Reklama

Koci zameczek, czy drugi Wawel? Poznajcie najdziwniejszy blok w Krakowie

Białe mury, strzeliste wieże, okrągłe baszty, niewielkie, zamknięte łukami okna. Zamek? Jaki tam zamek! To blok przy ul. Stanisławy Wysockiej w Krakowie. Choć skojarzenia ze średniowieczną budowlą w tym wypadku są jak najbardziej uzasadnione – intrygujący obiekt jest kwintesencją postmodernistycznej architektury – estetyki stworzonej po to, by żonglować historycznymi kontekstami.

Nie ma chyba krakowianki i krakowianina, który nie kojarzyłby tego bloku.

Katarzyna: "Mijałam go codziennie w drodze do przedszkola, to była główna atrakcja poranka. Z ojcem zawsze toczyliśmy spory: on mówił pogardliwie "koci zameczek", ja uważałam, że to najpiękniejszy budynek w mieście. Deklarowałam, że zamieszkam w nim, gdy dorosnę".

Elżbieta: "Przyjaciółka mojej mamy mieszkała na najwyższym piętrze, miała basztę zamiast balkonu, a z niej piękne widoki. Kiedy byłam dzieckiem, to miejsce bardzo mi się podobało, było trochę bajkowe, inne od szarej codzienności".

Reklama

Dominika: "Przez dwa lata mijałam ten blok w drodze do pracy, podobał mi się układ: duży zamek w centrum, a obok małe bloczki, jakby dla dworzan. Moim niespełnionym marzeniem było pomieszkać chwilę w wieży. Niektórzy mówią, że jest brzydki. Ja myślę, że jak coś jest brzydkie i nie da się tego wyburzyć, to trzeba przekuć brzydotę w sukces. Bo kto jeszcze ma taki blok? Nikt! Tylko Kraków".

Królowie wychowania fizycznego

Wbrew dziecięcym wyobrażeniom, w kompleksie przy ul. Wysockiej zamieszkać mieli nie książęta, księżniczki i dworzanie, ale pracownicy krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Za projekt odpowiedzialny był Leszek Filar, pracownik Miastoprojektu. Sama koncepcja powstała w 1985 roku, budowa zaś ruszyła trzy lata później. Jak w rozmowie z Tomaszem Borejzą, autorem programu "Krótki wywiad", tłumaczyła Dorota Jędruch z krakowskiego Instytutu Architektury, w budownictwie był to fatalny czas. "W tym okresie powstawały głównie budynki typowe i często bardzo źle realizowane" - tłumaczyła ekspertka. Samo wykonawstwo też pozostawiało wiele do życzenia. 

Jednak, mimo tych ograniczeń, Filarowi udało się osiągnąć coś wyjątkowego. Jak wyjaśniała Jędruch, architekt pracował przy zabudowaniach dla AWF od lat 70. Inwestorzy zdążyli już przywyknąć do jego dziwactw.

Na czym te dziwactwa polegały? Na wyjściu poza normatyw: stworzeniu planów mieszkań o nietypowym układzie, stosowania półkolistych narożników, wygospodarowaniu miejsc do pracy twórczej i naukowej.

Brzmi prozaicznie? Może. Jednak krakowski blok, jak na zamek przystało ma i swoją romantyczną legendę. Leszek Filar projektując jego bryłę chciał zerwać z monotonią blokowej zabudowy, dominującej w pejzażu tej części Krakowa. Jak alternatywę zaproponował fantazyjny, ale osadzony w kontekście kształt. Zwieńczone stożkowymi dachami wieże, baszty i małe okna, były nie tyle abstrakcyjnym wytworem wyobraźni, co odwołaniem do historycznej zabudowy Krakowa i obiektów takich jak Zamek Wawelski i kościół Mariacki. 

W budynkach przy ul. Wysockiej można jednak dopatrzeć się nie tylko lokalnych, ale i... bliskowschodnich inspiracji. W owym czasie, Miastoprojekt realizował sporo eksportowych projektów, tworząc zlecenia m.in. dla Iraku. To właśnie w estetyce tego kraju można dopatrywać się pierwowzoru krakowskich balustrad, balkoników i daszków.

Zamek czy więzienie?

Choć krakowski blok przy ul. Wysockiej intrygował od momentu swojego powstania, w swojej relacji z mieszkańcami Krakowa przeszedł długą drogę. Początkowo chwalony za nowoczesność, później krytykowany i wskazywany jako przykład estetycznej dezynwoltury, dziś zdaje się znowu wracać do łask (a przynajmniej zyskiwać popularność).  Poświęca mu się publikacje prasowe, a jako część osiedla AWF został uwzględniony na trasie Krakowskiego Szlaku Postmodernizmu (inicjatywa wspomnianego Instytutu Architektury).

Teraz czyżyński zamek robi zaś karierę w social mediach: kilka dni temu na zdjęciach uwiecznił go zaś popularny fotograf architektury, Aleksander Małachowski. "Dziecko: Mamo, czy możemy zamieszkać w zamku? Mama: mamy mieszkanie w zamku, czyli o tym jak zobaczyłem jedyny w Polsce blok w kształcie.. zamku. Chyba moje życie jest już kompletne. Widziałem wszystko. Zero potrzeb. #Kraków, szanuję Waszą wizjonerskość" - napisał na Twitterze, ilustrując post zdjęciami krakowskiej budowli.

Pod postem wywiązała się mała dyskusja: "Strach pomyśleć, jaka księżniczka może tam mieszkać", "wygląda raczej jak więzienie dla recydywistów", "Ja go miałam w swojej okolicy od dziecka, więc traktowałam go jako coś oczywistego - nie przyszło mi do głowy, że to jest dziwaczne. Dopiero, gdy dorosłam spojrzałam na niego bardziej rozumnie i teraz od lat moim marzeniem jest zapoznać się z architektem i mieszkańcem wieżyczki" - pisali internauci.

Zabawa czy wyzwanie?

Ta widoczna w komentarzach mieszanka rozbawienia, ironii i fascynacji, to popularna reakcja na postmodernistyczne budowle. Projekty, utrzymane w tym stylu, z jednej strony nas pociągają, z drugiej chyba nie do końca wiemy, czy "mają prawo nam się podobać".

Trudno się dziwić  - postmodernizm to niełatwa estetyka. Balansująca na granicy dobrego smaku, swobodnie żonglująca rozwiązaniami, łącząca przeszłość z teraźniejszością,  wymaga umiejętności czytania kontekstów i rozpoznawania aluzji. Z pozoru lekka, stanowi intelektualne wyzwanie. Warto jednak je podjąć.  Smutne losy modernistycznych i socmodernistycznych budowli pokazały, że zapomnieć, zaniedbać, a ostatecznie wyburzyć jest łatwo. Tylko potem jakoś żal. 

Zobacz również:

Andrzej Grabowski spotyka się z byłą ukochaną. Stara miłość nie rdzewieje?

Kiedy na grzyby 2021? Dowiesz się z naszego przewodnika!

Pięć błędów, których nie chcesz popełnić, zapraszając gości na ślub i wesele


Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: architektura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy