Chciałam tylko podkręcić rzęsy. Skończyło się bolesnym rozczarowaniem
Spektakularny efekt, uniesione rzęsy, świeże spojrzenie i brak potrzeby użycia tuszu - lifting rzęs brzmi świetnie. Na rynku pokazują się coraz częściej preparaty do samodzielnego wykonania tego zabiegu, influencerki oszalały na punkcie tego DIY. Jeśli zastanawiasz się właśnie nad wypróbowaniem tego "zestawu małego chemika", polecam zapoznać się z moimi doświadczeniami w tym temacie. Robiłam sobie "trwałą" rzęs i brwi i przestałam wiele lat temu. Oto dlaczego.

Domowy lifting rzęs podbija Internet
O liftingu rzęs (i brwi) słyszy się ostatnio coraz częściej i to za sprawą zarówno influencerek urodowych, które odkryły, że te zabiegi można z powodzeniem robić samemu we własnym domu, jak i za sprawą coraz lepiej dostępnych na naszym rynku preparatów do tego zabiegu. Część z tych urodowych twórczyń internetowych oczywiście reklamuje w swoich filmikach konkretne marki zestawów do trwałego unoszenia rzęs i efektu "wyczesanych" brwi, ale nawet jeśli ich filmiki nie stanowią płatnej reklamy, temat domowych zabiegów z użyciem dość poważnych chemicznych środków może budzić kontrowersje. Tak się składa, że - używając młodzieżowego powiedzonka - robiłam to, zanim stało się to modne kilka dobrych lat temu. I przestałam. Dlaczego? Jeśli zastanawiacie się nad rozpoczęciem kariery domorosłej kosmetyczki i myślicie o ulegnięciu trendom i "zaoszczędzeniu" na kosmetyczkach, moje doświadczenia być może ułatwią wam porzucenie tego pomysłu.
Czym jest lifting/laminacja rzęs i brwi?

Zacznijmy od tego, czym właściwie jest zabieg nazywany "liftingiem rzęs (i brwi)". Lifting rzęs (i brwi) to jeden z tych zabiegów, które potrafią odmienić spojrzenie bez doklejania sztucznych kępek czy używania tony makijażu. W dużym skrócie: to trwałe podkręcenie i uniesienie naturalnych rzęs oraz nadanie brwiom bardziej uporządkowanego, pełniejszego wyglądu. W praktyce wygląda to tak, że kosmetyczka nakłada na rzęsy lub brwi specjalne preparaty - najpierw taki, który delikatnie "rozmiękcza" włos i otwiera jego strukturę, potem drugi, który utrwala nowy kształt, a na końcu odżywkę lub keratynę, żeby wszystko było gładkie, błyszczące i zabezpieczone. Dzięki temu włoski poddają się formowaniu i zachowują ten efekt przez tygodnie. Cały proces jest delikatny, nie boli i zwykle trwa od 45 do 75 minut, w zależności od tego, czy robisz rzęsy, brwi, czy pakiet. Efekt utrzymuje się zwykle od miesiąca do nawet 8 tygodni, choć wiele zależy od naturalnego cyklu wzrostu włosów i pielęgnacji po zabiegu. Ceny też są dość zróżnicowane: średnio lifting rzęs kosztuje 120-200 zł, lifting brwi około 80-150 zł, a komplet rzęsy + brwi często można zrobić w pakiecie za 180-280 zł. To świetna opcja dla osób, które chcą wyglądać świeżo i "zrobione", ale nadal bardzo naturalnie - bez codziennego podkręcania zalotką czy żmudnego układania brwi żelem. Jeśli marzysz o efekcie "nic nie robię, a wyglądam świetnie", to będzie coś dla ciebie. Ale niekoniecznie w wersji DIY.
Moja spektakularna porażka z zestawem Lash Lift

Odkąd zobaczyłam w Internecie efekty po liftingu: świeże spojrzenie, rzęsy od razu po przebudzeniu wyglądające, jakby były podkręcone zalotką i wytuszowane, stwierdziłam, że to coś dla mnie. Wtedy efekt "wyczesanych" brwi nie był jeszcze modny, ale tak, brwi też postanowiłam sobie zrobić jakiś czas później, po rzęsach. Od razu zaznaczę, że nie jestem fanką chodzenia do kosmetyczki. Regulacje brwi, maseczki, masaże twarzy i manicure od zawsze wolałam robić sobie sama. Nawet jeśli wiązało się to ze starą jak świat "metodą prób i błędów", to dumnie wychodziłam z założenia, że na sobie mogę eksperymentować, bo kto mi zabroni?
I tak oto któregoś dnia zamówiłam cały zestaw do laminacji rzęs i brwi. To, że był zza granicy, na przesyłkę czekałam ok. miesiąca i nie było w instrukcji nawet jednego słowa po polsku, już powinno wybić mi z głowy pomysł, by nakładać to w najwrażliwsze okolice oka, ale, jak już wspomniałam wcześniej - eksperymenty na sobie nie były mi straszne. Posługując się tutorialami z internetu i obrazkową instrukcją przystąpiłam do działania. Problemy zaczęły się na etapie przyklejania specjalnej formy, którą trzeba "przymocować" do powieki. To na niej będą ułożone rzęsy, to ona "tworzy" wielkość podkręcenia i cały efekt. W zestawie mamy kilka wielkości i grubości tych "wałeczków" z silikonu. Gdy udało mi się to zamocować, nakładałam po kolei roztwory, trzymając je tyle, ile nakazywała instrukcja. Jeśli w tym momencie spodziewacie się spektakularnego wypadku, poparzenia oka czy wypadnięcia rzęs - nic z tego.
Oczy i rzęsy były całe, choć na pewno z perspektywy czasu nie polecałabym nakładać sobie przy linii rzęs niczego bez certyfikatów. Co okazało się problemem? Po pierwszym zachwycie nad cudnie podkręconymi rzęsami, które dosłownie wyglądały jak wytuszowane, przyszedł dramat. Okazało się, wbrew moim dotychczasowym przypuszczeniom, że jednak mam długie rzęsy. I to na tyle, że mocno podkręcone dosłownie "haczą" mi o górną powiekę aż pod brwiami przy każdym mrugnięciu oka. Brzmi to dość niepoważnie, ale ten dyskomfort towarzyszył mi ok. miesiąc, bo tyle właśnie czasu utrzymuje się efekt laminacji. Zachwyty i pytania koleżanek? Były. Efekt spektakularny jak z czerwonego dywanu? Był. Ale co z tego, skoro nieustannie miałam ochotę wyjąć sobie oczy i odstawić je na jakąś półkę.
Zamiast eksperymentować, idź do kosmetyczki

Jakiś czas po tym wydarzeniu dawałam sobie jeszcze szanse, robiąc laminację na mniejszych "wałeczkach", które miały zmienić kąt i natężenie podkręcenia, ale na niewiele się to zdało. Dość zrezygnowana postanowiłam zalaminować sobie brwi - tu nie było problemów, niczego nie trzeba było mocować do nich na klej, ale niestety i tu pojawił się "haczyk". Jeśli macie jakiekolwiek, choćby niewielkie, ubytki w brwiach, to po "zaczesaniu" ich na miesiąc, musicie liczyć się z tym, że będziecie musiały codziennie domalowywać brakujące włoski, jeśli nie będziecie chciały, żeby inni widzieli "łyse dziury". Ja, naturalnie, o tym nie pomyślałam.
Minęło kilka dobrych lat od tych domowych eksperymentów i jeśli mogę dać wam jakąkolwiek radę, to będzie to: na laminację/lifting rzęs i brwi idźcie do gabinetu specjalisty. Zaoszczędzenie paru złotych nie jest warte ewentualnych trudności, z którymi będziecie musiały mierzyć się przez bity miesiąc lub półtora. Nie pomijajmy też aspektu zdrowotnego: miałam szczęście, że żaden z tych preparatów nie uszkodził mi oka, ale nie znaczy to, że nie ma takiej możliwości. Te preparaty utrwalające to dość ciężka "chemia", podobna nieco do mieszanek do trwałej ondulacji. Lepiej nie operować nimi samemu w okolicy oczu.
Manicure też ma swoje sezony. Zobacz, jakie kolory i wzory królują teraz na paznokciach i które z nich podkreślą twój styl. Subtelnie, odważnie albo z nutą błysku. Wybór należy do ciebie. Więcej na styl.interia.pl/trendy










