„Nie całkiem zwierzęta i niezupełnie ludzie”. Spotkasz je na stokach Ślęży
Możesz spotkać je na stokach Ślęży. Wyglądają tak, jakby przeniosły się do nas z innej galaktyki, a mocy nabierają w określonym momencie. Horka Dolls – „nie całkiem zwierzęta i niezupełnie ludzie”, jak mówi ich twórczyni Klaudia Gaugier. Nie bez powodu mówi się, że zrobiłyby furorę w filmach Tima Burtona.
Spis treści:
Gustaw Jackalope, Berg Boar, Izinkuni, Baldus, Bella, Felix Hare, Dori Rabbit, Dedaluk czy Cedric. Te oryginalne imiona otrzymały niektóre lalki Horka Dolls, które powstają w pracowni pod górą Ślężą na Dolnym Śląsku. Zyskały sławę na całym świecie, a swoich fanów mają w Chile, Kanadzie, USA i nawet na Kamczatce.
Lalki z innej galaktyki?
Ich twórczynią jest Klaudia Gaugier, absolwentka ASP we Wrocławiu, która dziesięć lat temu porzuciła pracę w agencji reklamowej i zamieszkała w okolicy Ślęży. To w tym miejscu zaczęła tworzyć lalki-rzeźby, które wyglądają tak, jakby przeniosły się do nas z innej galaktyki. Budzą emocje - niektóre wyglądają groźnie, a niektóre tak, że ma się ochotę je mocno przytulić.
- Od zawsze fascynowały mnie legendy i mity z różnych stron świata. Lalka była takim magicznym przedmiotem od zarania dziejów - figurki wykonywane z różnych materiałów zawsze towarzyszyły człowiekowi. Na przestrzeni wieków odnajdywane są kamienne Wenus, jak choćby ta z Willendorfu czy figurki ceramiczne - mówi Interii Klaudia Gaugier.
- Człowiek od zawsze chciał w jakiś sposób utrwalić to co widział wokół siebie lub później swoje wyobrażenia. Ja zajęłam się lalkami właśnie dlatego, aby powoływać do życia takie byty, które mogą być na granicy rzeczywistości i fantazji. To, oprócz samego procesu twórczego, fascynuje mnie w tworzeniu Horka Dolls - przyznaje artystka.
Horka Dolls. "Nie całkiem zwierzęta i niezupełnie ludzie"
Horka Dolls to w zasadzie rzeźby, czasami nieco mroczne i tajemnicze, a czasami delikatne i bezbronne. Mają przyszywane twarze-maski, których "zwierciadłem" są oczy. Noszą fantazyjne stroje, do których przypięte jest zawieszane na guziku serce. Widoczne są również przeszycia i tętnice imitowane przez splątane nici.
- Horka Dolls to nie całkiem zwierzęta i niezupełnie ludzie. Opieram się na ogólnym wyobrażeniu postaci człowieka czy zwierzęcia, ale nie trzymam się ściśle reguł. Nie chcę naśladować natury 1:1 ale "pożyczać" zarówno od ludzi, jak i zwierząt pewne cechy i mieszać je ze sobą - zdradza Gaugier.
"Horki" i wyjątkowe miejsce na ziemi
Na studiach Gaugier zajmowała się malarstwem i rzeźbą, a później pracowała w agencji reklamowej. Lalki zaczęła tworzyć w 2012 roku po tym, jak zamieszkała ze swoim mężem ceramikiem na stoku Ślęży. Artystka kocha Dolny Śląsk, a swoje miejsce zamieszkania nazywa swoim miejscem na ziemi. Wraz z mężem długo poszukiwali miejsca, w którym mogliby wybudować dom wraz z pracowniami. Gaugier zdradza, że zawsze marzyli o górach, bo one od zawsze ściągały ją do siebie.
Padło na pierwszą górę na południe od Wrocławia - wyłaniającą się z płaskowyżu magiczną Ślężę
Miejsce odegrało kluczową rolę w wyborze nazwy dla tworzonych przez nią lalek.
- Nazwa Horka Dolls była wynikiem moich życiowych wyborów. Zamieszkaliśmy pod Ślężą, a ja zaczęłam tworzyć lalki. Słowo 'hora' w języku starosłowiańskim oznacza górę, tak nazywana jest także każda z córek Zeusa i Temidy, bogiń pór roku, rytmu natury i ładu między ludźmi. Uwielbiam siedzieć przed swoimi oknami, patrzeć na świat i obserwować, jak zmienia się przyroda. W słowie hora zaklęty jest też upływ czasu - w języku hiszpańskim oznacza godzinę. Postanowiłam to wszystko połączyć, ale ponieważ nie lubię zadęcia, 'horę' zamieniłam na małą 'horkę', górkę z moim domem przyklejoną do ciemnej sylwety Ślęży, wyjątkowe dla mnie miejsce, mój skrawek ziemi - wyjaśnia.
Czy te oczy mogą kłamać?
Tworzenie jednej lalki to długotrwały proces. Artystka przyznaje, że praca nad jedną "horką" trwa niemal miesiąc. Jeśli udaje się jej pracować systematycznie, to zajmuje to ok. 150 godzin.
Zobacz również:
- „Dwa budynki plus magazyny. A zbiór cały czas się rozrasta”. Imponująca kolekcja w Villi la Fleur.
- Polacy nastrajają się świątecznie. Gorąca 10 filmów na Netfliksie
- Grudzień na Netflixie. Świąteczne przeboje i premiery hitowych seriali
- Szopki, które są światowym fenomenem. W tym terminie zobaczysz je na krakowskim rynku
- Do ich tworzenia używam gliny szamotowej zmieszanej z porcelitem lub porcelaną, wytrzymałej na różne warunki atmosferyczne. Rzeźbię twarze lalek, których faktura nie jest idealnie gładka. Horka Dolls mają szorstką "skórę", z niedoskonałości maleńkich ziarenek zmielonego materiału ceramicznego. Co różni je od porcelanowych lalek. Materiał, z jakiego robię lalki, może przetrwać wieki. Może kiedyś w przyszłości ktoś trafi na taką twarzyczkę Horki i będzie się zastanawiał do czego służyła? Czy może była potrzebna do jakichś rytuałów? Może zostanie odczytana na nowo? - zastanawia się Gaugier.
Na wypalone elementy artystka nakłada polichromię i maluje oczy, które są najbardziej charakterystycznym i zarazem najważniejszym punktem lalek. W ich magnetycznych spojrzeniach tkwi siła - niezależnie od tego, czy zerkają na nas groźnie, tajemniczo czy bezbronnie. Można nawet odnieść wrażenie, że ich wzrok prześwietla niczym promienie rentgenowskie.
- Słowo "lalka" było niegdyś słowiańskim określeniem źrenicy oka, w której odbijała się postać człowieka. Gdy stoimy naprzeciw siebie i patrzymy innej osobie w oczy, widzimy siebie. Niegdyś wierzono, że ta postać odbita w oku to dusza człowieka i dlatego cechą charakterystyczną słowiańskich lalek, podobnie w wielu innych kulturach świata, był brak twarzy, aby nie mogły wchłonąć w siebie duszy tego, kto je tworzył. Ja, we wprost alchemicznym procesie tworzenia, każdej swojej lalce oddaję skrawek duszy, bo to właśnie w oczach, w ich blasku, zaklęty jest pierwiastek życia. Staram oddać się realizm źrenicy oka ludzkiego, nawet drobniutkie żyłki na twardówce. Śmieję się, że gdy lalki jadą w różne miejsca świata, pozwalają mi ten świat oglądać swoimi oczami - opowiada Klaudia Gaugier.
Horka Dolls. Możecie spotkać je na zboczach Ślęży
Gdy "horka" jest już gotowa, Klaudia Gaugier zabiera ją do lasu. Jeśli będziecie mieć szczęście, spotkacie je na zboczu Ślęży. Artystka wybiera odpowiednie miejsce, sadza na kamieniu czy mchu i robi zdjęcia. Wywołuje tym niemałe zainteresowanie i zdziwienie turystów.
- Horka Dolls mają sesje w domu, ale gdy warunki pogodowe pozwalają, zabieram je na Ślężę. To niesamowite, jak zaczynają żyć swoim życiem, gdy siedzą na omszonym kamieniu w lesie, a w oczach odbiją się korony drzew i niebo. To jest taki wyjątkowy moment, utrwalony na fotografii i poruszający serca ludzi, którzy potem je oglądają. To nie jest sama lalka, tu zaczyna dziać się opowieść, dochodzi dodatkowa narracja. Lalka nie jest przedmiotem jak rzeźba w muzeum, ale może opowiedzieć swoją historię - tak jak człowiek ma swoje życie, troski, radości, przeżycia, przez to robi się taka jakby prawdziwa i wtedy dzieje się magia - nie kryje artystka.
Horka Dolls zrobiłyby furorę w filmach Tima Burtona
O lalkach Horka Dolls często mówi się w kontekście filmów Tima Burtona. Nie bez powodu. Słynny reżyser ("Sok z żuka", "Edward Nożycoręki", "Gnijąca panna młoda", a ostatnio kilka pierwszych odcinków serialu Netflixa "Wednesday") w swoich filmach łączył elementy groteski, humoru i makabry, a zachowanie bohaterów i ich specyficzne poczucie humoru jeszcze bardziej podkreślały panujący w filmach mrok.
Postacie w filmach Burtona są inspirowane grafikami Edwarda Gorey’a. W filmach jest sporo muzyki, co dodaje im baśniowości. Do tego wystarczy dodać surrealistyczne kształty mebli, budynków czy irracjonalne zachowanie głównych bohaterów.
Ze względu na swój oryginalny wygląd i opowieść, jaka się za nim kryje, Horka Dolls mogłyby zrobić furorę w filmach Burtona.
- Gdyby zadzwonił Tim Burton, pewnie bym zaniemówiła. O moich lalkach często mówi się w kontekście jego filmów, że pasowałyby do nich. Ale to jego, ogromna, absolutnie wyjątkowa artystycznie planeta z dominującym akcentem trupizmu, wciągającym jak czarna dziura. Moja jest malutka, gdzieś na końcu twórczego wszechświata, balansująca raczej na granicy światła i cienia - podsumowuje Klaudia Gaugier.
***