Alice Vincent: Kobiety słyszą wiele nakazów, ale rzadko dostają szansę, by naprawdę wsłuchać się w siebie
Alice Vincent w swojej książce "Usłysz. Jak słuchają kobiety" analizuje, jak kobiety poprzez dźwięki, muzykę i ciszę budują swoją tożsamość oraz odnajdują siłę i ukojenie. W rozmowie z Interią Alice Vincent porusza także temat uciszania kobiecych doświadczeń oraz znaczenia wsłuchiwania się w siebie w obliczu funkcjonowania we współczesnym świecie.

Karolina Iwaniuk: Twoja najnowsza książka "Usłysz. Jak słuchają kobiety" jest podróżą po dźwiękach, ale też po ciszy w naszym życiu. Dużo miejsca poświęcasz tam także muzyce i od niej chciałabym zacząć naszą rozmowę, bo to muzyka jest często pierwszym skojarzeniem, jeżeli mówimy o dźwięku. Jak muzyka, której słuchamy w dzieciństwie i młodości, kształtuje nas jako dorosłych? W jaki sposób te wczesne wybory muzyczne wpływają na naszą wrażliwość i emocje?
Alice Vincent: - Myślę, że muzyka - i dźwięki - które słyszymy we wcześniejszych etapach życia, mogą mieć ogromny wpływ na to, kim stajemy się później. Nie badałam tego bezpośrednio w "Usłysz. Jak słuchają kobiety", ale moje doświadczenia opisane w książce pokazują, jak zmieniała się moja relacja z dźwiękiem i muzyką na przestrzeni lat. Wychowałam się w domu pełnym muzyki, zarówno tej nagranej, jak i granej na żywo, ale także pełnym odgłosów ciepłego, kochającego domu rodzinnego. W okresie nastoletnim muzyka stała się dla mnie sposobem na budowanie tożsamości, tak jak dla wielu młodych ludzi, którzy próbują znaleźć sposób na połączenie się ze światem, który dopiero poznają. Te dwa doświadczenia bezpośrednio wpłynęły na moje marzenie o zostaniu dziennikarką muzyczną, które udało mi się zrealizować pod koniec nastoletnich lat i na początku dorosłości. Jednak gdy weszłam w macierzyństwo, moje życie znowu się zmieniło - muzyka i dźwięk stały się jednocześnie nieobecne i bardziej obecne niż kiedykolwiek wcześniej. Uważam, że muzyka i dźwięk potrafią kształtować nasze wspomnienia i emocje, dawać przestrzeń temu, czego inaczej nie umiemy pomieścić, i prowadzić nas przez doświadczenia, z którymi trudno byłoby się zmierzyć w inny sposób.
W książce "Usłysz" piszesz o "kąpielach w dźwiękach" i o doświadczeniu całkowitego zanurzenia się w brzmieniach, czego można doświadczyć chociażby podczas seansów mis i gongów, gdzie prowadzący za pomocą wydobywanego z tych przedmiotów dźwięków, "oblewa" nimi ciała uczestników. Co może dać człowiekowi takie pełne oddanie się dźwiękowi i jego wibracjom?
- Uwielbiam kąpiele dźwiękowe! To bardzo cielesny sposób słuchania - wprowadzasz swoje ciało w stan rezonansu i relaksu, który zachodzi na poziomie znacznie głębszym niż to, co słyszysz uszami. Kiedy miałam trudność, by znów połączyć się z muzyką, kąpiele dźwiękowe pomogły mi odzyskać więź z tą częścią mojego życia, którą uważałam za utraconą.
Właśnie, jeżeli mowa o utracie siebie samej. Napisałaś w książce: "Zdałam sobie sprawę, że uważne słuchanie dźwięków mojego życia może pomóc mi ponownie odnaleźć drogę przez emocje". Jak myślisz, dlaczego emocje i dźwięki są ze sobą tak głęboko powiązane? Dlaczego ta relacja jest dla nas tak ważna?
- Tworzymy dzięki dźwiękom połączenia sensoryczne, które z kolei pozwalają nam połączyć ze sobą części życia, z którymi w inny sposób trudno byłoby nam się zmierzyć. Piosenka potrafi przenieść nas z powrotem do konkretnego wspomnienia, pory roku czy stanu - zakochania, żałoby, zagubienia lub odnalezienia siebie, albo po prostu do czasu spędzanego z ulubionymi ludźmi - bez świadomości, jak inaczej moglibyśmy tam dotrzeć. Te skojarzenia są głęboko zakorzenione w naszych emocjonalnych wspomnieniach. Pisząc "Usłysz", zdałam sobie też sprawę, że przez lata nadawałam większe znaczenie niektórym dźwiękom kosztem innych - wierzyłam, że pewne rodzaje muzyki, a nawet sama muzyka, są ważniejsze czy bardziej "prawdziwe", niż dźwięki codzienności, odgłosy troski, macierzyństwa - rzeczy, które często są pomijane, a tak głęboko związane z naszym życiem. Kiedy zaczęłam ich naprawdę słuchać, pomogły mi zrozumieć, gdzie jestem w swoim życiu i kim się w tym procesie stałam.

Te dźwięki budują tożsamość, pomagają dowiedzieć się kim jesteśmy, ale w poprzedniej książce "Dlaczego kobiety uprawiają ogrody. Opowieści o ziemi, siostrzeństwie i kobiecej sile" badałaś relację kobiet z ziemią i ogrodami, a teraz w "Usłysz" skupiasz się na dźwięku, ale też na ciszy, szczególnie na uciszaniu kobiet. To też jest ważne w budowaniu tej tożsamości i w zdobywaniu wiedzy o tym, w jakim świecie funkcjonujemy. Co skłoniło cię do podjęcia tego tematu?
- Dla mnie tkanka łączna obu książek jest ta sama: niezwykłe historie zwykłych kobiet, które wydobywają na światło dzienne codzienność naszego życia. Zauważyłam, że praca kobiet w ogrodzie była niewidoczna - uciszana - i podobnie jest tutaj. Nasze życie dosłownie brzmi inaczej niż życie mężczyzn, a to, co słyszymy, ma znaczenie, choć nikt wcześniej o tym nie pisał ani nie mówił. Chciałam usłyszeć te historie i je opowiedzieć. Kiedy zaczęłam je odkrywać, byłam zdumiona tym, jak wiele naszego życia toczy się w relatywnej ciszy. Pisanie o tym pozwala tę ciszę przerwać.
Podkreślasz, że cisza jest zarówno przestrzenią wolności, jak i braku głosu. Jak kobiety mogą odzyskać prawo do ciszy - ale też prawo do bycia słyszanymi?
- To zaczyna się od słuchania siebie nawzajem, od tworzenia przestrzeni w kobiecych wspólnotach, gdzie każda może być wysłuchana. Wtedy możemy poznawać swoje doświadczenia i czuć się mniej samotne. To daje ogromną siłę.
Słuchanie jest także aktem miłości dla ciebie. Czy pisanie książki o dźwiękach o słuchaniu, o uciszaniu kobiet, a także o tym, jak kobiety słuchają i słyszą, było więc formą wsłuchiwania się w samą siebie?
- Dokładnie tak - i to w sposób, którego wcześniej nie byłam świadoma, że go potrzebuję.

Wspominasz o przebodźcowaniu i hałasie, w którym żyjemy na co dzień, a którego też często przez długi czas nawet nie jesteśmy świadomi. Jednocześnie wspominasz o tym, że cisza może być trudna, bo konfrontuje nas z własnymi myślami. Jak znaleźć w ciszy ukojenie? Jak nauczyć się jej naprawdę słuchać?
- Myślę, że chodzi przede wszystkim o bycie obecnym i świadomym siebie. O słuchanie głosu w swojej głowie, swojego wewnętrznego przeczucia - jak mówimy w Wielkiej Brytanii, "gut feeling". Kobiety słyszą wiele nakazów, czego powinny słuchać, ale rzadko dostają od społeczeństwa przestrzeń, czas i przyzwolenie, by naprawdę wsłuchać się w siebie. Opinie i doświadczenia kobiet są wciąż deprecjonowane. Jeśli zaczniemy tworzyć przestrzeń, by nadać im wartość - zarówno w sobie, jak i między sobą - cisza stanie się czymś kojącym i wzmacniającym, a nie karzącym.
W swoim podejściu, w swoich książkach pokazujesz czytelnikom uważność i czułość wobec świata. Czy można powiedzieć, że bliskość ziemi i bliskość dźwięku to dwie części większej opowieści o odzyskiwaniu siebie?
Zdecydowanie tak. Obie książki powstawały w momentach przełomowych zmian w moim życiu. Myślę, że kobiece życie nieustannie podlega przemianom, ale właśnie wtedy, gdy się zmieniamy, naprawdę wzrastamy, a wzrost bywa bolesny, wymagający i konfrontujący, tak samo jak bywa piękny. Czy to poprzez ziemię, czy poprzez dźwięk - uważne przyglądanie się temu, czym jest nasza kobiecość, może pomóc nam lepiej zrozumieć swoje miejsce w świecie.












