Elżbieta Kazusek: Nasze pokoje są jak konfesjonały
- Nasze pokoje są jak konfesjonały. Słyszymy wiele trudnych i smutnych historii. Zawsze zachowujemy je dla siebie. Staramy się towarzyszyć, być obok. Czasem klientki piszą do nas listy, bardzo się wzruszam, kiedy je czytam. Zachowałam kilka na pamiątkę, ale wiele takich poruszających i pięknych chwil mam w głowie - mówi w rozmowie z Interią, Elżbieta Kazusek, która pracuje w salonie z perukami ROKOKO. - Nasze klientki nie przychodzą do nas tylko po peruki, staramy się dawać im znacznie więcej - dodaje.
Agnieszka Maciaszek, Interia.pl: Po co chorym kobietom peruki?
Elżbieta Kazusek: - Zacznę od tego, że wiele kobiet bardziej przeżywa utratę włosa, niż utratę piersi. Twierdzą, że braku piersi nie widać. Teraz mamy takie możliwości leczenia, że wiele kobiet, które przyjmują chemię, kontynuuje pracę. Tak było ze mną, choć zawsze brałam sobie kilka dni wolnego, bo nie wiedziałam, jak będę się czuła. I kiedy zachorowałam po raz pierwszy, i po 15 latach, kiedy miałam nawrót. Właśnie z tego powodu kobiety chcą wyglądać dobrze, zachować choćby pozory normalności. Są oczywiście panie, zwłaszcza młodsze, które wybierają inne rozwiązania - turbany, czapki, chustki. Jednak dla wielu kobiet włosy są najważniejszym atrybutem.
Włosy są ważne tylko dla nich czy może dla ich otoczenia?
- Czasem potrzebne są także rodzinie, która choruje wraz z pacjentką. Dopiero kiedy zachorowałam, doświadczyłam tego, że wypadanie włosów jest bolesne. To takie uczucie, jakby ktoś nakłuwał głowę szpilkami. Trudno było mi położyć ją na poduszce czy czesać te włosy, które mi jeszcze zostały. Poprosiłam więc męża, żeby mi je ogolił. Wiem, że to było dla niego straszne przeżycie, golił te włosy i dławił się łzami. Za pierwszym razem dał sobie radę, ale kiedy zachorowałam ponownie, już nie - musiałam dokończyć golenie sama.
- Dzieci, które miały 17 i 18 lat, kiedy usłyszałam pierwszą diagnozę, chciały ściąć swoje włosy - choć było wiadomo, że nie wystarczy ich na perukę dla mnie. To miał być bardziej akt solidarności. Nie zgodziłam się. Powiedziałam synowi: "Synek, masz długie kręcone włosy, ja się chcę tymi twoimi lokami bawić, bo swoimi już nie będę mogła". Ta moja choroba była trudna dla moich bliskich, tym bardziej, że 1,5 roku wcześniej zmarła na raka moja siostra, ukochana ciocia moich dzieci, kumpelka mojego męża. Być może dlatego dla mnie golenie głowy czy utrata piersi nie były aż takim przeżyciem - wiedziałam, co oni czują i przy życiu trzymało mnie poczucie, że muszę wyzdrowieć przede wszystkim dla nich.
Pamięta pani ten moment, gdy po raz pierwszy założyła perukę?
- Doskonale. Pierwsza została wykonana tak, że nikt się nie zorientował, że to nie są moje włosy. Za drugim razem zdecydowałam się na krótszą fryzurę z włosów syntetycznych. Zrobiłam to także ze względu na moje klientki, bo niektórym mogłam się przyznać, że znowu choruję, ale innym nie. One myślały, że już od dawna jestem zdrowa, to dawało im nadzieję, że i im się uda. Nie mogłam ich zawieść, odebrać im tej wiary.
Jakie emocje towarzyszą dobieraniu peruki?
- To jest ogromne przeżycie. Są kobiety, które przychodzą załamane, płaczą. Zanim w ogóle zabierzemy się do pracy, zazwyczaj długo rozmawiamy - i nie są to rozmowy o włosach. Bo to kobiety, które stanęły przed otchłanią, którym wali się świat. Czasem trafiają do nas w takim stanie, że delikatnie sugerujemy, że to nie jest dobry czas, że godzina nie wystarczy, żeby się uspokoiły do takiego poziomu, by można było razem popracować. Oczywiście zdarza się, że przychodzą panie, siadają, dobierają perukę - pozornie bez emocji. Ale to rzadkość.
- Są kobiety, które nie chcą mierzyć peruki przodem do lustra, obracamy fotel dopiero po założeniu. Są takie, które przez cały okres terapii nie przeglądają się w lustrze. Wreszcie i takie, które noszą perukę cały czas i nawet najbliższym nie pokazują się bez włosów. Co kobieta, to inna historia.
Dopiero kiedy zachorowałam, doświadczyłam tego, że wypadanie włosów jest bolesne. To takie uczucie, jakby ktoś nakłuwał głowę szpilkami. Trudno było mi położyć ją na poduszce czy czesać te włosy, które mi jeszcze zostały. Poprosiłam więc męża, żeby mi je ogolił. Wiem, że to było dla niego straszne przeżycie, golił te włosy i dławił się łzami. Za pierwszym razem dał sobie radę, ale kiedy zachorowałam ponownie, już nie - musiałam dokończyć golenie sama"
Który moment jest najbardziej odpowiedni na zakup peruki?
- To zależy od kobiety. Są panie, które myślą o niej już wtedy, kiedy okazuje się, że będą miały chemię, nie wiedząc nawet, czy leczenie spowoduje wypadanie włosów czy tylko ich przerzedzanie. Choć taka peruka może z czasem zacząć się źle układać, bo dobierana jest przed wypadaniem, u nas żadna kobieta nie usłyszy: "Proszę najpierw zgolić głowę". Tak zdarza się w innych miejscach, ale nie w Rokoko.
- Bywa i tak, że wizyta u perukarki jest dla kobiety za trudna, boi się wejść. A są i panie, które wchodzą i w emocjach przebierają w perukach. Robimy, co możemy, żeby ten proces ułatwić - zapraszamy do specjalnych pokoi, gdzie jest bardziej kameralnie. Przez pandemię klientce może towarzyszyć jedna osoba, ale zdarza się, że przyjeżdżają z całymi rodzinami.
Tak trochę jak u luksusowego krawca?
- (Śmiech). Tak, można tak powiedzieć. Chodzi o to, żeby podczas spotkania był czas na rozmowę. Nie jesteśmy psychologami, ale staramy się obserwować, w jakim stanie jest kobieta. Czy nas słucha, czy rozumie, o czym jej opowiadamy. Czasem trzeba dać przestrzeń na głęboki oddech, podać szklankę wody, uspokoić, kiedy pojawią się łzy. Dopiero potem można zacząć rozmowę o włosach. O tym, jaka powinna być fryzura, jaka długość, jaki kolor włosów, jaką kwotę mamy do dyspozycji.
- Kolejnym krokiem jest wybór modelu i mierzenie. Ze względów higienicznych najpierw nakładamy na głowę specjalną siatkę, a potem tłumaczymy klientce, w jaki sposób będziemy dobierać peruki. W tej chwili mamy ponad 300 fasonów z włosów syntetycznych, każdy występuje w 10-15 kolorach.
Jakie są koszty peruk?
- Ceny peruk z włosów syntetycznych wahają się w granicach 250-1950 złotych. Na cenę peruki największy wpływ ma to, jak jest wykonana baza. Są takie zrobione na zwykłych tresach - gdzie włosy muszą zakryć bazę. Są i takie, które osadza się na tiulach, mikroskórach, ręcznie tkanych, dających naprawdę naturalny efekt. Zwłaszcza, jeśli zastosuje się tzw. "lace front" (tłu. linia rozmyta), dzięki któremu można układać włosy na różne strony i nie będzie widać peruki - w tych tańszych włos musi być ułożony w określonym kierunku, bo po uniesieniu widać, że mamy do czynienia z peruką. Dodatkowo droższe peruki, wykonane na tiulach, są lżejsze i przewiewne. Jednak, wybór zależy do klienta, najważniejsze, by czuł się komfortowo.
- Zdarza się jednak i tak, że przychodzi do nas klientka i prosi o najdroższą, najlepszą perukę, a nie wygląda w niej korzystnie. Ostatecznie decyduje się na zupełnie inny model, bo jej pasuje. Zawsze należy dać sobie czas do adaptacji do nowej sytuacji, nawet do chodzenia w peruce.
Jakie fryzury kobiety wybierają częściej - takie, które nosiły wcześniej czy zupełnie inne?
- Różne. Zdarzają się panie, które mówią: "a co mi tam, mam okazję do zmiany, to zaszaleję". Częściej zdarza się to w przypadku kobiet, które wcześniej miały długie włosy. Mamy w ofercie wiele peruk z długich włosów, ale panie widzą, że włosy syntetyczne będą się mechacić od szalików i kołnierzy, zwłaszcza jesienią i zimą. Właśnie ze względów praktycznych decydują się na krótsze fryzury, mimo że są kosmetyki, które w pewnym stopniu mogą włosy zabezpieczyć. Czasem sama również podpowiadam klientkom, że jeśli zdecydują się na krótką fryzurę, będą krócej czekać, aż ich włosy odrosną. Czyli szybciej będą mogły ją zdjąć.
A co z kolorami? Jest jakiś widoczny trend?
- Mamy peruki w brązach, blondach, rudościach, a nawet takie z odrostami, bo jasne włosy wyglądają wtedy bardziej naturalnie. Trendy trendami, ale kolor peruki należy dobrać do koloru cery. Wiedziała pani, że niektóre odcienie powodują, że sińce pod oczami stają się bardziej widoczne?
Chodzi o to, żeby podczas spotkania był czas na rozmowę. Nie jesteśmy psychologami, ale staramy się obserwować, w jakim stanie jest kobieta. Czy nas słucha, czy rozumie, o czym jej opowiadamy. Czasem trzeba dać przestrzeń na głęboki oddech, podać szklankę wody, uspokoić, kiedy pojawią się łzy. Dopiero potem można zacząć rozmowę o włosach. O tym, jaka powinna być fryzura, jaka długość, jaki kolor włosów, jaką kwotę mamy do dyspozycji.
Klientki przychodzą i dokładnie wiedzą, czego chcą?
- Bardzo często panie przychodzą i mają już zapisane na kartkach numery z katalogu, zdecydowane, że chcą dokładnie taki model. Jednak rzadko się zdarza, żeby to było rzeczywiście "to".
Peruka jest wygodna?
- Na pewno trzeba się przyzwyczaić do peruki i wiąże się to ze zmianami. W zimie sugerujemy, by od perukę zakładać ocieplacz. Niektóre odczucia są również skutkiem choroby , np. czucie zimna lub uderzenia gorąca. Wiele zależy od naszego indywidualnego pocenia i podejścia. Jednak peruka może zapewnić nam i dobry wygląd i komfort.
Nosząc perukę trzeba na coś szczególnie uważać? Są jakieś ograniczenia?
- Są sytuacje, w których trzeba zachować ostrożność. Na przykład kiedy otwiera się piekarnik czy pochyla nad garnkiem gotującej się zupy - bo para sprawia, że włosy się filcują. Takie sfilcowane grzywki mają często panie, które palą papierosy. Pamiętam, że przyszła do mnie kiedyś pani, która chciała z tego powodu zareklamować perukę. A cóż ja mogłam zrobić? Poradziłam tylko, by rzuciła palenie. Ciepło w ogóle jest niewskazane, dlatego po praniu peruki nie wolno suszyć na kaloryferze. Miałam kiedyś klientkę, która się zapomniała i weszła w peruce do sauny. Efekt? Trzeba było zrobić nową.
Rozmawiałyśmy o perukach syntetycznych, ale coraz częściej nagłaśniane są akcje zbierania włosów naturalnych na peruki dla pacjentek onkologicznych.
- Zbieraniem włosów zajmuje się fundacja Rak’n’Roll, my je wykonujemy.
A jak się je robi?
- A to już nasza tajemnica (śmiech). Mogę zdradzić, że potrzeba dużo włosów, więcej, niż przekazuje jedna osoba. Peruki z włosów naturalnych są droższe, bo ceny zaczynają się od 3 tys. złotych, ale mają dużo większą żywotność. Jednak z moich obserwacji wynika, że pacjentki onkologiczne wolą peruki z włosów syntetycznych, bo są łatwiejsze w pielęgnacji. W te z włosów naturalnych inwestują częściej panie cierpiące na łysienie plackowate. My w ofercie mamy peruki z włosów europejskich, indyjskich i słowiańskich. Te ostatnie możemy farbować i rozjaśniać, inne - tylko przyciemniać. Takie włosy mogą nie mieć konkretnego kształtu, fryzurę wykonują fryzjerzy.
Perukę obcina się inaczej niż żywe włosy?
- Tak, ponieważ to nie jest włos, który odrośnie. Jednak możliwości stylizacji jest więcej, niż w przypadku peruk syntetycznych.
Czy to znaczy, że perukę z włosów naturalnych można dowolnie stylizować używając prostownicy albo lokówki?
- Tak, jak najbardziej, ale oczywiście w granicach rozsądku. Te włosy nie odrosną. To może mieć działanie terapeutyczne, bo wiele kobiet nie chce dzielić się tym, że chorują, zależy im na jak najbardziej naturalnym wyglądzie. Osoby chore mają lepsze i gorsze dni, czasem wystarczy czyjaś, z pozoru niewinna, uwaga: "o, widzę, że zmieniłaś fryzurę", żeby się spiąć i pomyśleć: "a co cię to obchodzi?". Wiele pań mówi mi, że w pierwszych dniach po założeniu peruki miały wrażenie, że wszyscy na nie patrzą, że wszyscy "wiedzą". Ja sama się tak czułam. Dlatego im bardziej naturalny wygląd, tym lepiej.
Wszyscy patrzą, bo mam perukę. Ale co z łysą głową? Czy nie zawstydza bardziej?
- Zawstydza! Nie chcemy, żeby na nas patrzono, zwracano uwagę. Czy pani wie, że w naszym kraju są ludzie, którzy myślą, że nowotworem można się zarazić?
Jest pani wolontariuszką, odwiedza pani kobiety na oddziałach szpitalnych, prowadzi dla nich warsztaty. Czy tam również poruszacie temat włosów?
- Tak! Rzeczywiście, często bywam w szpitalach, rozmawiam z kobietami, które jeszcze mają włosy, ale wiedzą, że niedługo je stracą. Staram się dzielić wiedzą, choćby uświadomić, że NFZ refunduje peruki, a już za te 250 złotych można sobie dobrać coś fajnego. Bywa, że widzę kobiety w źle dobranych perukach, czasem żartuję, że tylko antenki brakuje, bo mają je założone krzywo, jak berecik. A to bardzo ważne, żeby były dobrze dobrane, właściwie założone. Staram się w tym pomagać.
- Wspomniała pani o warsztatach. Składają się z trzech części, czyli makijażu, demakijażu i peruki. Ja oczywiście odpowiadam za tę ostatnią i prowadząca mówi, że to wtedy jest najfajniej, że zabawa jest przednia. Oczywiście, potrzebne jest wyczucie chwili, bo przychodzą tam również kobiety, które nosiły już peruki i nie chcą do tego wracać.
Peruka ma dla nich wymiar symboliczny?
- Tak, boją się, że jeśli założą perukę, to choroba wróci. Z tego powodu niektóre panie po skończonej terapii palą peruki. Ale bywa i tak, że się przełamują, przymierzają i mają z tego dużo radości. Podczas jednych warsztatów usiadły obok siebie dwie dziewczyny, które miały bardzo podobne fryzury. Wiedziałam, że jedna miała perukę, a drugiej włosy dopiero zaczęły wypadać i zarzekała się, że ona będzie nosiła turbany. Gdy zaczęło się mierzenie, była zdziwiona, że siedziała dwie godziny ramię w ramię z kobietą, która miała perukę - i niczego nie zauważyła! Po jakimś czasie przyszła po perukę, bo czekały ją wydarzenia, na które nie mogła iść w turbanie.
Te włosy nie odrosną. To może mieć działanie terapeutyczne, bo wiele kobiet nie chce dzielić się tym, że chorują, zależy im na jak najbardziej naturalnym wyglądzie. Osoby chore mają lepsze i gorsze dni, czasem wystarczy czyjaś, z pozoru niewinna, uwaga: "o, widzę, że zmieniłaś fryzurę", żeby się spiąć i pomyśleć: "a co cię to obchodzi?". Wiele pań mówi mi, że w pierwszych dniach po założeniu peruki miały wrażenie, że wszyscy na nie patrzą, że wszyscy "wiedzą". Ja sama się tak czułam. Dlatego im bardziej naturalny wygląd, tym lepiej.
To znaczy, że w Polsce peruka to raczej konieczność niż wybór?
- Często tak. Kobiety w określonej sytuacji życiowej nie mają możliwości podjęcia decyzji na zasadzie "chcę czy nie chcę", to jest po prosu "muszę". Dotyczy to zwłaszcza kobiet, które pracują, często chcą się z tą swoją chorobą po prostu schować.
Jakie cechy trzeba mieć żeby pracować w takim miejscu jak wasz salon?
- Potrzebna jest cierpliwość, bo często jest tak, że pojawiają się płacz, trudne emocje i trzeba przerwać pracę, dać klientce ochłonąć. Zdarza się, że odpowiadamy po kilka razy na te same pytania, bo kobiecie trudno jest się skupić, jest rozedrgana. Pracujemy tu we cztery, ale bywa tak, że robi się kolejka. Klientki się denerwują, ale my zachowujemy zimną krew, bo wiemy, że jedna będzie przymierzała pół godziny, a inna będzie potrzebowała półtorej. Kiedy te zniecierpliwione pytają: "Jak długo jeszcze?", odpowiadam: "Kiedy nadejdzie pani kolej, poświęcę pani tyle czasu, ile będzie trzeba. W końcu nie przyszła pani tu po cukier czy mąkę".
Tak, boją się, że jeśli założą perukę, to choroba wróci. Z tego powodu niektóre panie po skończonej terapii palą peruki. Ale bywa i tak, że się przełamują, przymierzają i mają z tego dużo radości. Podczas jednych warsztatów usiadły obok siebie dwie dziewczyny, które miały bardzo podobne fryzury. Wiedziałam, że jedna miała perukę, a drugiej włosy dopiero zaczęły wypadać i zarzekała się, że ona będzie nosiła turbany. Gdy zaczęło się mierzenie, była zdziwiona, że siedziała dwie godziny ramię w ramię z kobietą, która miała perukę - i niczego nie zauważyła! Po jakimś czasie przyszła po perukę, bo czekały ją wydarzenia, na które nie mogła iść w turbanie.
Weszłam do sklepu z perukami, a to jest skarbnica niezwykłych, bolesnych i poruszających historii...
- Nasze pokoje są jak konfesjonały. Słyszymy wiele trudnych i smutnych historii. Zawsze zachowujemy je dla siebie. Staramy się towarzyszyć, być obok. Czasem klientki piszą do nas listy, bardzo się wzruszam, kiedy je czytam. Zachowałam kilka na pamiątkę, ale wiele takich poruszających i pięknych chwil mam w głowie. Nasze klientki nie przychodzą do nas tylko po peruki, staramy się dawać im znacznie więcej.
Chcesz opowiedzieć nam swoją historię? Na wiadomości czekamy pod adresem: orakubezstrachu@firma.interia.pl