Reklama

Piekło rozgrywa się niemal co 40 sekund. Polki cierpią w milczeniu

Co 40 sekund jedna Polka doświadcza piekła przemocy. W aż 19 proc. przypadków sprawcą podobnych zdarzeń jest jej obecny lub były partner. Współofiarami często stają się również dzieci. Rocznie w Polsce, w wyniku przemocy, umiera ponad 400 kobiet. Jedne giną z rąk swoich oprawców, inne popełniają samobójstwo. – W bardzo wielu przypadkach podobnym sytuacjom można by zapobiec, gdyby na odpowiednio wczesnym etapie osoba doświadczająca przemocy otrzymała pomoc – mówi Joanna Gzyra-Iskandar z Fundacji Feminoteka.

Statystyki zatrważają. Organizacje kobiece szacują, że rocznie przemocy doświadcza ponad 800 tys. Polek. Centrum Praw Kobiet wylicza, że ofiarą agresji ze strony mężczyzny padła nawet co trzecia Polka. W co szóstym przypadku była to przemoc ze strony partnera, w co czwartym ze strony krewnego, znajomego lub zupełnie obcej osoby.

Dane policji w tym obszarze nie są jednak miarodajne. Większość pokrzywdzonych nie zgłasza bowiem podobnych zdarzeń. Funkcjonariusze dowiadują się o aktach przemocy w zaledwie co trzecim przypadku. Matki, żony, siostry, koleżanki z pracy czy sąsiadki w zdecydowanej większości cierpią w milczeniu. Często nie zdają sobie nawet sprawy z tego, że zachowania, których dopuszcza się w stosunku do nich partner lub mąż, w rzeczywistości są przemocą.

Reklama

- Sprawcy przemocy bardzo często utrwalają w osobie, którą krzywdzą, przekonanie, że ta ma bardzo niską wartość, że nie jest osobą godną zaufania i że nawet jeśli będzie szukać dla siebie pomocy, to nikt nie uwierzy w jej historię. Wezmą ją za wariatkę. Podważanie tych doświadczeń i podkopywanie pewności siebie prowadzi do tego, że kobiety bardzo rzadko szukają dla siebie pomocy - wyjaśnia Joanna Gzyra-Iskandar, rzeczniczka ds. przeciwdziałania przemocy wobec kobiet Fundacji Feminoteka.

Podobne manipulacje mocno oddziałują na psychikę ofiary. Osoba pokrzywdzona zaczyna poddawać w wątpliwość swoją pozycję, zastanawiając się czy dana sytuacja na pewno była nieprawidłowa i czy sama w jakiś sposób na nią nie zasłużyła. - Sprawcy często mówią, że zostali "sprowokowani" do przemocy. Manipulacje na poziomie psychicznym, połączone z przemocą fizyczną, seksualną czy ekonomiczną sprawiają, że osoba poszkodowana zostaje uwięziona w swego rodzaju sieci, z której bardzo trudno jest się uwolnić - tłumaczy Joanna Gzyra-Iskandar.

Zobacz również: „Byłaś tylko w dziewiątym tygodniu”. O poronieniu, samotności i odzyskanym życiu

Kiedy poszkodowana natrafia na mur. "Dlaczego dopiero teraz pani to zgłasza?"

Decyzję o odejściu, jak podkreśla ekspertka, utrudnia również brak zaufania do instytucji, które powinny udzielać pomocy. - Nasze doświadczenie pokazuje, że policja, która w wielu przypadkach jest pierwszym kontaktem dla osób doświadczających przemocy, jest bardzo słabo przygotowana do tego, aby takiej pomocy udzielić. Funkcjonariusze niewystarczająco znają prawa, jakie im, jako policji, przysługują. Od dwóch lat policjanci posiadają nowe uprawnienie: w przypadku wezwania do domu, w którym dzieje się przemoc, mogą wydać natychmiastowy nakaz opuszczenia lokalu przez sprawcę przemocy, obowiązujący przez 14 dni oraz zakaz zbliżania się do tego lokalu oraz do osoby, która doświadcza przemocy - wyjaśnia Joanna Gzyra-Iskandar.

- Często osoby, które szukają pomocy na policji, spotykają się z niezrozumieniem, stereotypami, niewłaściwymi pytaniami, które mają przerzucić winę na osobę pokrzywdzoną. Zdarza się, że policjanci pytają: a czy pani na pewno go nie sprowokowała? A dlaczego dopiero teraz pani to zgłasza? Dlaczego nie odeszła pani wcześniej? - dodaje Gzyra-Iskandar. - Osoba doświadczająca przemocy potrzebuje zebrać się na ogromną odwagę, aby rzeczywiście zacząć szukać dla siebie pomocy. Jeśli ktoś nie wyciągnie do niej ręki, nieodpowiednio zareaguje, odepchnie, wówczas taka sytuacja może skończyć się nawet tragicznie - tłumaczy.

Zobacz również: Katarzyna Kobylarczyk: Kradzione dzieci kosztowały fortunę

Odejścia i powroty. Czasami decyzja zapada zbyt późno

Statystycznie kobiety odchodzą z przemocowych związków dopiero za siódmym razem. - Odchodzą i wracają, bo na przykład sprawca wciąż się z nimi kontaktuje, przeprasza, przekonuje, że to się już nigdy nie powtórzy, że bardzo kocha. Faktycznie przez chwilę trwa taki "miesiąc miodowy", kiedy on jest wzorowym mężem i ojcem. Jednak to się kończy i wraca stary schemat postępowania przemocowego - wyjaśnia ekspertka.

Zdarza się, że z obawy przed problemami finansowymi i brakiem możliwości samodzielnego utrzymania dzieci lub opłacenia rachunków, kobiety w ogóle nie podejmują decyzji o odejściu. - Sprawcy przemocy często izolują osobę, którą krzywdzą, odcinając ją od jej naturalnego otoczenia: rodziny, przyjaciół, znajomych czy kolegów. Wówczas kobieta, w zupełności uzależniona od partnera ekonomicznie, nie ma nikogo, do kogo mogłaby zwrócić się o pomoc - dodaje Joanna Gzyra-Iskandar.

Przed podjęciem decyzji o ucieczce kobieta często rozmyśla również nad dobrem najbliższych. - Często sprawcy przemocy wykorzystują zarówno dzieci, jak i zwierzęta, do emocjonalnego szantażu. Wówczas odejście staje się jeszcze trudniejsze - mówi Joanna Gzyra-Iskandar.

Zobacz również: Tak, proszę księdza. Nie, proszę księdza – jak Irlandia uwolniła się spod władzy Kościoła

Forma przemocy, która w polskim prawie do niedawna nie istniała

Jak wynika z globalnej analizy przeprowadzonej przez naukowców z McGill University i Światowej Organizacji Zdrowia, dokładnie 27 proc. światowej populacji kobiet doświadcza przemocy ze strony partnera zanim ukończy 50. rok życia. European Institute for Gender Equality szacuje, że w Unii Europejskiej 50 proc. kobiet powyżej 15. roku życia doświadczyło molestowania, a co trzecia mieszkanka wspólnoty przemocy fizycznej lub seksualnej.

"Znęty" (od "znęcania" - przyp. red.), jak nazywają podobne sprawy prokuratorzy, adwokaci i policjanci, mają jednak niejedno oblicze. Obok przemocy fizycznej, mowa również o tej psychicznej, seksualnej czy ekonomicznej, która w polskim prawie do niedawna w ogóle nie istniała. - Dopiero nowelizacja Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy domowej, która weszła w życie w tym roku, rozpoznaje takie zjawiska jak cyberprzemoc czy właśnie przemoc ekonomiczna. To bardzo dobry krok, biorąc pod uwagę fakt, że przemoc ekonomiczna jest jedną z tych form przemocy, która jest najsłabiej rozpoznawalna społecznie - wyjaśnia Joanna Gzyra-Iskandar.

Z badania KANTAR, przeprowadzonego w 2019 roku na zlecenie Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, wynika, że przemoc ekonomiczna i przemoc seksualna są tymi, o których, jako społeczeństwo, wiemy najmniej. Dużo lepiej rozpoznajemy przemoc psychiczną czy fizyczną.

 - O przemocy ekonomicznej mówimy wtedy, kiedy sprawca używa pieniędzy albo innych dóbr materialnych po to, aby uzależnić od siebie finansowo drugą osobę. To jednocześnie forma zaspokojenia przez niego swoich potrzeb sprawowania nad nią kontroli i władzy. To jednak sytuacja, która mocno utrudnia odejście z krzywdzącego związku na fundamentalnym poziomie. Jeśli nie jesteśmy bowiem w stanie same zapewnić sobie warunków bytowych, nie będziemy w stanie podjąć decyzji o odejściu - dodaje ekspertka.

Ważne jest także odpowiednie rozpoznanie przemocy seksualnej. Tej równie często dopuszczają się bowiem partnerzy lub mężowie. - Przemocą są takie zachowania drugiej osoby, w których wykorzystuje ona swoją pozycję i przewagę w sposób, który krzywdzi. Warto w takim momencie pomyśleć, jak czujemy się w danej sytuacji. Jeśli mamy poczucie, że ktoś przekroczył nasze granice i nie uszanował naszego "nie", nie starał się uzyskać naszej zgody na kontakt seksualny, wówczas jest to dla nas sygnał, że dana sytuacja była doświadczeniem przemocy. Jeśli chodzi o gwałty, statystyki pokazują, że najczęściej dopuszczają się ich osoby, które znamy: partnerzy, byli partnerzy, członkowie rodziny, przyjaciel czy kolega z pracy. Marginalne są przypadki, kiedy sprawcą gwałtu jest osoba zupełnie nieznana - tłumaczy Joanna Gzyra-Iskandar.

Zobacz również: Ranking najbardziej rasistowskich krajów Unii Europejskiej. Miejsce Polski mocno zaskakuje

Tragiczny finał

Przemoc w rodzinie, zaraz po kradzieżach i morderstwach, to jedno z najczęściej popełnianych przestępstw w Polsce - wynika z szacunków Centrum Praw Kobiet.

- Taka przemoc mocno odbija się na zdrowiu fizycznym i psychicznym kobiety. Obok chorób, a nawet w skrajnych przypadkach utraty pełnosprawności, mowa jest również o depresji, nerwicy, załamaniu nerwowym czy zespole stresu pourazowego. Przemoc może mieć także skutki społeczne, to znaczy wycofanie się z życia społecznego i towarzyskiego czy lęk przed wchodzeniem w kolejne relacje w obawie przed ponowną krzywdą. Czasami zdarza się, że kobieta musi zrezygnować z części swojego życia, zmienić miejsce zamieszkania, pracę, bo były partner nieustannie ją prześladuje - wyjaśnia Joanna Gzyra-Iskandar.

W wielu przypadkach przemoc ma jednak tragiczny finał.

Nawet około 1/3 zabójstw w naszym kraju ma związek z przemocą wobec kobiet. Jak wynika z danych policji z lat 2010-2013, ogólna liczba zabójstw w tych latach bliska była 600 przypadków rocznie, z czego około 1/3 popełniania była na tle konfliktów rodzinnych. - W bardzo wielu przypadkach podobnym sytuacjom można by zapobiec, gdyby na odpowiednio wczesnym etapie osoba doświadczająca przemocy otrzymała pomoc. Szacunki mówią, że rocznie w Polsce w związku z przemocą domową życie traci od 400 do 500 kobiet. W to wliczone są zarówno zabójstwa, jak i pobicia ze skutkiem śmiertelnym oraz samobójstwa Doświadczenie przemocy jest drugą co do częstotliwości przyczyną samobójstw - dodaje ekspertka.

Zobacz również: Katarzyna Kucewicz: Nie warto bać się na wyrost

Niebezpieczeństwo można zauważyć już na początku

Ważna jest więc uwaga. Czujność należy zachować już na początku związku, reagując na pewne znaki ostrzegawcze. Te mogą, ale nie muszą pojawiać się w relacji. "Czerwoną flagą" będzie, jak podkreśla ekspertka, chorobliwa i niczym nieuzasadniona zazdrość, a także nadmierna kontrola. - Jeśli on nadspodziewanie często dzwoni do nas i pyta gdzie jesteśmy, kto nam towarzyszy, jeśli chce odprowadzać nas na każde spotkanie, żeby zobaczyć czy na pewno umówiłyśmy się z osobą, o której mówiłyśmy, to z pewnością sygnały alarmowe. Przemoc w dużej mierze odnosi się do władzy i kontroli drugiej osoby. Jeśli więc zauważymy, że osoba, z którą zaczynamy się spotykać, jest nieempatyczna, zamknięta na nasze potrzeby i to my musimy zawsze dostosowywać się do niej, wówczas lepiej dobrze przemyśleć taki związek. Warto postawić sobie pytanie: czy będzie mi odpowiadało, że ta osoba zawsze będzie mnie kontrolować? Czy ja chcę spędzić w takim związku kolejne miesiące i lata? Czy te zjawiska nie będą eskalować? Zwróćmy uwagę również na to, jak dana osoba reaguje na nasze potrzeby. Jeśli je ignoruje lub wyśmiewa, jest to bardzo źle rokujący sygnał - wyjaśnia Joanna Gzyra-Iskandar z Fundacji Feminoteka.

Uważniej warto przyjrzeć się również reakcji partnera na nasze stawianie granic oraz na to, jak zachowuje się w przypadku drobnego konfliktu. Kiedy nie jest otwarty na rozmowę, bagatelizuje problem i wyśmiewa, to sygnał alarmowy.

Reaguj, ale rozsądnie

- Dla osoby, która wychodzi z przemocy, bardzo ważne są dwie formy wsparcia: ze strony kogoś bliskiego, zaufanego, jak siostra czy przyjaciółka, a także profesjonalistki, np. psycholożki, psychotraumatolożki, psychiatrki, adwokatki czy pracownicy socjalnej. Wówczas warto skorzystać ze wsparcia organizacji, które specjalizują się w pomocy osobom doświadczającym różnych form przemocy - mówi Joanna Gzyra-Iskandar z Fundacji Feminoteka.

Jak zareagować, kiedy jako osoba z otoczenia zauważymy jakiekolwiek niepokojące sygnały w relacji naszej przyjaciółki, koleżanki z pracy lub sąsiadki? - Warto dać takiej osobie znak, że może na nas liczyć i że jesteśmy po jej stronie, że jej ufamy i że dostrzegamy problem. Należy jednak zachować pewną delikatność. Nie mówić wprost: "słuchaj, powinnaś od niego odejść, bo on cię źle traktuje". To może spowodować efekt zupełnie odwrotny, ta osoba może zacząć bronić swojego partnera, odbierając nasze słowa jako atak. Zalecam na przykład powołanie się na konkretną sytuację i zadanie pytania: "zauważyłam, jak odezwał się do ciebie podniesionym tonem i chwycił cię mocno za ramię. Jak się z tym poczułaś?". Dać tej osobie przestrzeń do podzielenia się swoimi emocjami - dodaje ekspertka.

Warto pamiętać, że nie jesteśmy w stanie podjąć decyzji za kogoś. Możemy jednak wyrazić troskę i pokazać, że w każdej sytuacji, bez względu na okoliczności, jesteśmy obok. Jednocześnie należy również uzbroić się w cierpliwość. - Dosyć trudne w roli towarzyszącej może być to, że osoba doświadczająca przemocy może nie podjąć decyzji o odejściu już za pierwszym razem. Nam, jako obserwatorkom, wydaje się to łatwe. W rzeczywistości jednak wcale nie jest. Musimy uzbroić się w szacunek dla decyzji tej osoby, a kiedy sama zdecyduje się przyjść do nas i zwierzyć się ze swoich problemów, zadeklarujmy, że jesteśmy po jej stronie i jej wierzymy. Bardzo często tak proste słowa są bardzo znaczące.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przemoc wobec kobiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy