Paulo Coelho: Intuicji można się nauczyć
Ciepłe spojrzenie brązowych oczu Paulo Coelho, dobrze znane czytelnikom ze skrzydełka okładki jego ostatniej książki "Zdrada" (Drzewo Babel, 2014), oprawione jest w wyraziste oprawki czerwonych okularów. Autor, ubrany cały na czarno, z uśmiechem wita nas w progu swojego genewskiego mieszkania i szerokim gestem zaprasza do środka.
Jasne podłogi, białe ściany, na których wiszą kolorowe obrazy żony pisarza, Christiny, mało mebli, dużo przestrzeni, żadnych zbędnych przedmiotów. Na blacie dużego stołu w jadalni stoi ogromny bukiet świeżych kwiatów. Kryształowe kieliszki wypełni zaraz spieniony szampan, a zęby zatopimy w przepysznym cieście z rabarbarem. Państwo Coelho wiedzą co zrobić, aby goście w ich domu poczuli się wyjątkowo.
Magdalena Kalwas-Śliwińska: Pana językiem ojczystym jest portugalski, moim polski, a rozmawiamy po angielsku. Czy język, którego używamy może wpływać na nasze postrzeganie świata?
Paulo Coelho: Gdy rozmawiamy w języku obcym, nie mamy możliwości użycia tak wielu słów, jakie oferuje nam język ojczysty. A zatem staramy się wszystko upraszczać. Bywa to korzystne. Gdy do opisania swojego problemu nie stosujesz zbyt wielu słów, staje się on mniejszy. Uważam na przykład, że mieszkając w Genewie i będąc zmuszonym do codziennego używania języka francuskiego, odnoszę pewną korzyść.
- Dla pisarza bardzo przydatna jest bowiem umiejętność ograniczania się do najbardziej podstawowego zasobu słów. Ego podpowiada mu, aby stosować skomplikowane słownictwo, którego nikt nie rozumie, bo może przez to popisać się swobodą i obyciem. Ja jednak jestem zwolennikiem prostego języka, oczywiście przy zachowaniu istoty przekazu. Prostota jest przecież esencją poezji, która nie korzysta z wielu słów.
Wiele osób dwujęzycznych mówi, że posługując się jednym językiem czuje się na przykład bardziej ekstrawertyczna niż gdy mówi w drugim, równie dobrze znanym języku. Czy ma pan podobne odczucia?
- Och nie, ja jestem ekstrawertykiem w każdym języku!
Świetnie, nasz wywiad tylko na tym skorzysta. A czy mógłby pan pisać w języku obcym?
- Jestem w stanie pisać krótkie teksty po angielsku, jednak, żeby napisać książkę, stworzyć coś co płynie z mojego serca, muszę używać mojego języka ojczystego, portugalskiego.
Nadszedł czas na podchwytliwe pytanie...
- Proszę bardzo... (uśmiecha się zachęcająco)
W swojej twórczości podkreśla pan jak ważna jest umiejętność odczytywania znaków, które los podsuwa nam, aby pokazać właściwą drogę. Jak jednak odróżnić głos intuicji od zwykłego kaprysu chwili?
- Wrócimy na chwilę do pierwszego pytania. Intuicja, umiejętność odczytywania znaków jest jak zdolność posługiwania się językiem - musisz się go nauczyć. Ale możesz to zrobić tylko wtedy, gdy dasz sobie przyzwolenie na popełnianie błędów. Inaczej nigdy nie zaczniesz się nim posługiwać. To samo dotyczy języka intuicji - uniwersalnego, bo płynącego prosto z serca.
- Nasze umysły czasami nie potrafią rozpoznawać znaków. Na początku czujesz się więc niepewnie i popełniasz kilka błędów. Jeśli jednak nie ustaniesz w poszukiwaniu znaków, w końcu uda ci się je dostrzec i odniesiesz zwycięstwo. Zdolność odczytywania znaków stanie się... może nie automatyczna, ale spontaniczna: nie będziesz musiał myśleć, po prostu to poczujesz. Język intuicji jest więc nade wszystko czymś, co czujesz. Kiedy się go uczysz, popełniasz błędy, ale z czasem wiesz już jak odróżniać prawdziwe znaki od złudzenia.
Przykład z nauką języka był bardzo czytelny. A co ma większy wpływ na nasze życie: przeznaczenie czy nasze własne wybory?
- Nie patrzę na to w ten sposób. Myślę, że każdy ma swoje przeznaczenie do wypełnienia i ono stanowi 100 proc. naszego życia. Możemy jednak wybierać to, w co wierzymy. Jeśli podążasz za swoim przeznaczeniem, to podejmujesz właściwe decyzje. Nawet jeśli się pomylisz i zboczysz na niewłaściwą ścieżkę, Bóg i tak cię dostrzeże i powie: "To jest dzielna osoba, pomogę jej" i z powrotem skieruje cię na dobrą drogę.
Hmmm... Czyli w skrócie...
- W skrócie: twoje decyzje są zawsze dobre, nawet, jeśli wydają ci się złe, bo i tak doprowadzą cię do twojego przeznaczenia.
A gdyby mógł pan podróżować w czasie, gdzie by się pan udał: do przeszłości czy do przyszłości?
- Zostałbym w teraźniejszości. Nie wierzę w ogólnie przyjętą ideę czasu. Czas to nasz wynalazek. Wierzę za to, że teraz, w tym momencie, konstruowana i niszczona jest nasza przeszłość i przyszłość. Tu i teraz to wszystko, co mam.
I nie ma nic, co chciałby pan wiedzieć na temat przyszłości?
- Nie, nie ma. To znaczy, pewnych rzeczy oczywiście jestem ciekawy, ale swoją przyszłość konstruuję w tym momencie swoim nastawieniem.
Wiele ludzi chciałoby znać swoją przyszłość, ale nie pan?
- Och, taka wiedza popsułaby całą zabawę!
A czy był pan kiedyś u wróżki lub jasnowidza?
- Tak, byłem. Nie dowiedziałem się jednak niczego nowego. Z całym szacunkiem, wiele z tych osób mówiło prawdę i wierzę, że istnieją ludzie posiadający zdolność przewidywania przyszłości, jednak to był zupełnie inny moment w moim życiu. Teraz jestem bardziej zainteresowany nie tym, gdzie będę, ale tym, gdzie znajduję się obecnie.
Zadałam panu pytanie o przewidywanie przyszłości, bo wiele lat temu zdarzyło mi się poznać naprawdę świetnego jasnowidza, którego zapytałam czy jego umiejętności to dar czy też coś, co można wytrenować. A on odpowiedział: "Trzeba czytać znaki, jak w "Alchemiku" Paulo Coelho..."
- Tak? Ooo... (pisarz uśmiecha się zaskoczony)
Skoro mówimy o "tu i teraz": mieszkał pan w wielu różnych krajach, obecnie żyje pan w Szwajcarii. Czy jest jakaś korzyść z bycia imigrantem?
- Nigdy nie postrzegałem siebie jako imigranta, zawsze wolałem być "miejscowym". Człowiek staje się imigrantem poprzez swoje nastawienie. Oczywiście, masz swoje korzenie i kulturę, ale jednocześnie musisz szanować korzenie i kultury innych ludzi. Do mieszkania zagranicą podchodzę więc jak do bycia miejscowym albo jak do zdobywania nowego doświadczenia w życiu. Wiele osób podróżując czy przeprowadzając się do innego kraju zaczyna od narzekania: "Ojej, w moim kraju to i tamto jest lepsze..."
Zaczynają porównywać...
- Tak, a to prowadzi do katastrofy! Dlatego, jeśli przybywasz do nowego miejsca, nie porównuj, ale wmieszaj się w jego kulturę.
Bardzo ciekawi mnie pana warsztat pisarski. Co bardziej czyni pana pisarzem: dyscyplina czy inspiracja?
- Obydwie te składowe są niezbędne.
A jeśli ma pan coś do napisania na konkretny termin, czas goni, ale strasznie nie chce się panu pisać, co pan wtedy robi - zmusza się do pisania czy czeka na lepszy czas?
- Nigdy nie mam narzuconych konkretnych terminów dostarczenia tekstów. Piszę wtedy, kiedy mam na to ochotę. Kontrakty podpisuję zwykle już po napisaniu książki. Przez pewien czas rzeczywiście publikowałem regularnie krótkie teksty w wielu czasopismach, które musiały się ukazać w konkretnym czasie, ale ponieważ lubię pisać, robiłem to z dużym wyprzedzeniem. Dla przykładu dla zabawy napisałem tekst o zegarkach dla jednej ze szwajcarskich firm. Na początku przedstawiciele tej firmy dali mi rok czasu na zrealizowanie zlecenia. Odpowiedziałem im: "Panowie, to niemożliwe. Będę cierpiał przez 360 dni, a następnie pisał przez te ostatnie pięć, które mi pozostały. Proszę, dajcie mi na to tydzień". I tak się stało.
Wiele osób uważa, że jako pisarz bardzo dobrze wczuwa się pan w postaci kobiet. Czy w związku z tym zdarzyło się panu być prześladowanym przez swoje czytelniczki, które wierzyły, że tak świetnie je pan rozumie, iż pragną spędzić z panem resztę swojego życia, bo jest pan ich bratnią duszą?
- Wszyscy jesteśmy bratnimi duszami, bo pochodzimy z tego samego źródła. Myślę, że dlatego w pewien sposób identyfikuję się z kobietami. Są one moim źródłem inspiracji. Ja z kolei mogę dawać im inspirację - to rodzaj wymiany. Nigdy jednak nie zdarzyło mi się, aby któraś z nich mnie prześladowała.
Kto powinien przeczytać pana ostatnią książkę "Zdrada"?
- Wszyscy! (śmieje się głośno)
A czy myśli pan, że są osoby ze skłonnością do zdrad?
- Nie. I moim celem nie jest ocena cudzołóstwa. W swojej książce chciałem raczej pokazać, że ludzi czasem niepokoi zdrada, ale można o niej rozmawiać bez oceniania tego czy jest ona dobra czy zła. Każdy musi sam znaleźć na to odpowiedź.
Czemu ludzi pociąga władza?
- Prawdziwą władzą jest zdolność do miłości. Jeśli potrafisz kochać, jesteś potężny.
A czy są ludzie niezdolni do miłości?
- Myślę, że każdy potrafi kochać. Nie wszyscy jednak są na tyle odważni, aby to okazywać.
Dobrze powiedziane...
- Bo to prawda.
Zadałam panu wiele pytań. A czy jest takie pytanie, które sam pan sobie ostatnio zadawał?
- (chwila ciszy) Tak. Kto wygra tegoroczne mistrzostwa świata w piłce nożnej (śmiech).
Magdalena Kalwas-Śliwińska wygrała możliwość przeprowadzenia wywiadu z Paulo Coelho w konkursie organizowanym przez Styl.pl i wydawnictwo Drzewo Babel. Rozmowę odbyła w czerwcu 2014 roku w Genewie. Na antenie Polskiego Radia Jedynki, w audycji Moje książki o godz. 20:10 możecie wysłuchać nagrań wywiadów wyróżnionych w naszym konkursie: 26 czerwca wywiad Adama Dębowskiego, a 2 lipca Hanny Grygielskiej-Michalak.