„Wiatr nadchodzących zmian”. Tak Polki i Polacy wspominają 4 czerwca 1989
- Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm – symboliczne słowa Joanny Szczepkowskiej, które padły w Dzienniku Telewizyjnym, zna chyba każdy. Tamten dzień był początkiem wielkich zmian w naszym kraju. Jak Polki i Polacy wspominają wybory? Z jakimi emocjami i nadziejami się wiązały?
Spis treści:
- Tęsknota za wolnością
- "Wiatr nadchodzących zmian"
- "W końcu będzie wolność słowa i demokracja"
- "Miałem obawy, czy społeczeństwo jednak nie wybierze tego, co dobrze zna"
- "Byliśmy młodzi, chcieliśmy czegoś innego"
- "Nie zdawałem sobie sprawy, jak wielkie będą to zmiany"
- "Po tylu latach wiem jedno - warto było!"
Jedni mają w pamięci słynny plakat "W samo południe", inni na samo wspomnienie nucą słowa jednego z najważniejszych protest songów w Polsce: "Wolność kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem". Wiele Polek i Polaków niecierpliwie czekało na zmiany, podczas gdy niektórzy obawiali się tego, co będzie.
Tęsknota za wolnością
Jedno było pewne: Polacy za wolnością tęsknili przez wiele, wiele lat. Dlatego gdy 4 czerwca 1989 roku opozycja po raz pierwszy od ponad 40 lat została dopuszczona do udziału w wyborach, powiedzieli "dość" komunistycznej władzy i ruszyli do wyborczych urn. Tego dnia odbyła się I tura wyborów kontraktowych do Sejmu i Senatu. Zasady częściowo wolnych wyborów zostały uzgodnione już wcześniej, w kwietniu, przy Okrągłym Stole.
I tura wyborów przyniosła zwycięstwo kandydatów Komitetu Obywatelskiego "Solidarność". Zdobyli 160 na 161 możliwych do zdobycia mandatów poselskich i 92 ze wszystkich 100 mandatów senatorskich.
Zobacz również: Młodzi Polacy odchodzą od Kościoła. "Patrzą w przyszłość"
"Wiatr nadchodzących zmian"
- Rok 1989? Pierwsze częściowo wolne wybory? Był to początek mojej drogi zawodowej. Pamiętam, że czuło się wiatr nadchodzących zmian, ogólną mobilizację, wręcz podenerwowanie. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że będą to zmiany tak daleko idące, że Polska którą znałam, tak bardzo zmieni swoje oblicze i trzeba będzie nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości. A nie była ona wówczas zbyt różowa. Upadały zakłady pracy, pojawiło się bezrobocie i zasiłki dla bezrobotnych, pojęcia wcześniej nam nieznane. Odczuwałam niepokój, ale i zaciekawienie: co będzie dalej? Pamiętam Jacka Kuronia i jego telewizyjne wystąpienia, w których objaśniał zdezorientowanym Polakom nową rzeczywistość. Pamiętam też pierwsze wydanie "Gazety Wyborczej", której stałam wówczas się wierną czytelniczką. Dziś, z perspektywy czasu uważam, że Polska przeszła długą i trudną drogę, ale nie chciałabym wrócić do poprzedniej epoki, która nadal kojarzy mi się z szarością, bylejakością, pustymi półkami w sklepach. Rok 1989 to rok przemian w Polsce i Europie, a ja miałam to szczęście, że mogłam być ich świadkiem - wspomina pani Julia.
"W końcu będzie wolność słowa i demokracja"
- 1989 rok był z pewnością przełomowy. Zwłaszcza, jeśli miało się w pamięci puste półki w sklepach i kolejki, w których nieraz stało się przez długie godziny. Ale jak wiemy, to nie jedyne oblicze PRL-u. To były trudne czasy - jeden z moich synów w 1981 roku brał udział w strajku górników w kopalni "Piast". Co ja wtedy przeżywałam... Dlatego po latach, gdy szłam głosować na "Solidarność", liczyłam na zmiany. Poprzedni ustrój to jedna wielka kontrola. Chyba wszyscy liczyliśmy, że przyjdzie coś lepszego, że w końcu będzie wolność słowa i demokracja, a komunizm wreszcie się skończy! Nie brakowało jednak obaw, co będzie dalej. Do tych zmian podchodziłam z niepewnością, ale cieszyłam się. W pamięci utkwił mi przede wszystkim Jacek Kuroń i Tadeusz Mazowiecki - przyznaje pani Helena, emerytowana nauczycielka.
"Miałem obawy, czy społeczeństwo jednak nie wybierze tego, co dobrze zna"
- Wybory czerwcowe? Duże oczekiwania i obawa. Czy jednak społeczeństwo nie wybierze tego, co zna dobrze, czyli systemu komunistycznego, który już się rozlatywał, czy też wybierze coś niewiadomego, czyli ludzi z nowymi pomysłami. Obawiałem się, że to może nie wypalić. Pracowałem na jednej z uczelni wyższych w Krakowie i mogę ocenić, że w przeważającej mierze zarówno wśród wykładowców akademickich, jak i studentów znajdowali się wyborcy "Solidarności". I na taką listę też głosowali. Gdy wyniki zostały ogłoszone, pojawiła się ulga i zadowolenie, że "Solidarność" przeszła. To zwycięstwo wywołało międzynarodową sensację, a informacja pojawiała się na czołówkach gazet - wspomina jeden z krakowskich profesorów.
"Byliśmy młodzi, chcieliśmy czegoś innego"
- U mnie 1989 rok był przełomowy nie tylko ze względu na wolne wybory, ale również zmiany w życiu osobistym. We wrześniu miałam brać ślub, a przygotowania do uroczystości właściwie się zaczynały. Wybory czerwcowe? Pamiętam plakat z napisem "W samo południe" i ulotki przygotowane przez "Solidarność". Gdy 4 czerwca szłam głosować, miałam nadzieję, że świat w końcu się dla nas otworzy. Byliśmy młodzi, chcieliśmy czegoś innego. Wcześniej śledziłam to, co się dzieje i do sprawy podchodziłam dość emocjonalnie. Gdy w końcu potwierdzono, że zwyciężyła "Solidarność", poczułam ulgę. Na początku jednak wcale nie było tak kolorowo. Świat nie zmienił się za jednym skreśleniem na liście - opowiada pani Bożena.
"Nie zdawałem sobie sprawy, jak wielkie będą to zmiany"
- Stół, Lech Wałęsa, przedstawiciele "Solidarności" i komuniści. W zasadzie to pamiętam z czerwca 1989 roku - przyznaje pan Andrzej. - Miałem wtedy jakieś 17 lat. Z samego dnia wyborów niewiele pamiętam, ale dało się wyczuć, że nadchodzi coś nowego. Ja wówczas nie do końca uświadamiałem sobie, jak wielkie będą to zmiany.
"Po tylu latach wiem jedno - warto było!"
Swoimi wspomnieniami Polacy na łamach Interii dzielili się również z okazji 30. rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 roku.
Pan Marek wspominał, jak wspólnie z kolegą ze szkolnej ławki rozdawali wyborcze ulotki kandydatów "Solidarności" mieszkańcom Jaszczwi.
- Kilka dni wcześniej odwiedziliśmy krośnieńską siedzibę "S", do której wybraliśmy się po wyborcze materiały. Zdziwienie ludzi tam pracujących było ogromne, kiedy wyjawiliśmy im cel naszej wizyty. Niektórzy myśleli, że to jakaś ustawka powiązana ze środowiskiem ówczesnej władzy, inni próbowali nas wyprosić, aż w końcu dostaliśmy to, po co przyszliśmy. Wracaliśmy do domu PKS-em obładowani materiałami kandydatów "Solidarności" z okręgu 51, którymi byli - do Sejmu: Jerzy Osiatyński i Paweł Chrupek, a do Senatu: Gustaw Holoubek i Andrzej Szczypiorski - opisywał pan Marek. - Do dziś pamiętam zdziwienie ludzi idących głosować, kiedy zobaczyli nas nieopodal szkoły, w której jeszcze się uczyliśmy w jakże odmiennej roli - agitatorów politycznych. Padały pytania: "Co wy tu robicie?", "Nie boicie się...?". Baliśmy się jak cholera... Ale dziś, po tylu latach, wiem jedno - WARTO BYŁO! [...]
Z kolei pani Małgorzata zgłosiła się do pomocy w przygotowaniu wyborów do Sejmu i Senatu w okręgu wyborczym nr 48 Kraków-Śródmieście.
- Zasady głosowania w czerwcu 1989 r. różniły się od tych, do których ludzie byli przyzwyczajeni w PRL, gdyż do tej pory głosowanie polegało w zasadzie na wrzuceniu do urny kart bez skreśleń. W efekcie głos przypadał zawsze osobom, które znajdowały się na najwyższych miejscach na liście. Oznaczało to, że obywatel głosuje na tych, którzy byli obdarzeni zaufaniem przez "siłę przewodnią narodu". Ale w czerwcu 1989 r. zmieniło się wszystko, zmieniły się też zasady głosowania. Aby głos był ważny, trzeba było skreślać [...]. 4 czerwca 1989 r., wraz z trzema - o ile dobrze pamiętam - innymi osobami zostaliśmy wyznaczeni do pomocy w jednej z podkrakowskich miejscowości. Jechaliśmy tam - chyba małym Fiatem 126p - to akurat też mi jakoś utkwiło w pamięci, bo ciężko było się pomieścić i do tego mieliśmy jeszcze trochę materiałów informacyjnych [...].
***
Zobacz również: