Uważamy je za brzydkie, czasem wręcz odrażające. Dla innych to szczyt piękna
Piękno to pojęcie względne. W dużej mierze zależy od epoki i szerokości geograficznej. To, co w Europie czy szerzej w zachodniej kulturze uchodzi za urodziwe, w innych kręgach kulturowych jest wysoce niepożądane i odwrotnie. Lista przykładów, które pokazują, jak wąska granica dzieli piękno i brzydotę oraz w jak dużej mierze to, co "piękne" uwarunkowane bywa kulturowo, jest długa — a oto kilka przykładów.
Atrakcyjna kobieta o czarnych zębach
We współczesnej Europie (i nie tylko), gdzie piękne białe zęby uważane są za atrakcyjne, a gwiazdy filmowe i influencerzy na potęgę piłują swoje naturalne kły i siekacze by założyć śnieżnobiałe licówki — zwyczaj poczerniania zębów nie mieści się w głowie. Tymczasem w Japonii przez dziewięć w porywach do jedenastu wieków czarne zęby uchodziły za niezwykle atrakcyjne.
Ohaguro — to japoński zwyczaj poczerniania zębów przy pomocy specjalnej pasty. Dokładnie nie wiadomo kiedy poczernianie zębów stało się modne. Jedni historycy mówią o okresie Nara (VIII wiek), inni wskazują na epokę Heian, czyli IX — X wiek. Natomiast pierwsze wzmianki pisane pochodzą z “Genji monogatarii", czyli “Opowieść o Genjim", której autorką była dama dworu żyjąca na przełomie X i XI wieku.
W okresie Heian czarne zęby nosiła jedynie arystokracja, jednak jak to często w historii bywało i to niezależnie od szerokości geograficznej, niższe warstwy społeczne starając się dorównać szlachcie, przejmowały ich zwyczaje. Tym sposobem ohaguro w okresie Edo (1603 - 1868 r.) stało się powszechną praktyką. Gdy w 1870 r. cesarz Mutsuhito zakazywał noszenia mieczy, czy tradycyjnej samurajskiej fryzury, na jego liście znalazło się też poczernianie zębów. W erze Meji Japonia chciała otwierać się na Zachód (a przynajmniej ludzie u władzy tego chcieli) stąd zakazy dotyczące wielu tradycji. Faktycznym końcem ohaguro było jednak publiczne pokazanie się cesarzowej Haruko bez poczerniałych zębów w 1873 r.
Co takiego Japończycy widzieli w czarnych zębach? Cóż w tym przypadku odpowiedzi także są niejednoznaczne. Zdaniem jednych dzięki czarnym zębom usta wydawały się delikatniejsze i bardziej miękkie, co czyniło ich właściciela atrakcyjniejszym. Według innych źródeł naturalne zęby wyglądały niezwykle żółto na tle modnego wówczas makijażu, który nakazywał malować twarz na biało. Dla ukrycia naturalnego odcienia zębów Japonki postanowiły farbować zęby na czarno, co zaczęło uchodzić za niezwykle atrakcyjne.
Ohaguro nie było wyłącznie domeną kobiet, robili to także mężczyźni. Z czasem pojawił się zwyczaj, że zęby poczerniają dorastający chłopcy i dziewczęta, później robiły to mężatki — co sprawiło, że czarne zęby zaczęły się kojarzyć także z dojrzałością seksualną.
Do poczerniania zębów Japonki wykorzystywały specjalną pastę przygotowaną z orzechów sumaka, octu, octanu żelaza, żywic i wyciągów roślinnych z domieszką zielonej herbaty i wina ryżowego. Ohaguro należało powtarzać regularnie, bo po kilku dniach zęby traciły swoją głęboką czerń. Pasta miała też zapobiegać próchnicy i pozytywnie wpływać na uzębienie.
Choć ohaguro to japońska nazwa, zwyczaj czernienia zębów był popularny również w innych krajach, między innymi w Wietnamie, Birmie czy Indiach. Hinduski wierzą nie tylko, że czernidło zapewnia zdrowie ich zębom, ale również zabezpiecza opętaniu przez duchy, które nie mogą wejść do organizmu ustami.
Skóra alabastrowa niczym płatek śniegu
Podczas gdy na Zachodzie kupujemy samoopalacze, chodzimy na solarium, czy niczym naleśnik na patelni obracamy się, leżąc na plaży bądź łące, aby zapewnić ciału równomierną złoto-brązową opaleniznę, w Azji kobiety noszą parasole, długi rękaw a czasem nawet rękawiczki, aby ich skóry nie dotknął żaden promień słońca. Zachód jest zakochany w ciemnej, ogorzałej cerze, która symbolizuje zdrowie, podczas gdy na Wschodzie ideałem jest twarz biała niczym płatek śniegu. W Korei, Indiach, Singapurze jeszcze w latach osiemdziesiątych spotkać można było reklamy kremów, zabiegów i innych specyfików rozjaśniających karnację. Taka idealna, alabastrowa skóra uchodzi bowiem za piękną. Mało tego, w wielu krajach Wschodu mówi się o "zdrowej bieli skóry".
Trend na wybielanie skóry znacznie przycichł po tym, jak okazało się, że tego typu kosmetyki bywają niebezpieczne dla zdrowia. Dziś w większej mierze niż jasna, liczy się doskonała cera, czyli gładka i bez przebarwień. Choć nadal zdarzają się sytuacje, w których modelki o naturalnej ciemniejszej skórze, na reklamach są o wiele bledsze.
W Afryce do dziś sprzedawane są kosmetyki rozjaśniające cerę. Jak podaje Światowa Organizacja Zdrowia (dane z 2023 roku), od 25 do 80 proc. (w zależności od kraju) Afrykanek wybiela skórę regularnie. 77 proc. Nigeryjek, 50 proc. Senegalek czy 66 proc. Kongijek. WHO uważa problem rozjaśniania cery za wymagający szybkiej reakcji, bo "wybielacze" do skóry to wyjątkowo szkodliwe kosmetyki.
Jednak uznawanie śnieżnobiałej cery za urodziwą nie jest wyłącznie domena Azjatek, czy Afrykanek. Wystarczy spojrzeć w “Baśnie braci Grimm", gdzie niebywale urodziwa Śnieżka swoje imię zawdzięcza alabastrowej skórze. Nie tylko Niemcy w XIX wieku uważali białą cerę za wyznacznik piękna. Już w okresie średniowiecza, a później renesansu większość Europejczyków uważała, że jasna cera jest wyjątkowo urodziwa. W zasadzie do XIX wieku arystokratki unikały słońca, aby ich cera pozostała delikatna i jasna. Ogorzała słońcem cera była domeną chłopek, które pracując w polu, nie miały innego wyjścia jak wystawianie skóry na jego promienie, toteż biała cera kojarzyła się z wysublimowanym, arystokratycznym wzorcem piękna.
Zobacz również: Od wieków stosowana do pielęgnacji twarzy, ciała oraz włosów. Masz ją w kuchennej szafce
Mała stópka idealnej żony
Wielkość stóp kobiety dla większości członków zachodniego kręgu kulturowego nie ma znaczenia. Jednak przez setki lat w Chinach to właśnie mała stopa uchodziła za objaw piękna. Idealna żona powinna mieć niewielką stópkę, toteż dbający o dobro córki rodzice już w wieku 3 - 5 lat krępowali jej stopy. Dziecko rosło, ale stopa nie miała miejsca, aby się rozwijać, zaczynała boleć, a w końcu obumierała i chodzenie stawało się niemożliwe.
Stopy Chinek miały nie więcej niż 12 centymetrów, a kobiety o najmniejszych nazywano “złotymi lotosami" i uchodziły za idealne żony. Krępowanie stóp było niezwykle szkodliwe dla kobiet, jednak idea pięknej stopy była tak silna, że dopiero ingerencja państwa zakazująca krępowania stóp oraz wysokie kary pozwoliły uporać się z tym urodowym zwyczajem. Ostatnie znane przypadki tego procederu pochodzą z lat 60 XX wieku. Więcej na temat krępowania stóp i innych niebezpiecznych dla zdrowia praktyk upiększających dowiesz się z artykułu: Dla urody trzeba cierpieć? Niektórzy byli zdolni dla niej umrzeć.