Pies zamiast dziecka? Coraz więcej par podejmuje taką decyzję

Wiele par, choć nie chce mieć dzieci, ma jednak po dwa psy i koty. Te zwierzęta zastępują dzieci. Może się to wydawać zabawne, ale taka jest rzeczywistość. Niechęć do ojcostwa i macierzyństwa umniejsza nas, odbiera nam człowieczeństwo, a także destrukcyjnie wpływa na społeczeństwo - powiedział podczas jednej ze swoich audiencji papież Franciszek, podkreślając, że parze, która nie rozwija w sobie ojcostwa i macierzyństwa, brakuje podstawowych, ważnych doświadczeń. Tymczasem młodzi Polacy coraz częściej decydują się na zupełnie nowy model rodziny.

Psy uczą się od ludzi określonych zachowań i przejmują cechy charakteru opiekunów
Psy uczą się od ludzi określonych zachowań i przejmują cechy charakteru opiekunów123RF/PICSEL

Zwierzęta zamiast dzieci

Papież Franciszek nazwał postawę młodych ludzi i ich decyzję o nieposiadaniu potomstwa mianem współczesnego egoizmu, przez który cywilizacja starzeje się, a "bogactwa ojcostwa i macierzyństwa zostają utracone".

To nie pierwszy raz, kiedy zwierzchnik Kościoła katolickiego uderzył w pary, które wybierają wychowywanie zwierząt domowych zamiast dzieci. W 2014 roku uznał, że takie zjawisko jest powodem degeneracji kulturowej. Podkreślił też, że relacje ze zwierzętami nie mogą zastąpić złożonych więzi rodzinnych, które człowiek posiada ze swoim potomstwem.

Odmiennego zdania są osoby, które z wielu względów nie chcą zdecydować się na dziecko. Coraz wyższe koszty życia, trudności z kupnem własnego mieszkania, zmieniające się standardy opieki medycznej czy widmo klęski klimatycznej to tylko kilka z powodów. Zamiast wychowywać potomka przyjmują pod swój dach zwierzę, które traktują jak pełnoprawnego członka rodziny. Uczą je, jak zachowywać się przy innych ludziach czy czworonogach, kupują zabawki, akcesoria oraz ubrania.

Alicja Grzegorzewska, właścicielka firmy Mobi Pet Care, pettsiterka oraz behawiorystka psów i kotów od jakiegoś czasu zauważa, zwłaszcza w tym kontekście, wzrost znaczenia psów w społeczeństwie.

- Przybywa domów, w których pies jest traktowany jak członek rodziny. To jest bardzo pozytywne zjawisko, bo zwiększa się dzięki temu ich dobrostan. Przestają służyć ludziom jako dzwonek do drzwi, spędzać całe życie na łańcuchu lub przy budzie, bez opieki weterynaryjnej czy dobrej jakościowo karmy. Myślę, że każdy miłośnik psów w jakimś stopniu traktuje swojego czworonożnego towarzysza jak dziecko - zapewnia mu opiekę, bezpieczeństwo oraz pokazuje i uczy życia w otaczającym go świecie - mówi w rozmowie ze Styl.pl.

Pies też człowiek?

Paulina odkąd pamięta, miała w domu jakieś zwierzęta. Najpierw był jej ukochany owczarek niemiecki. Wabił się Rudi. Wspólnie przemierzali okolicę rodzinnego domu, bawili się w ogrodzie i wylegiwali na kanapie w pokoju gościnnym. Wytworzoną z psim przyjacielem więź wspomina z uśmiechem na ustach i rozmarzonym wzrokiem.

- Prawie każde dziecko marzy o psim towarzyszu. Ja miałam to szczęście, że wychowywałam się w domu, w którym zwierzęta były bardzo dobrze traktowane. Mieszkały z nami, spały w naszych łóżkach i spędzały z nami czas. Tę miłość do zwierząt i przekonanie, że mogą być czymś więcej, niż tylko dodatkiem do ludzkiego życia, wpoili mi właśnie moi rodzice - wyznaje Paulina.

W dorosłość wkraczała z przekonaniem, że założy dużą, szczęśliwą rodzinę. Los jednak chciał inaczej. Gdy zaczęła planować dziecko ze swoim partnerem, Kamilem, okazało się, że nie jest w stanie donosić ciąży. - Postanowiliśmy z wielu względów, również czysto medycznych, że nie będziemy narażać Pauliny na powikłania związane z trudną ciążą - mówi partner kobiety, przeczesując równocześnie palcami długą sierść czarnego kundelka.

Po jakimś czasie podjęli decyzję o adopcji. Pod dach przyjęli dwuletnią suczkę ze schroniska.

- Wciąż trawimy nasze problemy, ale Kaja zdecydowanie nam pomaga. To ja namówiłam Kamila na adopcję psa. Przechodząc koło boksów, natrafiliśmy na jej wielkie, przepełnione smutkiem oczy. Już wtedy wiedziałam, że na pewno z nami zamieszka - dodaje Paulina.

Kaja wdarła się z impetem w życie pary, kradnąc im serca. Jak sami przyznają, zdarza się, że nazywają ją córeczką. - Trudno to wytłumaczyć, ale dostrzegamy w niej wiele ludzkich cech. Chyba dlatego nie wstyd nam nazywać się przy innych jej tatą czy mamą. Czujemy, że jesteśmy za nią odpowiedzialni - mówi Kamil.

"Gdyby nie moje maltańczyki, to bym zwariowała"

Dusia i Cynamon rozłożyły się wygodnie na sofie, potrząsając raz na jakiś czas jednym z uszek lub kręcąc naprzemiennie nosami. Ewelina siada na samym skraju, żeby nie zabrać im przestrzeni do popołudniowej drzemki. Stwierdza, że jej psy mają się lepiej od arystokratów, ale ona uwielbia je rozpieszczać.

- Pracuję zdalnie, jestem freelancerem. Całe dnie spędzam wgapiona w ekran komputera. Pod jedną ręką zasypia Dusia, a pod drugą Cynamon. Poza pracą to właśnie one wypełniają moje życie. Gdyby nie moje maltańczyki, to bym zwariowała. Siedziałabym większość wieczorów sama w tej pandemii - wyznaje kobieta.

Wiem, że to psy, ale bardzo je kocham. Uwielbiam je przytulać, całować w pyszczek czy mówić do nich.
Ewelina

Mówiąc o swoich psach i łączącej całą trójkę relacji, używa słowa "rodzina". W końcu Ewelina opiekuje się czworonogami, zapewnia im jak najlepsze warunki do życia, dba o ich zdrowie, dietę, a w zimniejszych miesiącach nawet o zestaw ciepłych kurtek i swetrów.

- Wzięłam je pod dach, gdy były jeszcze szczeniakami. Od razu dwa, bo tak łatwiej wychowuje się psy. Musiałam nauczyć je czystości, wprowadzić mnóstwo zasad dla ich bezpieczeństwa i komfortowego współżycia w jednym mieszkaniu. To trochę jak z małymi dziećmi. Trzeba zaspokoić ich podstawowe oraz bardziej złożone potrzeby - tłumaczy Ewelina.

Kobieta przyznaje, że na ten moment nie planuje w przyszłości potomstwa. Uważa, że sprowadzanie ich na świat jest nieodpowiedzialne, biorąc pod uwagę globalne ocieplenie i katastrofę klimatyczną. Ewelina przyznaje też, że po prostu ich nie lubi. Nigdy też nie czuła instynktu macierzyńskiego. Za to ogromnym uczuciem darzy swoje czworonogi.

- Wiem, że to psy, ale bardzo je kocham. Uwielbiam je przytulać, całować w pyszczek czy mówić do nich. Nie są w stanie mnie zrozumieć, ale widzę, że sam ton głosu wystarczy, żeby odczytały moje emocje. Nie widzę poza nimi świata i mogę bez ogródek przyznać, że to moje "dzieci" - stwierdza kobieta.

Z psiej perspektywy

Liczne badania potwierdziły, że psy, podobnie jak dzieci, uczą się od ludzi określonych zachowań i przejmują cechy charakteru opiekunów. Według psychologów zwierzęcych międzygatunkowe relacje oparte są na sprawowaniu opieki, a nie jak wcześniej twierdzono, zasadzie hierarchii. Zwierzęta domowe wymagają troszczenia się o nie, a w zamian za to obdarowują ludzkich towarzyszy uczuciem, które bywa odczytywane w kategoriach bliskich wyłącznie naszemu gatunkowi.

Jak tłumaczy Alicja Grzegorzewska, psy mają odrębne potrzeby i zupełnie inną komunikację. Jeśli opiekunowie czworonogów to rozumieją, pies tylko zyskuje na kontaktach z ludźmi. Inaczej sprawy się mają, gdy zaczynamy uczłowieczać psa i przypisywać im cechy ludzkiego dziecka.

- Takie podejście może prowadzić do szeregu problemów emocjonalnych, behawioralnych, a nawet zdrowotnych u naszych czworonogów. Czułości naturalne dla gatunku ludzkiego mogą wywoływać u psa dyskomfort, a nawet poczucie zagrożenia - mówi behawiorystka.

Dodaje też, że w psim świecie obejmowanie się łapami i próba unieruchomienia drugiego osobnika występuje zazwyczaj podczas walki. Natomiast zbliżanie pyska do głowy drugiego zwierzęcia oraz wpatrywanie się w niego jest sygnałem grożącym.

- Psi towarzysze często pokazują nam, że nasze zachowanie jest dla nich kłopotliwe lub niepokojące poprzez odwracanie głowy, ziewanie, oblizywanie się czy próbę odejścia. Kiedy te sygnały są nagminnie przez opiekuna ignorowane, pies może przejść do bardziej dosadnej komunikacji takiej jak warczenie, kłapanie, a nawet ugryzienie. Zatem jeżeli chcemy psu powiedzieć "kocham cię", zabierzmy go na długi spacer, pobawmy się z nim, zapewnijmy zajęcie, które zajmie psią głowę, np. szukanie smaczków w trawie czy w macie węchowej. Takie podejście wzmocni naszą relację i naprawdę uszczęśliwi psa - wyjaśnia Grzegorzewska.

Zobacz także:

"W bliskim planie": Katarzyna Bonda
Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas