Są zamożni, czują się biedni. Dysmorfia finansowa odbiera radość wydawania "Zetkom"
Zarabiają tyle, że z powodzeniem mogliby nawet odkładać, a i tak żyliby godnie. Mimo to czują się spłukani, wolą rezygnować z wydatków. Młodych dorosłych coraz częściej dotyka tzw. dysmorfia finansowa. Czym jest to zjawisko?

Dysmorfia finansowa - czym jest?
Wszyscy mieli w klasie choć jedną osobę, która z uporem maniaka przekonywała, że jest kompletnie nieprzygotowana do sprawdzianu i niczego się nie nauczyła, po czym jako jedyna otrzymywała ocenę celującą. Podobnie jest z osobami w kręgu naszych znajomych, którzy w dorosłym życiu wciąż narzekają na stan swojego konta i wysokość wynagrodzenia. Odmawiają wyjścia do restauracji, tłumacząc się brakiem środków, wzdychają do wystaw sklepowych, twierdząc, że chętnie kupiłyby sobie coś ładnego, ale ich nie stać. Nie ma w tym absolutnie nic złego, jeśli to rzeczywiście prawda, gorzej, jeśli stan finansów tej znajomej lub znajomego nie jest tajemnicą i jest więcej niż zadowalający, a często nawet lepszy niż nasz. Takich osób na przestrzeni ostatnich lat przybywa. Zarabiają często powyżej lub sporo powyżej średniej krajowej, a i tak wciąż spędza im sen z powiek stan środków na ich koncie. Choć nie ma żadnego powodu do martwienia się nawet o niezaplanowane wydatki, oni wciąż wycofują się z pewnych aktywności lub rezygnują z “dogodzenia sobie” na przykład za pomocą nowej pary butów czy podróży. To zjawisko stało się tak powszechne, że otrzymało swoją nazwę: dysmorfia finansowa.
Przesada w obie strony
W ciągu ostatniego roku liczba wyszukiwań hasła "dysmorfia finansowa" wzrosła aż o 136 proc. Termin ten odnosi się do odczuwanego rozdźwięku pomiędzy odczuwaniem a faktycznym stanem finansowym danej osoby. Jak wspomniano wcześniej, najczęściej opisywanym rodzajem dysmorfii jest ta, gdy pomimo wystarczających środków finansowych, wciąż ma się poczucie, że nie wystarczy nam pieniędzy. Ale istnieje także drugi biegun: gdy przesadnie szastamy pieniędzmi, choć wcale nie mamy ich za wiele. Oba rodzaje odnoszą się jednak do tego samego: odległego od rzeczywistości przekonania o pieniądzach, które mamy do wydania. Zjawisko to szczególnie dotyka przedstawicieli pokolenia Z, czyli młodych dorosłych urodzonych po roku 1995.
Klaudia: "Czuję się po prostu biedna"

Klaudia ma 27 lat i odkąd podjęła pierwszą w swoim życiu pracę zarobkową, odczuwa silny niepokój, co do swojej zamożności. - Mam coś takiego, że czuję, że muszę uważać na co wydaję. Przeraża mnie wizja, że mogłoby mi nie wystarczyć pieniędzy do kolejnej wypłaty. Nigdy się to nie zdarzyło, wręcz mogłabym zacząć oszczędzać, ale blokuje mnie brak takiego zapasu na czarną godzinę - mówi. Klaudia ma założony notatnik, w którym skrzętnie notuje swoje wydatki. Gdy otrzymuje premie, planuje przyszłe większe inwestycje: prezenty świąteczne, wyjazd wakacyjny, okresowy przegląd auta u mechanika. Boi się niezapowiedzianych wydatków. - Nie da się wszystkiego przewidzieć, zdaję sobie sprawę, ale robię, co mogę, by to się nie zdarzało. Przez większość czasu czuję się po prostu biedna i to nawet wiedząc, że mam koleżanki, które zarabiają mniej ode mnie - wyznaje.
Gwiazda "Stranger Things" ma obawy przed wydawaniem pieniędzy

Dysmorfia finansowa dotknęła także gwiazdę serialu "Stranger Things" , Millie Bobby Brown. 22-latka wyznała w podcaście Call Me Daddy, że pomimo zarobionych milionów nadal wzdryga się przed większymi wydatkami. Rodzina musi zachęcać ją do kupna markowych okularów przeciwsłonecznych, dzwoni do mamy poradzić się przed każdą większą inwestycją, a bieliznę woli kupować w supermarkecie.
Przyczyny dysmorfii finansowej pozostają zagadką, ale Christie Cook, ekspert finansowy Hodge Bank, w rozmowie ze Sky News wskazuje na trzy główne powody: kryzys kosztów utrzymania, środowisko finansowe w dzieciństwie oraz przeszłe traumy finansowe.