Tajemnice Damy z gronostajem. Co działo się z dziełem Leonarda w czasie wojny?
"Dzieci, chodźcie szybko do salonu. Czegoś tak pięknego być może już nigdy nie zobaczycie". Te słowa usłyszała od mamy Melitta Sallai pewnej mroźnej nocy w styczniu 1945 roku. W jednym z pomieszczeń pałacu w Morawie o ścianę oparte stały obrazy. Wśród nich ten jedyny, który spowodował wyraźne ożywienie. "To Dama z gronostajem" – przedstawiła Herta von Wietersheim-Kramsta jedno z najbardziej niesamowitych dzieł w historii .

Spis treści:
Rok 1490. Wszystko rozgrywało się w przyciemnionej komnacie. Na młodą dziewczynę padał mocny strumień światła, przez co panujący w przestrzeni klimat przypominał współczesne studio fotograficzne. Atmosferę skupienia być może przerwał dźwięk kroków rozbrzmiewających za drzwiami. Gdy otwarły się, dama mediolańskiego dworu, Cecylia Gallerani spojrzała na kogoś z delikatnym, rodzącym się uśmiechem. Trzymany przez nią w rękach gronostaj również zareagował.
Może scenę uwiecznianą właśnie przez Leonarda da Vinci przerwał jej ukochany Lodovico il Moro?
Przypuszczam, że to jest ten moment: spotkanie albo niestety - rozstanie. Cecylia zdawała sobie sprawę, że nic nie trwa wiecznie. Stając się kochanką Lodovica il Moro wie, że to musi się skończyć.
- Ze względów politycznych musiało dojść do jego małżeństwa z Beatrice d’Este - mówiła mi w jednym z wywiadów Katarzyna Bik, historyczka sztuki, dziennikarka i autorka książki "Najdroższa. Podwójne życie Damy z gronostajem".
- Leonardo kochał zagadki. Tworzył je w sposób inteligentny jak nikt w tamtym czasie. Wszystko złożyło się na obraz, który nie ma sobie równych i ma w sobie coś magicznego. Gdy się z nim zetkniesz, będzie cię uwodził, chodził za tobą, każe ci wracać, zastanawiać nad nim, szukać różnych wątków, upatrywać jak on to zrobił i jak doszedł do tego. Leonardo tchnął w obraz ruch i życie, emocje - dodała.
Dama z gronostajem niczym Madonna z Dzieciątkiem
A ten ma w sobie sporo z fotografii. Przypuszcza się, że Leonardo, podobnie jak wielu artystów z XV wieku, użył przyrządów optycznych. Artysta fascynował się soczewkami, szkłami powiększającymi, wykorzystywał camerę obscurę. Zapewne przygotował wiele szkiców portretu Cecylii Gallerani. To spośród nich wybrał ten, który możemy podziwiać do dziś. Na przestrzeni lat pojawiało się mnóstwo spekulacji, m.in. dotyczących tego, że dziewczyna pierwotnie nie trzymała gronostaja. Późniejsze badania wykazały jednak, że wątpliwości były bezpodstawne.
Bik zaznacza, że jeśli podmienimy gronostaja symbolizującego kochanków na dziecko, to otrzymamy obraz Madonny z Dzieciątkiem, popularny motyw w sztuce XV wieku. Co więcej, Cecylia nosi błękitny płaszcz niczym Matka Boska, natomiast suknia w czerwonym kolorze ma symbolizować miłość boską i ziemską. Kochanka Lodovica il Moro była ubrana w stylu hiszpańskim, który wówczas był najnowszym trendem w Mediolanie.
- Dzięki temu można było ustalić konkretną datę powstania obrazu. To 1490 rok, a nie lata 1482-1488, jak wcześniej sądzono. Do tego dochodzi również fakt, że w maju 1491 roku Cecylia urodziła syna Cesare. Początkowo uważano, że Cecylia miała 26-27 lat, gdy powstał jej portret. Okazało się, że kopista błędnie dopisał jedno „X”, a daty i liczby były pisane w systemie rzymskim. Dlatego odkrycie pierwotnego dokumentu wywołało szok, bo zgodnie z nim, Cecylia miała wówczas 16-17 lat - mówi Katarzyna Bik, gdy po czasie znowu rozmawiamy o perypetiach Damy z gronostajem.

Na przestrzeni lat nie brakowało też dyskusji na temat tła. Czy coś kryje się pod obecną warstwą? Jak przyznaje Bik, było ono dwukrotnie przemalowane.
- Zapewne po raz pierwszy, gdy we Włoszech, gdy chciano obraz sprzedać, a drugi - gdy trafił do Puław. To byłoby nawet zasadne, bo panowała wówczas moda na portrety z czarnym tłem. Za Cecylią nie ma ani drzwi, ani okien, ani tym bardziej pejzaży. Specjalne badania potrafią rozpoznać pigment pod spodem. Obecny stan badań pozwala stwierdzić, że tło było przemalowane. Konserwatorzy doskonale zdają sobie sprawę, że usunięcie dotychczasowego tła to niebywałe ryzyko. Co jeśli go usuną, a pod spodem będzie destrukt? To odpowiedzialny proces, ponieważ cała powierzchnia obrazu jest nienaruszona. Przypomnę historię, gdy usunięto werniksy z obrazu Madonna w Grocie. Wybuchł skandal, bo okazało się, że dzieło miało zupełnie inna tonację. Wyobraźmy sobie teraz sytuację: Cecylia ma przejmująco jasną cerę, suknia kolor jaskrawoczerwony, a płaszcz w kolorze intensywnego błękitu. Niektórzy z pewnością zarzuciliby zniszczenie obrazu. Czekamy, aż możliwości badań będą większe. Może za parę lat będziemy mogli z pełnym przekonaniem powiedzieć, że wiemy co się tam kryje. I nie zawahamy się użyć skalpela? Kto wie - zastanawia się moja rozmówczyni.
Z Włoch do Polski
Jak obraz trafił do Polski? Syn Izabeli Adam Jerzy Czartoryski wdał się w romans z żoną syna cara (późniejszy Aleksander I) i miał z nią dziecko. Car postanowił księcia ukarać i zesłał go w 1799 roku do Włoch jako rosyjskiego posła przy królu Sardynii Karolu Emanuelu IV. Ze względu na erę wojen napoleońskich władca nie miał już swoich terytoriów. Czartoryski przebywał w Neapolu, Pizie, Rzymie i we Florencji. W trakcie pobytu znajdował dla swojej matki eksponaty. W 1800 roku Izabela napisała do niego, by nie kupował obrazów (powodem były wysokie ceny), a zakupił figurę pantery. Ta znajduje się obecnie w muzeum w Puławach. To, że trafił na słynną Damę, było zupełnym przypadkiem. Obraz przykuł jego uwagę. Może wiedział już, że to dzieło Leonarda? Dzieło trafiło do Puław, gdzie zdobiło zielony pokój. Przebywało tam do powstania listopadowego - gdy wybuchło, trzeba było ukryć ją w Sieniawie. Od tego momentu dzieło czekały zawiłe i burzliwe losy.
Wojenne losy
- Nowe wydanie książki wzbogaciłam o perypetie, jakie przechodziła Dama w trakcie wojny - wyjaśnia Bik. - To rzuca zupełnie nowe światło na wojenne losy obrazu Leonarda.
Hitler budował w Linzu "mega muzeum", które w założeniu miało stać się największą taką placówką na świecie. Wojna była dla niego pretekstem do rabowania dzieł sztuki. Dysponował on listami przygotowanymi przez specjalistów i niemieckich historyków sztuki, na których widniały obrazy i inne dzieła, które dobrze jest mieć w kolekcji. Innymi słowy: po prostu ukraść. W Polsce "przedmiotami pożądania" były "Dama z gronostajem", dzieła Rembrandata i Rafaela oraz ołtarz mariacki Wita Stwosza.
W 1940 roku Dama trafiła na Wawel, ale jej wojenna tułaczka trwała jeszcze długo. Wojenne losy Damy można częściowo odtworzyć na podstawie dziennika Franka, będącego materiałem dowodowym w procesach norymberskich. Dokument znajduje się w Narodowym Archiwum w Waszyngtonie.
Jednym z ostatnich miejsc, w którym Damę widziano w czasie wojny, był pałac w Morawie (wówczas Muhrau). Trafił tam, ponieważ Gunter Grundmann, kustosz regionalnego Dolnego Śląska, przygotowywał miejsca do składowania cennych dzieł sztuki. Wśród 80 z nich były zamki, klasztory, kościoły parafialne i magazyny na terenie Śląska i Turyngii.

Pod koniec 1944 roku niemiecki urzędnik zwrócił się z prośbą do Grundmanna, by znalazł miejsce dla obiektów z Generalnego Gubernatorstwa. Ten przydzielił więc cztery zamki na zachód od Wrocławia - Muhrau, Kynau, Warmbrunn i Konradswaldau. Piąty, Siechau, czyli Sichowo, należący do Grafa von Richtofena oddano do dyspozycji gubernatorowi Hansowi Frankowi. Niemcy zdawali sobie sprawę, że cenne dzieła trzeba zacząć ewakuować na Zachód. W styczniu 1945 roku, gdy Rosjanie znajdowali się w odległej o 130 kilometrów od Krakowa Częstochowie, Hans Frank postanowił uciec. Nie chciał jednak opuszczać Wawelu z pustymi rękami. W ciężarówce zmierzającej do Sichowa, wśród innych zrabowanych dzieł, podróżowała również "Dama z gronostajem".
"Z pomocą Wehrmachtu pilnie wywieźć do środkowych Niemiec najcenniejsze ruchomości i najstarszy materiał archiwalny. Od ministra edukacji rzeszy, Hieckego" - 26 stycznia telegram o tej treści z Berlina otrzymał Grundmann*.
Kustosz zaczerpnął informacji, gdzie może znajdować się obraz Leonarda - zlokalizował go w pałacu w Morawie. Sekretarz stanu poprosił go, by przewiózł stamtąd dzieła Leonarda i Rembrandta.
"Czegoś tak pięknego być może już nie zobaczycie"
Mellita Sallai miała wówczas 17 lat. Obecnie jest ostatnią żyjącą osobą, która zimą 1945 roku widziała na żywo "Damę z gronostajem". Córka właściciela dóbr ziemskich - Hansa-Christopha von Wietersheim-Kramsta i Herty von Wietersheim-Kramsta - w rozmowie z Katarzyną Bik wspomina, że tatę 16 stycznia 1945 roku powołano na front. Kilka tygodni wcześniej pod pałac podjechały wojskowe ciężarówki, z których zaczęto coś wypakowywać. Jedna ze skrzyń była na tyle ciężka, że musiała pozostać w holu. Znajdowały się w niej dzieła rabowane przez Niemców.
"Pewnego wieczoru, gdy leżeliśmy już w łóżkach, przyszła do nas matka i kazała nam narzucić szybko szlafroki i zejść do salonu, mówiąc, że czegoś tak pięknego być może już nigdy nie zobaczymy. Było strasznie zimno, ciemno, bo pałac był zaciemniony, no i całej naszej szóstce rodzeństwa chciało się spać. Grzecznie zeszliśmy jednak piętro niżej. Tam oparte o ścianę w salonie stały obrazy.
Matka brała do ręki jeden po drugim, oświetlając je latarką. "Spójrzcie, to Rubens, a to van Dyck". Nas, dzieci nie interesowała sztuka. Ale kiedy matka wzięła do ręki obraz i powiedziała: "A to Dama z łasiczką Leonarda da Vinci" to się na chwilę ożywiliśmy
- wspomina Mellita Sallai w rozmowie z Katarzyną Bik*.
- Dzieci się ożywiły, bo znały łasiczki. Kojarzyli je z polowań na lisy i niezbyt przyjemnego zapachu - mówi Bik. Historyczka sztuki przyznaje, że Sallai o wszystkim opowiadała jej tak, jakby wydarzyło się wczoraj. Okna pałacu zaklejone ze względu na regularne bombardowania, pokazywanie dzieciom w blasku świec obrazów, wśród których znajdowała się ona - całkiem bezbronna "Dama z gronostajem".
Mama Mellity swoje wspomnienia tamtych wydarzeń opublikowała w książce "Z Muhrau do Morawy. Niezwykłe życie w Europie mi Afryce" (tłum. Anna Wziątek, Berlin 2012).
"To były najpiękniejsze obrazy wywożone z Pragi, Warszawy i Poznania. Pod swoim płaszczem nosił [Grundmann - przyp.] Damę z łasiczką Leonarda da Vinci, obraz o niebywałej wartości. (…). Grundmann zażądał specjalnej temperatury dla tych dzieł, dlatego musieliśmy ogrzać pomieszczenie. Dama z łasiczką, ten mały obraz, wpadł mi jak wymarzony. Był tak niezwykle cenny, że Grundmann chciał go wywieźć pod połą płaszcza na Zachód (…)"*.
I tak, Dama, widniejąca w każdym katalogu międzynarodowym, podróżowała dalej pociągiem z prof. Grundmannem. Dzieła miały trafić do tajnego magazynu, w którym gromadzono dzieła na rzecz mającego powstać muzeum w Linzu. Operacja ta nie powiodła się - gdy w maju 1945 roku Hans Frank został aresztowany przez Amerykanów, okazało się, że w swojej willi w Schliersee koło Nauhaus, ukrył dzieło Leonarda i osiem innych obrazów. Zeznał, że zabrał je, by ocalić je od zniszczenia. Amerykanie przekazali je do składnicy w Monachium.
Zobacz również:
- „Można żyć bez powietrza”. Lilka z Kossaków: poetka miłości, specjalistka od „różowej magii"
- Karolina Lanckorońska. Kobieta, która podarowała Polsce bezcenną kolekcję sztuki. Jej życie to gotowy scenariusz na film
- Zofia Stryjeńska. Niepokorna księżniczka malarstwa polskiego. Jej sztuka fascynuje do dziś
Dama i inne skarby wracają do Polski
Co w tym czasie działo się w Polsce? Dyrektor Muzeum Książąt Czartoryskich Stanisław Gąsiorowski zapoznał się z losami Damy, o których powiedziała mu Zofia Boczkowska z Zamku Królewskiego na Wawelu. Przekazał wiadomość do Londynu.
Karol Estreicher, jako przedstawiciel Polski w alianckiej komisji do spraw rewindykacji dzieł sztuki odnalazł obraz da Vinci w monachijskiej składnicy. W listopadzie Amerykanie zgodzili się na przekazanie zrabowanych dzieł sztuki Polakom.
Tutaj zaczęły się kolejne schody. Udało się ją przewieźć do Polski rok później, bo wiosną 1946 roku. Był to nie lada wyczyn - na przewiezienie polskich skarbów potrzebny był pociąg liczący co najmniej 26 wagonów. I to w asyście ogromnego zainteresowania odzyskaniem utraconych dzieł. Ostatecznie, pociąg wyruszył z Norymbergi 28 kwietnia.
Moment ten został uwieczniony przez nieznanego fotografa. W archiwum waszyngtońskim znajdowało się zdjęcie ukazujące Karola Estreichera trzymającego w rękach "Damę z gronostajem". W tle stał pociąg pełen polskich dzieł. Niegdyś mylnie uważano, że zdjęcie wykonano na dworcu w Krakowie. Na odwrocie fotografii widnieje jednak informacja potwierdzająca, że to dworzec w Norymberdze.
Pociąg ze skarbami dotarł do Polski 30 kwietnia 1946 roku. Nie obyło się bez przygód, ponieważ na trasie czyhali na niego Rosjanie. Ostatecznie Ołtarz Wita Stwosza, "Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta i oczywiście "Dama z gronostajem" szczęśliwie powróciły do kraju. Na peronie czekały tłumy widzów, a wśród nich nawet młody ksiądz - Karol Wojtyła. "Dama z gronostajem" trafiła na Wawel, a dzień później wróciła do domu, czyli do Muzeum Czartoryskich. W 1949 roku placówka została przejęta przez państwo, a rok później stała się oddziałem Muzeum Narodowego w Krakowie.
Dama wyrusza w podróż
Kolejne lata, kiedy trafiła pod pieczę Fundacji Czartoryskich, upłynęły na podróżach. Wystarczy wspomnieć chociażby ściągnięcie obrazu do Muzeum Narodowego w Warszawie na wystawę poświęconą 500. urodzinom Leonarda. Obraz wrócił do Krakowa dopiero po trzech latach - już w skrzynce, pociągiem, pod czujnym okiem milicjantów i krakowskich konserwatorów.
Później, w swoją pierwszą zagraniczną podróż w epoce PRL-u, Dama wybrała się do Muzeum Puszkina, gdzie w 1972 roku zorganizowano wystawę portretu europejskiego od XV do XX wieku.
Po upadku komunizmu Dama wyruszyła za ocean, a konkretnie na wystawę organizowaną przez National Gallery of Art w Waszyngtonie. Ekspozycja była poświęcona obchodom 500-lecia pierwszej wyprawy Krzysztofa Kolumba. Władze instytucji potrzebowały wyjątkowego dzieła i wybór padł oczywiście na Damę. Pomysłowi przeciwny był Marek Rostworowski, który został ministrem kultury i sztuki w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego. Decyzja jednak zapadła - gdy George H. W. Bush w marcu 1991 roku zwrócił się z prośbą do ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy, otrzymał zielone światło na wypożyczenie obrazu. Dama leciała do Stanów Zjednoczonych w klimatyzowanej skrzyni w pierwszej klasie.
Dama podróżowała również do Japonii, Szwecji, wróciła na jakiś czas do rodzinnych Włoch, pojawiła się też w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Hiszpanii. Podróże budziły sporo wątpliwości części konserwatorów i historyków sztuki, ponieważ zwiększały ryzyko uszkodzeń, zniszczeń i kradzieży**. Po powrocie z licznych wojaży obraz trafił do Zamku Królewskiego na Wawelu.
Powrót do domu
W grudniu 2016 roku państwo przejęło "Damę z gronostajem" i kolekcję Czartoryskich za 100 mln euro. Ówczesny minister kultury Piotr Gliński podpisał z księciem Adamem Karolem Czartoryskim umowę w sprawie zakupu. Dzieło da Vinci trafiło do gmachu głównego Muzeum Narodowego w Krakowie, gdzie było prezentowane w czasie wielkiego remontu Pałacu Czartoryskich. Dama wróciła do swojego domu w grudniu 2019 roku, kiedy to oficjalnie otwarto na nowo oddział Muzeum Narodowego w Krakowie.
"Dama z gronostajem" to jedno z kilkunastu dzieł Leonarda da Vinci, które przetrwało do naszych czasów.

***
Źródło:
- *Cytaty pochodzą z książki K. Bik, Najdroższa. Podwójne życie Damy z gronostajem, Znak, Kraków 2025
- N. Grygny, Rozmowa z Katarzyną Bik: Sekretne życie Damy z gronostajem. Prawda wyjdzie na jaw? (tygodnik.interia.pl/news-sekretne-zycie-damy-z-gronostajem-czy-prawda-wyjdzie-na-jaw,nId,6900016)
- ** Culture.pl, Ryzykowne podróże Damy z gronostajem (culture.pl/pl/artykul/ryzykowne-podroze-damy-z-gronostajem)