Karolina Lanckorońska. Kobieta, która podarowała Polsce bezcenną kolekcję sztuki. Jej życie to gotowy scenariusz na film
„11 tego miesiąca urodziła mi się silna dziewczynka, którą chcemy nazwać Karla. Ma brązowe włosy, niebieskie oczy i olbrzymi apetyt. Jest za długa i nie mieści się w swoim koszyczku, i myślę, że za 16 lat będę ją pokazywać jako olbrzymkę, za pieniądze, także w Monachium”*. Tak pisał o narodzinach Karoliny Lanckorońskiej jej ojciec. Na kartach historii zapisała się nie tylko jako historyczka sztuki, ale również donatorka. To dzięki niej Zamek Królewski na Wawelu i Zamek Królewski w Warszawie otrzymały bezcenną kolekcję sztuki. Samo życie Lanckorońskiej to gotowy scenariusz na film.
Polska hrabianka, pierwsza kobieta-docent na polskiej uczelni z zakresu historii sztuki. Życie poświęciła Polsce, sztuce, kulturze i nauce. W imię wolności działała w konspiracji. Aresztowana przez Gestapo. Nigdy nie straciła ducha walki i wiary w zwycięstwo. Po wojnie jej domem stał się Rzym. Ale to Polsce przekazała bezcenną kolekcję sztuki. Kim była? "Karla". Wkrótce w kinach.
Czy tak mógłby brzmieć zwiastun serialu lub filmu o Karolinie Lanckorońskiej? Ten z całą pewnością jest o wiele za długi, a i tak nie oddaje pełni tego, co wydarzyło się w życiu polskiej hrabianki. Kim zatem była "Karla", jak mawiał o niej ojciec? Lanckorońska to nie tylko zasłużona badaczka sztuki, ale i donatorka, dzięki której zbiory Zamku Królewskiego na Wawelu i Zamku Królewskiego w Warszawie wzbogaciły się o prawdziwe arcydzieła. Nim jednak to nastąpiło, jej życie pełne było zwrotów akcji.
Spis treści:
Odcinek pierwszy: Karla przychodzi na świat
Cała opowieść zaczyna się 11 sierpnia 1898 roku w Buchberg am Kamp w Austrii. Tego dnia na świat przychodzi Karolina Lanckorońska, córka hrabiego Karola Lanckorońskiego i jego trzeciej żony - Małgorzaty von Lichnovsky. Słowa pojawiające się na początku artykułu wystosował ojciec w dziewięć dni po narodzinach córki do swojego przyjaciela i marszanda Adolpha Bayersdorfera w Monachium. Jak zwraca uwagę Joanna Winiewicz-Wolska w tekście poświęconym Lanckorońskiej, "rzeczywiście Karolina - w domu zwana Karlą - stała się "olbrzymką": duchem, sercem, umysłem"*. Dziewczynka wychowywała się w szacunku i miłości do ojczyzny i kultury polskiej. Miało na to przede wszystkim wpływ to, że jej rodzina od pokoleń była związana z Polską. Dokumentują to źródła, które sięgają nawet czasów piastowskich. Lanckorońscy często odwoływali się do wsi Brzezie nieopodal Wieliczki, którą to nadał im król Władysław Łokietek. W rodzinie - jak zwracała uwagę księżna Nora Fugger, upodobanie do sztuki było dziedziczne. Trudno więc się dziwić, że Lanckorońska obrała właśnie taki kierunek swojej edukacji. Ukończyła Schotengymansium w Wiedniu o profilu klasycznym. Zresztą, podobnie jak jej tata i brat Antoni.
Odcinek 2: Pod skrzydłami Michała Anioła
Chociaż Karla i ojciec dzielili wspólną pasję do sztuki, to każde z nich miało swój własny obszar zainteresowań. Lanckorońska szczególną miłością darzyła XVI wiek.
Gdy miała 12 lat tata zabrał ją w podróż do Florencji, ponieważ chciał, by zobaczyła freski Fra Angelica w klasztorze San Marco. Owszem, Karla freski obejrzała, może i nawet się nimi zachwyciła, ale najwięcej emocji wzbudził u niej Dawid Michała Anioła w Galeria dell’Accademia we Florencji. I tak, Michał Anioł stał się twórcą, którego twórczość pokochała nade wszystkie inne. Uczeń, a później i bliski przyjaciel Lanckorońskiej później wspominał, że "inny artysta już dla niej nie istniał".
Miłość ta przetrwała aż do rozprawy doktorskiej - za temat wzięła Sąd Ostateczny w kaplicy Sykstyńskiej jego autorstwa. Doktorat obroniła w 1926 roku, co stanowiło wielki finał jej studiów na Uniwersytecie Wiedeńskim.
"Ojciec, który zapewne w głębi duszy cieszył się, że taki obrała kierunek kształcenia, żartował, że panna z arystokratycznego domu z teczką pod pachą jeździ tramwajem na uniwersyteckie wykłady. Karolina Lanckorońska wspominała, że intelektualne wymagania ojca wobec niej były często przesadne; niemniej wydaje się, że potrafiła im sprostać" - pisze Joanna Winiewicz-Wolska w artykule poświęconym Karolinie Lanckorońskiej*.
Po śmierci ojca Karla zajmowała się administrowaniem dóbr rodzinnych we wschodniej części Małopolski (m.in. Rozdole i Komarnie), pozowała też do rysunków czy obrazów, w tym m.in. Jacka Malczewskiego.
W 1935 roku habilitowała się na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Tym razem swoją rozprawę poświęciła dekoracji malarskiej kościoła Il Gesu w Rzymie. Tym samym została pierwszą kobietą-docent z zakresu historii sztuki na polskiej uczelni. Lanckorońska została kierowniczką katedry historii sztuki na Wydziale Humanistycznym. Równolegle pełniła funkcję sekretarz Towarzystwa Polskich Badań Historycznych we Lwowie.
Przez lata zachwycała się tworzonymi techniką giornate freskami Giotta, mrocznym Portretem Tytusa pędzla Rembrandta, Wieczerzą w Emaus Caravaggia, obrazami Tinoretta i dziełami Giovanniego Pisano.
Twórczość Pisanich, malarstwo Giotta i dzieła Rembrandta były tematem jej wykładów uniwersyteckich we Lwowie w latach 1938/1939. Kwitnącą karierę naukową przerwał jednak wybuch drugiej wojny światowej.
Odcinek 3: Mroki wojny
Wojna zastała Lanckorońską we Lwowie. Jeszcze przez pewien czas, po zajęciu miasta przez Armię Czerwoną, kontynuowała wykłady na Uniwersytecie Lwowskim. Zaangażowała się też w działalność konspiracyjną. Ze względu na zagrożenie aresztowaniem przez NKWD postanowiła skorzystać z możliwości wymiany ludności między terenami polskimi okupowanymi przez ZSRR i Niemcy. 3 maja 1940 roku przeniosła się na ziemie okupowane przez Niemców.
W czasie wojny Lanckorońska służyła w szeregach Związku Walki Zbrojnej, a potem w Armii Krajowej, gdzie była porucznikiem. Do Lwowa wracała kilkukrotnie, aby pomagać tamtejszym więźniom. Niestety, w maju 1942 roku w Kołomyi została aresztowana przez Gestapo. Hrabianka została przewieziona do Stanisławowa, gdzie przesłuchiwał ją hauptsturmführer Hans Krüger. Mężczyzna był wręcz przekonany, że Lanckorońska poniesie niebawem śmierć, więc postanowił jej wyznać, że miał decydujący wpływ na zamordowanie profesorów lwowskich. Ze Stanisławowa Lanckorońska trafiła do Lwowa, skąd Niemcy wysłali ją do obozu koncentracyjnego Ravensbrück. Nosiła tam numer 16076. Pod koniec wojny, w kwietniu 1945 roku została uwolniona dzięki interwencji Carla J. Burckhardta, prezesa Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Swoje wspomnienia z tych mrocznych czasów opublikowała w książce "Wspomnienia wojenne 22 IX 1939 - 5 IV 1945". Po wojnie zeznania Lanckorońskiej były jednymi z kluczowych, jeśli chodzi o wyjaśnienie lwowskiej zbrodni.
Zobacz również:
- Góralki z Beskidu Żywieckiego o życiu na wsi. „Kobiety zawsze dadzą radę”
- Jedno zdjęcie księżnej Kate wywróciło życie kobiety do góry nogami. Zdradziła kulisy
- Katarzyna Utracka o uczestniczkach Powstania Warszawskiego: Otrzymały rozkazy i bardzo nie chciały zawieść
- Co wspólnego mają rzymska cesarzowa i Euro 2024?
A tak wspominała początki wojny:
"W nocy 22 IX 1939 armia sowiecka zajęła Lwów. Rano wyszłam na zakupy. W małych grupach kręcili się po ulicach żołnierze Armii Czerwonej, która już od paru godzin była w mieście. 'Proletariat' palcem nie ruszył na jej powitanie. Sami bolszewicy bynajmniej nie wyglądali ani na radosnych, ani na dumnych zwycięzców. Widzieliśmy ludzi źle umundurowanych, o wyglądzie ziemistym, wyraźnie zaniepokojonych, prawie wystraszonych. Byli jakby ostrożni i ogromnie zdziwieni. Stawali długo przed wystawami, w których widniały resztki towarów. Dopiero po paru dniach zaczęli wchodzić do sklepów. Tam bywali nawet bardzo ożywieni. W mojej obecności oficer kupował grzechotkę. Przykładał ją do ucha towarzyszowi, a gdy grzechotała, podskakiwali obaj wśród okrzyków radości. Wreszcie ją nabyli i wyszli uszczęśliwieni. Osłupiały właściciel sklepu po chwili milczenia zwrócił się do mnie i zapytał bezradnie: 'Jakże to będzie, proszę pani? Przecież to są oficerowie'. A myśmy tymczasem wchodzili w pierwszą fazę naszego nowego życia. Wiedzieliśmy, że przez całą zimę bolszewicy tu zostaną, że na to rady nie ma, że musimy przetrwać aż do dalekiej wiosny. Mieliśmy radio, słuchaliśmy wszystkich rozgłośni Europy, powtarzaliśmy więc sobie, że nie jesteśmy naprawdę odcięci, bo wiemy o wszystkim, co się dzieje. Wiedzieliśmy też od pierwszej chwili, że Warszawa broni się dalej, zazdrościliśmy jej bez granic"**.
Pomimo tych tragicznych wydarzeń, Lanckorońska nigdy nie straciła wiary w zwycięstwo. Po wojnie co prawda wróciła do działań na rzecz Polski, ale ze względu na sytuację polityczną postanowiła pozostać we Włoszech.
Zobacz też: Zofia Stryjeńska. Niepokorna księżniczka malarstwa polskiego. Jej sztuka fascynuje do dziś
Odcinek czwarty: Rzym
Zamieszkała w Rzymie, gdzie w 1945 roku - wraz z ks. Walerianem Meysztowiczem - założyła Polski Instytut Historyczny. Objęła w nim stanowisko dyrektorki. Zainicjowała wydawanie czasopism związanych z dziejami Polski, jak i korespondencję nuncjuszy apostolskich w Polsce. Początkiem lat 50. została profesorem Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie. W związku z sytuacją polityczną w Polsce, postanowiła odłożyć na bok badania związane ze sztuką i zająć się historią. Przyznała wówczas, "że służba kulturze polskiej obecnie od niej wymaga nie badań nad Michałem Aniołem, lecz pracy zupełnie innej".
Życie w Rzymie upływało Lanckorońskiej również na działalności charytatywnej. Pomagała rodakom mieszkającym w Polsce Ludowej, początkowo pomoc finansowała z własnych środków. Dzięki niej do ojczyzny trafiały paczki żywnościowe czy leki ratujące życie, które nie były tam wówczas dostępne.
W 1960 roku wraz ze swoim bratem Antonim postanowili założyć Fundusz im. Karola Lanckorońskiego. Kilka lat później, po śmierci brata, zdecydowała się sprzedać należące do niej lasy na terenie Austrii. Dzięki temu przekształciła fundusz w Fundację z Brzezia Lanckorońskich. Organizacja została też po latach zarejestrowana w Wielkiej Brytanii jako instytucja finansująca stypendia dla polskich naukowców w Rzymie, Wiedniu i Paryżu. Aby utrzymać fundację, Lanckorońska sprzedała kilka dzieł z rodzinnej kolekcji. Były to m.in. obraz Ucella, freski Domenichina i obraz Masaccia. Prace trafiły kolejno do National Gallery w Londynie i Getty Museum.
Pod opieką hrabianki znalazły się polskie uniwersytety, a zwłaszcza Uniwersytet Jagielloński i Polska Akademia Umiejętności. W 1990 roku Karolina Lanckorońska została przyjęta w poczet członków PAU, za zasługi nadano jej doktoraty honorowe, w tym m.in. Uniwersytetu Jagiellońskiego czy Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie w Londynie. Została również odznaczona Krzyżem Walecznych, Krzyżem Armii Krajowej czy Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. W 1994 roku papież Jan Paweł II odznaczył ją II Krzyżem Komandorskim Orderu św. Grzegorza Wielkiego z Gwiazdą.
Lanckorońska całe swoje życie podporządkowała nauce. Z własnego wyboru pozostała niezamężna i bezdzietna.
"Marzyła o ciepłym mieszkaniu ze stołem, nad którym wisi jasno świecąca lampa. Wyobrażała sobie kochającą, szczęśliwą, wielodzietną rodzinę, spędzającą intymne wieczory pod tą lampą. A ją od młodości zmuszały okoliczności do uczestniczenia w kolacjach na dworze Habsburgów, do premier w operze, co sprawiało jej szczególną przykrość, gdyż była absolutnie pozbawiona słuchu - i do jeżdżenia konno"* - pisała jej przyjaciółka Maria Kulczyńska.
Karolina Lanckorońska chciała jednak zapewnić ciągłość rodu hrabiów, dlatego też usynowiła księcia Jana Lubomirskiego. Dzięki temu, Jan Lubomirski-Lanckoroński kontynuował rodzinne tradycje hrabiów Lanckorońskich. Z tego właśnie rodu pochodziła jego praprababcia Elżbieta z Lanckorońskich baronowa de Vaux.
Prof. Lanckorońska zmarła w Rzymie 25 sierpnia 2002 roku w wieku 104 lat. Spoczęła na rzymskim cmentarzu Campo Verano przy bazylice San Lorenzo fuori le mura.
Odcinek piąty: Bezcenna kolekcja trafia do Polski
W 1994 roku Karolina Lanckorońska ofiarowała Polsce zachowaną część kolekcji dzieł sztuki. Zostały one zgromadzone przez jej ojca w Wiedniu, w pałacu Lanckorońskich. Zamek Królewski w Warszawie otrzymał m.in. dwa dzieła Rembrandta. Z kolei część kolekcji malarstwa trafiła do Zamku Królewskiego na Wawelu. To łącznie 87 cennych obrazów z rodzinnej kolekcji, która została rozproszona po II wojnie światowej.
Obdarowane zostały również inne instytucje takie jak np. Biblioteka Jagiellońska i Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Decyzję o przekazaniu rodzinnej kolekcji podjęła za namową Lecha Kalinowskiego.
"Nie śniło mi się w najśmielszych marzeniach mojego długiego życia, że mi jeszcze będzie dane napisać ten list. Składam dar w hołdzie Rzeczpospolitej Wolnej i Niepodległej", napisała w liście do ówczesnego Prezydenta Rzeczypospolitej we wrześniu 1994.
Do tego czasu, bo przez 50 lat, dzieła zdobiły pałac jej ojca w Wiedniu. Neobarokowy pałac przy Jacquingasse 18 był "schronieniem dla dzieł sztuki minionych epok". Zbiory Lanckorońskiego obejmowały sztukę orientalną i starożytną, porcelanę, numizmaty, obrazy artystów włoskich, holenderskich, francuskich, niemieckich i hiszpańskich.
Obrazy z kolekcji Karola Lanckorońskiego znajdują się również w J. Paul Getty Museum w Los Angeles, Fine Arts Museums w San Francisco czy w zbiorach Fondazione Cavallini Sgarbi w Ferrarze.
Do 2 lutego 2025 roku niektóre z nich są prezentowane na kolejnej edycji wystawy "Arcydzieła z kolekcji Lanckorońskich. Odsłona druga" na Wawelu. Ekspozycja została zorganizowana ze względu na 30. rocznicę przekazania cennej kolekcji Zamku Królewskiemu.
Na pokazie w Zamku Królewskim na Wawelu prezentowane są trzy dzieła, które prof. Lanckorońska musiała sprzedać. To "Święty Andrzej" Masaccia (właśc. Tommaso di Giovanni Guidi), “Zwiastowanie" Francesca di Stefano (zwanego Pesellino) i “Święty Ansan" Bartolomea di David.
- Pałac ten stał się swoistym muzeum, wypełnionym dziełami sztuki aż po sufit. Karolina Lanckorońska porównywała rodzinne zbiory do "olbrzymiej kolekcji znaczków pocztowych kryjącej prawdziwe perły". Obiekt swoją sławę zawdzięczał głównie wyjątkowej kolekcji sztuki starożytnej i dziełom malarzy włoskich okresu renesansu. Pałac istniał niespełna 50 lat - II wojna światowa położyła kres jego istnieniu, kolekcja uległa rozproszeniu - mówiła przy okazji otwarcia wystawy dr Joanna Winiewicz-Wolska, kuratorka wystawy, kustosz Zamku Królewskiego na Wawelu kierująca Działem Malarstwa.
Największa wawelska donatorka ma również swój skwer u stóp zamku. Znajduje się on na styku ulic Podzamcze i Kanoniczej.
- Mam nadzieję, że widoczne w mieście upamiętnienie prof. Lanckorońskiej przyczyni się do upowszechnianiu wiedzy o jednej z najcenniejszych kolekcji na świecie, jak i o życiu niezwykłej i do- świadczonej przez historię kobiety - mówił w grudniu 2022 roku prof. Andrzej Betlej, dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu.
Źródło:
- Cytaty oznaczone * pochodzą z artykułu J. Winiewicz-Wolskiej, O Karolinie Lanckorońskiej w dniu jej urodzin [https://wawel.krakow.pl/blog/najpiekniejsze/o-karolinie-lanckoronskiej-w-dniu-jej-urodzin]
- Cytat oznaczony ** pochodzi z książki Karoliny Lanckorońskiej "Wspomnienia wojenne" (wyd. Znak)
- Piotr Czartoryski-Sziler, Wielcy zapomniani: Karolina Lanckorońska: wybitny mecenas kultury polskiej [https://www.lwow.com.pl/naszdziennik/lanckoronska.html]
- Materiały prasowe Zamku Królewskiego na Wawelu: "Arcydzieła Lanckorońskich" i Skwer prof. Lanckorońskiej