Oscary. Tradycja, która przechodzi rewolucję
Oscary - dla jednych najbardziej prestiżowe nagrody w świecie filmu, dla innych mocno skomercjalizowane wydarzenie dla celebrytów, aktorów i twórców. Tegoroczna edycja jest już 94. w historii, jednak nad nagrodami Akademii Filmowej w ostatnim czasie zawisły czarne chmury. Krytyka ekspertów, spadek oglądalności, kwestie grup mniejszościowych - to wszystko sprawia, że zainteresowanie galą jest coraz mniejsze. Jaka przyszłość czeka Oscary?
Oscary a różnorodność
Przemysł filmowy jest jedną z najpotężniejszych branż w Stanach Zjednoczonych. Od początku istnienia nierozłącznie związaną z Hollywood. Natomiast Oscary, przyznawane od 1929 roku przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej, są uważane za najbardziej prestiżowe nagrody filmowe na świecie, mimo iż honorowane są nimi w większości filmy anglojęzyczne.
W ostatnich latach możemy zauważyć, że zmieniły się kryteria, którymi kierują się członkowie Akademii przy wyborze najlepszych dzieł. Coraz częściej doceniane są filmy opowiadające o czymś, co do tej pory nie wchodziło w skład pewnego kanonu "normalności", historie przełamujące tabu. I tak, wśród laureatów ostatnich lat znaleźć można dzieła z takimi tematami przewodnimi jak baśniowy romans niemej kobiety ze stworzeniem będącym hybrydą człowieka i ryby, homoseksualność wśród Afroamerykanów, pedofilia w kościele katolickim, czy jak tegoroczny zwycięzca w kategorii Najlepszy Film "CODA" traktujący o osobach głuchoniemych i Ruby - ich łącznice z "normalnym" światem.
Również jeśli chodzi o nominacje dla twórców czy aktorów, od pewnego czasu dyskusje na ich temat są mocno ukierunkowane nie tylko na faktyczny wkład w rozwój kinematografii czy talent, lecz również na wątki takie jak płeć, rasa, orientacja seksualna i religia. Środowiska walczące o prawa dla różnych, wcześniej wykluczanych z głównego nurtu artystów i mniejszości, teraz upominają się o nagrody dla kobiet, osób niemających białej skóry, nieheteronormatywnych czy też Żydów.
Wielu krytyków twierdzi, iż jest to szkodliwe, gdyż można w ten sposób pominąć stronę artystyczną dzieła, czyli aspekt, który powinien być najważniejszy. Czy rzeczywiście tak jest? Trudno obiektywnie odpowiedzieć na to pytanie, albowiem ocena danego filmu zawsze będzie w dużym stopniu zależeć od indywidualnego gustu.
Nie sposób jednak nie zauważyć, że środowisko filmowe angażuje się w wiele aktualnych problemów społecznych, politycznych, a także ekonomicznych. Kwestią samodzielnej oceny jest to, czy Hollywood obrało dobrą ścieżkę dalszego rozwoju. Niezależnie od wszystkiego obecny przemysł filmowy USA nierozerwalnie powiązany jest z innymi dziedzinami życia.
Także i podczas tegorocznej gali nie zabrakło głosu w sprawie mniejszości. Prowadzące Amy Schumer, Wanda Sykes i Regina Hall otwarcie zakpiły z wprowadzonej na Florydzie ustawy "Don't say gay", ograniczającej możliwość szkolnej edukacji dotyczącej orientacji seksualnej i tożsamości płciowej.
- Dzisiaj będziemy mieli wspaniały wieczór - zaczęła Sykes, witając zgromadzonych gości i telewidzów. - A dla was, ludzi na Florydzie, będziemy mieć wesoły/gejowski wieczór [gra słów: "gay" w języku angielskim znaczy także wesoły] - dodała. "Gay, gay, gay, gay, gay, gay, gay", kontynuowały zgodnie Sykes, Hall i Schumer, wywołując śmiech i oklaski zgromadzonej na gali publiczności.
Kontrowersje wokół Oscarów. Me Too oraz Time's Up
Kilka lat temu najgłośniejszą kontrowersją wokół Oscarów jak i całego przemysłu filmowego, była kwestia braku równouprawnienia kobiet w nim pracujących, a także ich wykorzystywania czy molestowania seksualnego. Związane z tym akcje Me Too oraz Time’s Up nabrały dużego rozgłosu medialnego, a środowisko artystyczne bardzo zjednoczyło się wokół tego tematu. Wcześniej aktorki nie miały odwagi, aby mówić o przykrych incydentach, które ich dotykają, a niektóre z nich wolały nie przyznawać się publicznie do bycia feministką (jak np. Susan Sarandon). Stosunkowo cicho było również o ich zarobkach, które niejednokrotnie są nawet dwa razy mniejsze niż stawki mężczyzn.
Wszystko jednak zmieniło się za sprawą ujawnienia w październiku 2017 roku skandalu i oskarżeń złożonych przez ponad 80 kobiet przeciwko producentowi Harvey’owi Weinsteinowi o molestowanie. Na fali tych wydarzeń powstała akcja Me Too, dzięki której miliony ofiar opowiedziały swoje historie. Przedsięwzięcie zapoczątkowane przez aktorkę Alyssę Milano miało na celu zwrócenie uwagi na problem, jakim jest mizoginizm. Następstwem była formacja ruchu Time’s Up wraz z początkiem 2018 roku. Jego działalność skupia się nie tylko na walce z molestowaniem seksualnym, lecz także na nierówności płac czy złym traktowaniu kobiet.
O niedocenianiu kobiet na Oscarach może świadczyć fakt, że przez 93 rozegrane edycje w kategorii Najlepszy reżyser zwyciężały trzy reżyserki - jako pierwsza w 2009 roku Kathryn Bigelow oraz Chloe Zhao na poprzedniej gali oraz Jane Campion. Stopniowe przemiany można jednak zauważyć po liczbie kobiet nominowanych w tej kategorii. W ostatnich pięciu edycjach oprócz wymienionej Zhao na statuetkę miała szansę również Greta Gerwig (2017).
Kontrowersje związane z ruchem Me Too
Przy okazji Me Too na jaw wypłynęły kolejne skandale z udziałem hollywoodzkich aktorów. Sprawa Kevina Spacey’ego nie była wprawdzie związana bezpośrednio z kobietami, lecz i w niej chodziło o molestowanie (o traumatycznych doświadczeniach opowiedziało 15 mężczyzn). Oskarżenia były na tyle poważne, iż doszło nawet do wycięcia scen z udziałem Spacey'ego z filmu "Wszystkie pieniądze świata", mimo że obraz był już prawie gotowy. Ujęcia nakręcono ponownie, a w rolę, pierwotnie kreowaną przez Spacey'ego wcielił się Christopher Plummer. Co ciekawe, jego rola zaowocowała nominacją do Oscara za rolę drugoplanową i choć jego kreacja została doceniona przez krytyków, to jednak wzbudziło to pewne kontrowersje.
Inny nieprzyjemny incydent dotyczył Jamesa Franco. Aktor, który był uważany za jednego z faworytów wyścigu po statuetkę za najlepszą rolę pierwszoplanową, nie dostał nawet nominacji ze względu na oskarżenia o molestowanie seksualne pięciu kobiet. Co więcej, wyreżyserowany przez niego "The Disaster Artist" nie został wzięty pod uwagę w kategorii najlepszy film, mimo bardzo pochlebnych recenzji. Akademia doceniła jedynie adaptowany scenariusz dzieła, aczkolwiek sam reżyser i główny aktor zarazem nie pojawił się nawet na gali.
W związku z podobnymi oskarżeniami głośno było również w mediach o braku obecności w 2018 roku Casey’ego Afflecka, choć jako laureat z poprzedniej edycji (za główną rolę w filmie "Manchester by the Sea") według tradycji powinien wręczać statuetkę najlepszej aktorce. Już 12 miesięcy wcześniej przyznanie mu nagrody wzbudziło sporo kontrowersji, a Hollywood, z każdym rokiem coraz bardziej biorące pod uwagę życie osobiste artystów, tym razem postanowiło nie zapraszać już aktora na ceremonię.
Przykładów takich zachowań jest wiele, a te przedstawione dowodzą, że środowisko filmowe zaczęło wreszcie dostrzegać pracujące w nim kobiety, co jest oczywiście olbrzymim krokiem naprzód. Z drugiej jednak strony może to prowadzić do zbyt wczesnych oskarżeń w bardzo delikatnych sprawach kogoś, kto potem może okazać się, jeśli nawet nie całkiem niewinnym, to z pewnością nie zawsze na tyle złym, aby być przedwcześnie osądzonym, gdyż niektóre sytuacje mają więcej niż jedną stronę medalu.
Kontrowersje wokół Oscarów. Oscars So White i kwestia osób LGBTQ
Inną grupą, której wkład przemysł filmowy obecnie stara się zauważać i doceniać, są Afroamerykanie. W 2016 roku głośnym echem odbiło się hasło Oscars So White, stworzone z powodu braku nominacji dla osób o innym kolorze skóry niż biały. Od kilku lat można dostrzec jednak, iż Akademia wzięła pod uwagę konieczność większej różnorodności. Widać to na przykładach takich sukcesów jak statuetki dla "Moonlight" (Najlepszy film) czy pochodzącego z Meksyku Guillermo del Toro i "Kształtu wody" (Najlepszy reżyser oraz film). Ostatni przypadek interpretowano również jako komunikat, skierowany w stronę byłego już prezydenta USA Donalda Trumpa i jego antyimigranckiej polityki.
W kategorii Najlepszy film, w ostatnich latach było kilka przypadków tytułów, które wygrywały z typowanymi wcześniej faworytami - np. "Moonlight" i "Kształt wody" otrzymały statuetki w kategorii Najlepszy Film, mimo że na zwycięzców typowano odpowiednio: "La La Land" oraz "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri". Obie propozycje zyskały większe uznanie krytyków za stronę artystyczną, lecz ostatecznie przegrały w pojedynkach z bardziej zaangażowanymi politycznie i społecznie filmami. Tutaj rodzi się pytanie, czy zawsze przy wyborze najlepszych dzieł należy kierować się różnorodnością, nawet kosztem estetycznych wartości i wrażeń doznawanych przez widzów?
Innym ważnym obecnie czynnikiem, mogącym wpłynąć na odbiór i ocenę danego dzieła, jest zawartość wątków dotyczących orientacji seksualnych. Jako przykład znowu można wymienić w tym miejscu "Moonlight", który w opowiadanej historii łączy zarówno kwestię homoseksualności jak i rasy. Kolejny doceniony w ostatnim czasie film to "Call Me by Your Name" (przy okazji mamy tutaj do czynienia również z wątkiem przynależności religijnej, jako że jeden z dwójki głównych bohaterów jest żydem), choć akurat w jego przypadku tematyka mogła zadziałać na niekorzyść, gdyż mimo wszechobecnego zachwytu nad artyzmem wśród recenzentów, nie miał większych szans na wygraną rok po zwycięstwie "Moonlight". Akademia mogła bowiem nie chcieć pozwolić sobie na wystawienie się na prawdopodobną krytykę ze strony konserwatywnych środowisk, drugi raz z rzędu nagradzając dzieło z tym samym motywem przewodnim. Tak naprawdę jednak obrazy te opowiadają zupełnie różne historie - jeden o dorastaniu bez rodziny w trudnym środowisku, drugi o poszukiwaniu samego siebie i pierwszej, młodzieńczej miłości - a wątki homoseksualne są poprowadzone w inny sposób.
W tym roku odbierając nagrodę w kategorii Najlepsze Aktorka Drugoplanowa za rolę w firmie West Side Story Ariana DeBose powiedziała: - Ameryka to miejsce, w którym marzenia się spełniają. Jeżeli ktokolwiek podważy waszą tożsamość, zapewniam, że tu jest dla was miejsce - dodała, podkreślając, że sama jest lesbijką pochodzenia afroamerykańskiego i latynoskiego.
Warto w tym miejscu wspomnieć o nagrodzonych w ostatnim czasie osobach transpłciowych. Ciekawym przypadkiem jest Daniela Vega, aktorka transpłciowa, która wcieliła się w postać kobiety po korekcie płci w uznanym za najlepszy nieanglojęzyczny film obrazie - "Fantastyczna kobieta". Do tamtej pory nagradzane były jedynie dzieła opowiadające podobne historie, jednak z wcielającymi się w główne role aktorami cispłciowymi. Z kolei Yance Ford był pierwszym transpłciowym reżyserem nominowanym do Oscara (za film dokumentalny "Strong Island"). Był to przełom, albowiem w historii tylko trzy nominacje przypadły twórcom transpłciowym, do tego nigdy jeszcze w tak prestiżowej kategorii. Dla społeczności LGBTQ to jedynie kropla w morzu potrzeb, ale te są w końcu zauważane, co prowadzi do coraz dalszego odejścia od konserwatywnych norm obyczajowych, które, przy całym rozmachu Hollywood, od lat były w nim głęboko zakorzenione, np. przez tzw. Kodeks Haysa.
Krytyka i spadek popularności oscarowej gali
Kilka ostatnich edycji Oscarów to również spadek zainteresowania samą galą. Z roku na rok oglądalność wydarzenia spada. Według podanych informacji w 2021 roku ceremonię wręczenia nagród oglądało niecałe 10 milionów widzów, czyli najmniej od czasu wynalezienia telewizora. Dla porównania poprzednią edycję obejrzały na żywo ponad 23 miliony osób. Jedną z przyczyn braku popularności mogła być pandemia koronawirusa.
Oscarowe gale były także krytykowane za zwyczajną nudę. Organizatorzy walczyli z tymi zarzutami jak tylko mogli - poprzednie trzy edycje postanowiono przeprowadzić bez gospodarza. Prowadzącymi byli niejako artyści wręczający statuetki w danej kategorii, a więc stale zmieniający się na scenie. W tym roku nastąpił powrót do tradycji, jednak w nieco innej odsłonie. Przed zmianami ceremonię prowadził Jimmy Kimmel, znany komik i aktor, natomiast tegoroczne wydarzenie prowadziły trzy aktorki - Regina Hall, Amy Schumer oraz Wanda Sykes, co też pokazuje ukłon w kierunku kobiet-artystek.
Krytykowane są jednak przede wszystkim same wybory Akademii Filmowej. Fani Oscarów już nie raz, pół żartem, pół serio, pisali o tym, że jej członkowie chyba nie zawsze oglądają nominowane filmy, a przy swoich wyborach kierują się ich popularnością. Ale na niesprawiedliwe czasem wyniki uwagę zwracają także uznani filmoznawcy. Dodatkowo, eksperci podkreślają lekceważenie niektórych kategorii - w tym roku podczas transmisji na żywo nie zostanie pokazane wręczenie statuetek w takich kategoriach jak najlepsza muzyka, scenografia, montaż oraz film krótkometrażowy.
Ostatnie zmiany w przyznawaniu nagród
W 2020 roku Akademia Sztuki i Nauki Filmowej ogłosiła nowe standardy inkluzywności dla kwalifikacji do Oscarów w kategorii Najlepszy film w ramach inicjatywy Academy Aperture 2025. Standardy mają zachęcać do sprawiedliwej reprezentacji mniejszości i grup wykluczanych na ekranie i poza nim, aby lepiej odzwierciedlać różnorodność widzów oglądających filmy.
W przypadku obecnej i kolejnej edycji Oscarów do kwalifikacji za najlepszy obraz jest wymagane przesłanie poufnego formularza Academy Inclusion Standards. Natomiast już od 2024 roku aby kwalifikować się do kategorii Najlepszy film, będzie wymagane osiągnięcie progów inkluzywności. Od wtedy film będzie musiał spełniać dwa z czterech powstałych standardów, żeby mógł zostać uznany za kwalifikujący się.
I tak, Standard A to reprezentacja na ekranie, tematy i narracje. Kolejny standard dotyczy kreatywnego przywództwa i zespołu projektowego. Standard C z kolei mówi o dostępie do przemysłu i możliwościach. Natomiast ostatni ze standardów brzmi rozwój widowni. Ustalone standardy dotyczą odpowiedniej reprezentacji osób z niedostatecznie reprezentowanych do tej pory grup - rasowych i etnicznych (Afroamerykanie, Latynosi, rdzenni Amerykanie, Azjaci i inne) oraz kobiet, osób LGBTQ, niepełnosprawnych i niesłyszących.
Nie wszystkim oczywiście zmiany te przypadły do gustu. Konserwatywne środowiska podnosiły głosy jakoby nowe zasady miały faworyzować filmy przedstawiające poglądy, myśli i opinie lewicowe. Jednak wprowadzone standardy nie oznaczają, że historia o stereotypowym "białym, heteroseksualnym mężczyźnie" nie ma szans na zdobycie Oscara - ma, po prostu w takim przypadku wymogi dotyczące różnorodności będą musiały zostać spełnione np. na poziomie zespołu twórczego, realizującego czy produkcyjnego.
Co dalej z Oscarami?
Dzisiejszy przemysł filmowy w Stanach Zjednoczonych jest mocno związany z kwestiami innymi niż tylko te kulturowe, czyli społecznymi, politycznymi, ekonomicznymi. Natomiast zarówno filmy jak i aktorzy oraz twórcy są coraz częściej oceniani przez pryzmat czynników takich jak płeć, rasa, religia czy orientacja seksualna. Talent i czysta wartość artystyczna dzieł czasami schodzą na dalszy plan, jednak bardzo trudno jest sprawiedliwie oceniać, nikogo przy tym nie urażając w tak zróżnicowanym pod każdym względem środowisku, jakim jest Hollywood.
Z całą pewnością można stwierdzić, iż fakt, że świat filmu zaczął w końcu dostrzegać problemy kobiet, osób czarnoskórych czy nieheteronormatywnych, a także ich dyskryminację i mały odsetek wśród nagradzanych, świadczy bardzo dobrze i daje nadzieję na lepszą przyszłość dla wymienionych grup kiedyś będących wykluczanymi. Z drugiej strony nie powinno się również zapominać o artystach, którzy należą, przez swoje pochodzenie i inne cechy niezależne od nich, do dawnego głównego nurtu, a ich dzieła trzeba oceniać przez wzgląd na zawartość merytoryczną.
Czy Oscary powinny być politycznie poprawne? Odpowiedź na to pytanie jest równie trudna jak na to, jaki jest najlepszy film wszechczasów, w szczególności biorąc pod uwagę fakt, iż dla obu stron sceny politycznej termin ten oznacza zupełnie co innego. Ważne jest natomiast, aby starać się dążyć do jak najbardziej sprawiedliwego oceniania, odrzucając kryteria pozaartystyczne przy dalszym zauważaniu i docenianiu dotychczasowych mniejszości w przemyśle filmowym.
***
Zobacz również: