przypisywać płeć męską lub żeńską, co w wielu przypadkach oznacza ciągłe misgenderowanie. W Polsce w dowodzie musimy mieć wpisane K lub M, co może być źródłem dysforii - binarne osoby transpłciowe mogą przejść prawną tranzycję (choć sam proces jest paskudny i może być traumatyczny), my musimy wybrać "mniejsze zło", ponieważ nie istnieje u nas oznaczenie płci jako X.
Regularnie słyszymy, że nasza tożsamość to subkultura albo moda, że nam przejdzie albo podtykane są nam "dowody" na to, że jednak jesteśmy binarne. W moim przypadku wiązało się to z ciążą - kiedy napisałom w sieci, że będę mieć dziecko, posypały się wiadomości, że wreszcie przestanę się wygłupiać, bo ciąża to dowód na kobiecość.
Regularnie słyszę też, że jestem heteroseksualną kobietą, której się nudzi, więc podszywa się pod ruch LGBTQ+, mimo że jestem też bi/panseksualne i nie raz obrywało mi się za moją orientację, np. w szkole grożono mi obniżeniem oceny z zachowania za to, że zaprosiłom na połowinki dziewczynę, w dodatku przyszłyśmy w spodniach, koszulach i pod krawatem. Potem usłyszałom też, że jeśli spróbuję powtórzyć to samo na studniówce, to nie będzie mi wolno tańczyć poloneza. Już wcześniej spotykałom się z bifobią (dyskryminacja wobec osób biseksualnych - przyp. red.) i bi-erasure (ignorowanie istnienia osób biseksualnych - przyp. red.), ale odkąd wyoutowałom się jako osoba niebinarna, stało się to przykrą normą - osoby twierdzące, że prawa osób transpłciowych są przeszkodą dla lesbijek, gejów i osób biseksualnych, podważają moją orientację jako dodatek do enbyfobii (dyskryminacja wobec osób niebinarnych - przyp. red.). Korzystanie z niebinarnych form w przestrzeni publicznej często wiąże się z zaczepkami i wyśmiewaniem, nie raz usłyszałom, że powinnom się leczyć psychiatrycznie.
W związku z kampanią wyborczą nasiliła się nagonka na osoby LGBTQ+, obrywamy więc transfobią i enbyfobią. Aż 88% wyoutowanych nastoletnich osób LGBTQ+ spotyka się z dyskryminacją ze strony swoich ojców, a 75% - ze strony matek. Do tego dochodzą osoby niewyoutowane, które zbyt boją się wyznać prawdę o sobie. Warto zauważyć, że nawet w tej statystyce pojawiają się tylko ojcowie i matki; osoby niebinarne w zasadzie nie istnieją w oficjalnych danych.
Skąd bierze się aż tak duże przywiązanie do płci widoczne nawet w takich kwestiach jak ubrania, kosmetyki czy jedzenie?
Tess: Z marketingu! Pink tax pozwala sprzedać ten sam towar drożej tylko z powodu targetowania go na kobiety. Z wyliczeń European Wax Center wynika, że różowy podatek kosztuje kobiety aż 1300 dolarów rocznie, z kolei NYC Department of Consumer podlicza, że produkty oznaczone jako "dla kobiet" kosztują średnio o 7% więcej. Kapitalistom stereotypy po prostu się opłacają.
Spójrzmy dalej: w jakiejś rodzinie jest dwoje dzieci. Jako pierwsza urodziła się dziewczynka, zgodnie ze stereotypami otrzymała mnóstwo różowych ubranek. Wyrosła już z nich, urodził się chłopczyk. Część rodziców, zamiast ubierać go w używane ubranka, kupi nowe, ponieważ "nie wypada", żeby chłopiec pokazał się w różu. Przecież ktoś mógłby go wziąć za dziewczynkę!
A że stereotypy otaczają nas od urodzenia, to wiele osób reprodukuje je nieświadomie. I tak to się kręci... Na szczęście coraz więcej się o tym mówi, coraz więcej jest osób gender non-conforming (osób, których ekspresja płciowa wychodzi poza binarny podział i stereotypowe role kobiet i mężczyzn - przyp. red.).
Andrea: Sztywno określone role płciowe to też bardzo ważny element patriarchatu. Społeczeństwo wmawia sobie, że kobiety "z natury" są takie i siakie, a mężczyźni tacy czy owacy, że płeć determinuje, do jakich zawodów się nadajesz, gdzie jesteś w społecznej hierarchii, na jakie prawa zasługujesz. Nawet rzeczy tak błahe jak ubrania czy makijaż są istotną częścią cementowania tej hierarchii - jeśli na każdym kroku widzimy różnice, co komu wypada na siebie założyć, wyśmiewamy osoby, które odważają się te granice rozmywać, to zaczynamy wierzyć, że nasza płeć rzeczywiście determinuje w naszym życiu niemal wszystko. Starajmy się w człowieku widzieć najpierw człowieka - a nie płeć i związane z nią stereotypy i role.
Ciężko też nie wspomnieć o wpływie kolonializmu na nasze postrzeganie płci. Wiele osób myśli, że niebinarność to jakiś nowy wymysł - podczas gdy w wielu kulturach od wieków istnieją i są celebrowane kategorie włączające osoby nie-cis i niebinarne, jak chociażby hidźry, fa'afafine czy muxe. Ta otwartość na różnorodność płciową została jednak w ostatnich wiekach przemocą zagłuszona przez zachód. Na szczęście świat odkrywa ją na nowo.
Dlaczego tak ważne jest pytanie o zaimki, a następnie przestrzeganie czyjejś woli?
Tess: Pytając o zaimki, wykazujemy otwartość - dajemy sygnał, że będziemy szanować czyjąś tożsamość. Oczywiście dana osoba może podać je pierwsza... ale może też bać się odsłonić, w obawie przed transfobią czy enbyfobią. Pytając, dajemy sygnał: tu jesteś u siebie.
Uporczywy misgendering może prowadzić do dysforii, a więc do cierpienia. To przykład transfobicznej przemocy.
Czytaj także: Niebinarność - nowe spojrzenie na kwestię płci
Czy można w jakiś sposób sprawić, aby język polski był bardziej inkluzywny pod kątem niebinarności?
Tess: Oczywiście! Przecież to tym zajmujemy się od trzech lat. Możemy mówić "szanowni państwo" zamiast "panie i panowie", używać osobatywów... Choć samo słowo "osobatywy" wymyślił Sybil Grzybowski z Rady Języka Neutralnego, to przecież już wcześniej istniały one w naszym języku: osoba niewidoma, osoba z niepełnosprawnością, osoba w kryzysie bezdomności.
Andrea: Warto też zapoznać się z naszym Słownikiem inkluzywnego języka. Podpowiadamy w nim, jakich utartych zwrotów lepiej unikać, bo są one podszyte konotacjami wykluczającymi różne grupy. Na przykład: zamiast "ono identyfikuje się jako niebinarne", mówmy po prostu "ono jest niebinarne" - tak samo jak mówimy o cis kobiecie, że jest kobietą, a o cis mężczyźnie, że jest mężczyzną; bez sugerowania w podtekście, że czyjaś tożsamość to wybór czy fanaberia. Podobnie, od zwrotu "zmiana płci" właściwsza jest "korekta płci" lub "tranzycja" - bowiem nasze ciało nie determinuje naszej płci, nie możemy jej zmienić - ale możemy je skorygować, by lepiej pasowało do oczekiwanego wyglądu.
Działalność na jakich płaszczyznach jest najważniejsza, aby poprawiać życie osób niebinarnych?
Andrea: Nasz kolektyw skupia się na płaszczyźnie językowej, ponieważ na tym się znamy i ten temat jest nam bliski. Wierzymy też, jak to ujął Ludwig Wittgenstein, że "granice mojego języka wyznaczają granice mojego świata" - czynienie języka bardziej inkluzywnym pozwala nam lepiej poznać i opisać zjawiska, na które wcześniej brakowało słów. Wierzymy, że może to utorować drogę do postępu na innych, równie ważnych płaszczyznach.
Istotna jest też na przykład reprezentacja - czy to w mediach czy w życiu publicznym. Im bardziej osoby niebinarne są widoczne i dumne, tym więcej jest dla nas wszystkich zrozumienia, a mniej hejtu. Jeśli znamy je z Netflixa, z TikToka, z telewizji, z książek - to łatwiej nam jest zaakceptować je w codziennym życiu. A i samym osobom niebinarnym pomaga to widzieć, że nie są same.
Ważne są też aspekty prawne, jak zerwanie z uzależnianiem zdolności do małżeństwa od czyjejś płci, reforma znaczników płci w dokumentach czy ochrona przed dyskryminacją.
Jakie aspekty Waszej działalności uważacie za najważniejsze?
Tess: Pokazujemy, że można być osobą niebinarną oraz okazywać to w języku. Dodajemy odwagi osobom, które do tej pory siedziały w szafie albo zmuszały się do binarnych form, bo nie wiedziały, że można inaczej albo bały się ostracyzmu. Dzięki nam i Niebinarnemu Spisowi Powszechnemu wiedzą, że nie są jedyne.
Andrea: Podejmujemy się wielu działań, ale jeśli miałobym wybrać jedno, to najważniejszy jest dla mnie chyba właśnie Niebinarny Spis Powszechny - coroczne badanie naszego języka na kilkutysięcznej próbce osób niebinarnych. Dowiadujemy się dzięki niemu na bieżąco, jak język się rozwija, co wpływa na nasze decyzje językowe, co nas powstrzymuje przed wyrażaniem się w pełni, na jakich aspektach działalności powinnośmy się skupić, a przede wszystkim widzimy dzięki niemu, że nasza praca ma sens, pokazujemy osobom niebinarnym, że nie są same, a reszcie świata, że nasza tożsamość i potrzeba wyrażania jej w języku są istotnymi zagadnieniami, które warto brać na poważnie.
Niedługo będziecie obchodzić trzecie urodziny portalu zaimki.pl. Co uważacie za największe osiągnięcie podczas tego okresu?
Tess: Z mojej perspektywy chyba to, że słowa takie jak "neutratywy" (termin wymyślony przez Pawła Dembowskiego), "osobatywy", "dukatywy" (stworzone przez Sybila Grzybowskiego), "dukaizmy" czy określenie "rodzaj neutralny" zamiast "rodzaj nijaki" pojawiają się także poza bańką LGBTQ+ czy osób językoznawczych. Widać, że powoli przebijamy się do mainstreamu, spotykamy się np. z opiniami, że może neozaimki to przesada, ale rodzaj neutralny (nijaki) jest już ok. Trzy lata temu to było nie do pomyślenia. Osobiście uwielbiam też wszystkie publikacje w konserwatywnych, prawicowych mediach - oczywiście, że pokazują nas jako zagrożenie, ale inkluzywność jest dla tych środowisk czymś tak niewyobrażalnym, że próbując nas wyśmiać, po prostu nas cytują. Dzięki temu docieramy do środowisk, do których nie miałobyśmy szans dotrzeć!
Całkiem niedawno miałom przyjemność prowadzić szkolenie o tym, dlaczego warto korzystać z form niebinarnych oraz neutralnych płciowo dla osób zatrudnionych w sporej korporacji. Ogromnym osiągnięciem jest moim zdaniem to, że propozycja tematu wyszła oddolnie! Zostałośmy zaproszone nie dlatego, że ktosio uznało, że to będzie dobrze wyglądać w sprawozdaniu, tylko dlatego, że była realna potrzeba, chęć poszerzania wiedzy.
Andrea: Jestem dumne z tego, że jesteśmy traktowane i opisywane jako osoby eksperckie, proszone o wypowiedzi, konsultacje, mecenaty nad książkami. Z początku mnie to szokowało, bo choć mamy w kolektywie osoby z formalnym wykształceniem językowym, to ja na przykład jestem programiszczem, nie żadnym autorytetem językowym. Ale z czasem zaczęłom dostrzegać, że to właśnie świetne podejście! Pytajmy osoby, których dana kwestia dotyczy! O języku osób niebinarnych najwięcej będą wiedziały... osoby niebinarne, czyli osoby, które na co dzień go używają i którym zależy na jego rozwoju. Tworzymy go, promujemy i badamy oddolnie - a osoby dziennikarskie, redaktorskie itp. wcale nie domagają się odgórnego "zatwierdzenia" naszej działalności, nie zależy im na aprobacie Rady Języka Polskiego czy któregoś ze znanych profesorów. To moim zdaniem ogromna zmiana w mentalności.
Jakie macie plany na przyszłość?
Andrea: Obecna działalność już zajmuje nam sporo wolnego czasu i energii, dlatego jesteśmy ostrożne z nowymi inicjatywami, warto skupić się na kontynuowaniu i dopracowywaniu istniejących. Aczkolwiek oczywiście jesteśmy otwarte na pomysły!
Na pewno wkrótce rozszerzy się lista wspieranych języków w ramach projektu Pronouns.page - mamy ich już siedemnaście, a osoby wolontariackie z całego świata pracują nad kolejnymi.
Tess: Ostatnio pojawiłom się z naszym transparentem na Marszu Równości w Poznaniu, byłoby super, jakby częściej udało nam się bywać w terenie, nie tylko w sieci.