Adopcja kotów maleje. "Nie radzą sobie na wolności". Tak źle jeszcze nie było
Mimo że setki zwierząt czekają na swoje domy w fundacjach i domach tymczasowych, coraz trudniej znaleźć im odpowiedzialnych opiekunów. Adopcje spadają, szczególnie latem, gdy większość ludzi myśli o wakacjach, nie o ratowaniu zwierząt. "Koty nie radzą sobie na ulicy. Bez pomocy człowieka ich życie często kończy się po roku czy dwóch" – mówi Aleksandra, wolontariuszka grupy "Mamy Kota". Opowiada, jak wygląda życie bezdomnych zwierząt, dlaczego adopcja to realna szansa na zmianę ich losu i jak wielką satysfakcję daje obserwowanie ich przemiany.

Spis treści:
Pomoc bezdomnym mruczkom. Grupa kobiet nie pozostaje obojętna na cierpienie zwierząt
"Mamy Kota" to lokalna, krakowska grupa zaangażowanych wolontariuszek, które z sercem i ogromnym oddaniem pomagają bezdomnym zwierzakom. Działają we współpracy z Fundacją Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva, dzięki czemu można je wesprzeć, przekazując 1,5 proc. swojego podatku przy corocznym rozliczeniu. Ich głównym celem jest pomoc kotom wolnożyjącym, co oznacza, że zajmują się ich leczeniem, sterylizacją, a także wspierają osoby, które dokarmiają te zwierzęta na co dzień. Dzięki ich pracy wiele czworonogów otrzymuje szansę na lepsze życie, bez cierpienia, chorób i wolnego rozmnażania się.
Grupie "Mamy Kota" można także pomagać na inne sposoby, na przykład przekazując darowizny na konto, a każda złotówka jest wykorzystywana na potrzeby kotów, takie jak leki, karma, transport do weterynarza czy opieka po zabiegach. Dokładne informacje na ten temat dostępne są na stronie internetowej www.mamykota.pl. Dodatkowo wolontariuszki stworzyły specjalny bazarek charytatywny na Facebooku o nazwie "Kotu Odmówisz?", gdzie regularnie odbywają się licytacje różnych przedmiotów - od biżuterii, przez książki, po rękodzieła. To świetny sposób, by pomóc zwierzakom. Jednak to niejedyne, co może wesprzeć bezdomne mruczki.

Zobacz również: Polska wieś wciąż jest więzieniem dla tysięcy psów
"Każdy może pomóc". Jak zostać wolontariuszem?
Aleksandra Żybińska, jedna z wolontariuszek grupy "Mamy Kota", swoją przygodę zaczęła od pełnienia funkcji domu tymczasowego, kiedy to pod dach przyjęła dwa zwierzaki. Podkreśla, że do ich grona może dołączyć niemalże każdy, kto potrafi kierować się empatią. Wyjaśnia, że jest to cecha, bez której trudno byłoby opiekować się zwierzętami, które przeszły przez piekło. Grupa zapewnia swoim wolontariuszom wszystko, czyli karmę i opiekę weterynaryjną. Bezdomne zwierzęta potrzebują "tylko", a nawet "aż" spokojnego domu i zaangażowania. Obecnie Ola zajmuje się również prowadzeniem mediów społecznościowych, ale jej serce nadal najmocniej bije dla "tymczasowania".
Każda z dziewczyn w grupie wnosi coś innego. Jedne łapią koty wolnożyjące, a inne zajmują się księgowością, czy wystawianiem faktur. Współpraca ta opiera się na wzajemnym zaufaniu i równości - nie ma jednej przewodzącej osoby, decyzje zapadają wspólnie.
Wszystkie jesteśmy równe
Natomiast wszelkie wydatki, jak sterylizacja czy leczenie, muszą być zatwierdzone przez minimum trzy członkinie. Wolontariuszka apeluje, że na dany moment najbardziej potrzebne są jednakże domy tymczasowe.
Bez tego łapanie nie będzie miało sensu, bo nie mamy gdzie tych kotów ulokować
Kiedy brakuje takich miejsc, zwierzaki początkowo trafiają do klinik, co generuje ogromne koszty i jest wyłącznie rozwiązaniem tymczasowym. Zdarza się, że zgłaszany kot musi czekać tygodniami, aż ktoś zdecyduje się mu pomóc. Opowiada, że jeden ze zwierzaków szukał domu przez trzy tygodnie i ostatecznie to ona go przygarnęła. Grupa codziennie otrzymuje zgłoszenia o bezdomnych kotach, nierzadko od osób, które nie są w stanie zaoferować pomocy pupilom. Niestety, coraz częściej odpowiedź brzmi: "nie mamy miejsca".

Koty, które trafiają pod opiekę "Mamy Kota", są różnorodne - młode, starsze, chore, dzikie i oswojone. Część z nich, mimo prób, nigdy nie zaakceptuje bliskości człowieka, ze względu na trudności, które je dotknęły. Każda historia jest inna i wymaga cierpliwości. Koty z ulicy często są chore, mają pasożyty, problemy z zębami i wszelakie infekcje. Jedna sytuacja szczególnie zapadła jej w pamięć, czyli opowieść o kotce z ogromnym guzem głowy, na którą nikt z pobliskich mieszkańców nie zwracał uwagi. "Znieczulica" i obojętność sprawiły, że zwierzę zmagało się z potwornym bólem.
Kotka zmarła ze względu na to, że miesiącami cierpiała i ludzie mieli to gdzieś
Wolontariuszka podkreśla też, jak ważna jest reakcja, która musi być szybka i odpowiedzialna. Problem bezdomnych zwierząt to wciąż temat niedostatecznie nagłośniony. Wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że może skorzystać z darmowej sterylizacji, choćby finansowanej przez gminę.
Ludzie myślą, że kot sobie poradzi na zewnątrz. Nie, niestety, smutna prawda jest taka, że te koty sobie nie radzą
Choć pracy w grupie "Mamy Kota" jest coraz więcej, a zasoby - finansowe i ludzkie - ograniczone, każda nowa osoba, która chce pomóc, jest na wagę złota. Nie trzeba od razu łapać kotów czy prowadzić bazarku, czasem wystarczy udostępnienie ogłoszenia, transport, albo dom tymczasowy choćby dla jednego kota. W tej działalności liczy się każde serce.

Odpowiedzialna adopcja kota. Proces, wyzwania i świadome decyzje
Przygarnięcie bezdomnego kota to procedura wymagająca nie tylko miłości, ale i rozsądku. Organizacje prozwierzęce i domy tymczasowe podejmują szereg działań, by przygotować zwierzęta do adopcji, zarówno pod względem zdrowotnym, jak i behawioralnym. Obecnie grupa "Mamy Kota" ma około 41 kotów, które czekają na ciepłe i kochające domy. Większość zwierząt jest łapana i przewożona do kliniki na pełną diagnostykę. Obowiązkowo są szczepione, odrobaczane, a nawet sterylizowane, czy też kastrowane. Wyjątkiem stanowią małe zwierzaczki, które jeszcze nie są gotowe na tego typu zabiegi. Jednak po wyznaczonym czasie, osoba, która zaadoptowała kota, może się ponownie zgłosić do grupy, która finansuje sterylizację, bądź kastrację. Zdarza się jednak, że pupile są wydawane do adopcji jeszcze w trakcie leczenia, lecz przyszły opiekun zostaje o tym poinformowany.

Jednak trzeba zaznaczyć, że nie każdy kot jest łatwy w diagnozowaniu. Wiele z nich nie pokazuje objawów bólu, dlatego tak istotna jest obserwacja i cierpliwość ze strony opiekuna. W domach tymczasowych zwierzęta są oswajane, uczone korzystania z kuwety, socjalizowane, co szczególnie dotyczy kociąt, które trafiają do grupy dzikie i nieoswojone. Dodatkowo adopcja następuje dopiero po osiągnięciu przez maluchy odpowiedniego wieku, by były już samodzielne.
Proces adopcyjny jest wieloetapowy. Najpierw następuje spotkanie z domem tymczasowym, gdzie można poznać kota i uzyskać szczegółowe informacje na temat jego potrzeb i diety. Następnie odbywa się wizyta koordynatora adopcji w przyszłym domu.
Wolontariusz po prostu jedzie do tej osoby i sprawdza jej warunki
Ocena obejmuje nie tylko lokum, ale przede wszystkim odpowiedzialność i świadomość przyszłego opiekuna, na przykład gotowość do zabezpieczenia balkonu siatką. Osoby niedoświadczone są edukowane. Aleksandra wyjaśnia, że zapewniane im jest to, żeby po prostu dowiedzieli się, "z czym to się je". Jednak wiele osób rezygnuje już na etapie umawiania spotkania, bo chcą zwierzaka "na już", "w tym momencie" lub "w tej sekundzie", co budzi podejrzenia o pochopność decyzji. Największą kontrowersją bywa konieczność podpisania umowy adopcyjnej. Dla wielu osób staje się to barierą.
Dużo osób rezygnuje, bo: "jaka umowa, że wy będziecie mnie ciągać po sądach?"
Tymczasem umowa adopcyjna nie zawiera niczego kontrowersyjnego. Potwierdza tylko, że opiekun bierze odpowiedzialność za zwierzę. Kot to nie zabawka, a żywe stworzenie z własnym charakterem, potrzebami i granicami, które trzeba uszanować. Adopcja to nie kaprys, lecz zobowiązanie na wiele lat, dlatego proces ten musi być staranny, przemyślany i prowadzony z szacunkiem dla dobra zwierzęcia.
Jak wygląda proces adopcji w skrócie?
- Wizyta w domu tymczasowym, aby poznać pupila.
- Ankieta przedadopcyjna.
- Wizyta przedadopcyjna.
- Wizyta adopcyjna, czyli podpisanie umowy.

Dlaczego warto adoptować, a nie kupować zwierzęta?
Wolontariuszka apeluje, abyśmy przede wszystkim nie kupowali zwierząt z pseudohodowli. Koty, psy i nie tylko często nie mają odpowiednich warunków do życia i bywają zaniedbane. Nierzadko traktowane są jako maszyny do rozmnażania, jeden miot za drugim, co niestety wyniszcza ich zdrowie i psychikę. Natomiast, gdy już zwierząt nie da się sprzedać, po prostu się je usypia. Dlatego dużo lepszym i humanitarnym rozwiązaniem jest adopcja.
Aleksandra podkreśla, że nie chce czarować, że przygarniane zwierzęta "są wdzięczne" i że "kochają bardziej", bo to uproszczenie. Mruczki nie rozumują w taki sposób jak ludzie. Ale adopcja to realna pomoc i ogromna satysfakcja.
Ja zaczęłam jako dom tymczasowy - to świetna opcja, bo można dobrać zwierzę do swojego trybu życia. Miałam wcześniej 12-13 kotów, zanim trafił do mnie Centek. Z tej grupy wybrałam tego, który naprawdę pasował do mnie. To był długi proces, ale dzięki niemu poznałam swoje możliwości i zdobyłam wiedzę, której nie da się zdobyć z książek
Wyjaśnia, że adoptując, możemy mieć pewność, że poznamy historię kota, jego stan zdrowia, a wszystko jest udokumentowane. Grupy i fundacje niczego nie ukrywają, aby pupil nie trafił w ręce, które zaraz będą chciały go zwrócić. Dodatkowo koty są zaczipowane i mają książeczki zdrowia, co jest ogromną różnicą w porównaniu do pseudohodowli. Warto podkreślić, że czip to ważna sprawa, jeżeli pupil ucieknie, można go zidentyfikować. Są rejestrowane na przykład w bazach typu Animals, co można sprawdzić online albo w klinice weterynaryjnej.
Adopcja to też zmiana życia kota o 180 stopni. Opowiem wam o Bingo. Kiedy go wzięłam z kliniki, był wrakiem, zamknięty w klatce, w depresji. W jego oczach było widać smutek. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego stanu u kota. Dziś, po pół roku, to zupełnie inny zwierzak - biega, bawi się, cieszy życiem. To niesamowite uczucie, patrzeć, jak kot odzyskuje radość
Niestety, sytuacja adopcji kotów z każdym rokiem staje się coraz trudniejsza. W okresie wakacyjnym zainteresowanie praktycznie zanika, ludzie skupiają się na wyjazdach i odpoczynku, a nie na niesieniu pomocy. Zdarza się, że w ciągu całego miesiąca nowy dom znajduje zaledwie jeden czy dwa koty, podczas gdy inne spędzają w domach tymczasowych długie miesiące, a nawet lata, czekając na swoją szansę.
Centek był u mnie ponad dwa lata, zanim go adoptowałam. Inne siedzą po rok, półtora, czasem dłużej
Zdecydowana większość osób poszukujących kota do adopcji skupia się na młodych, kilkutygodniowych kociętach, co jest zrozumiałe, bo maluchy wydają się urocze i łatwiej nawiązują relację. Warto jednak pamiętać, że dorosłe mruczki również mają ogromny potencjał na wspaniałych towarzyszy. Często są już nauczone czystości, potrafią korzystać z kuwety i są oswojone z obecnością człowieka. Dając im szansę, zyskujemy nie tylko przyjaciela, ale też ratujemy istotę, której szanse na adopcję są znacznie mniejsze.

Co warto zapamiętać?
- Jeżeli widzimy bezdomnego kota, zgłaszamy to, pomagamy, nie zostawiamy go z myślą "poradzi sobie". Większość kotów na wolności umiera w ciągu 1-2 lat.
- Jeśli już trzeba wypuścić kota (dzikiego), to w bezpiecznym miejscu, a nie na ulicę.
- I najważniejsze, czyli sterylizacja. Nawet jeśli nie możemy przyjąć kota do siebie, to przynajmniej zadbajmy o to, żeby się nie rozmnażał.
Jak można pomóc grupie "Mamy Kota"?
- Przekazując 1,5 proc. podatku.
- Przekazując karmę, żwirek, kuwety - zawsze się przydadzą.
- Oddając rzeczy na licytacje charytatywne, takie jak ubrania, biżuterię, różności.
- Licytując na bazarku.

Zobacz również: Twój kot kaszle? Nie bagatelizuj tego sygnału