Pluszowe potworki przywieszają nawet do torebek Chanel. Dziwaczny fenomen podbija świat
Złowrogi uśmieszek, dziewięć ostrych zębów wystających z uśmiechniętej paszczy i urocze futerko we wszystkich odcieniach tęczy. Na punkcie maskotek-breloczków LaBubu oszalały dziewczynki i dorosłe kobiety. Przyczepione do markowych torebek stają się już niemal synonimem luksusu większym od samej torby od projektanta. Skąd się wzięła moda na te zabawki?

Globalne szaleństwo na punkcie pluszowych stworów
Przeglądając media społecznościowe trudno się na nie nie natknąć. Są na zdjęciach wystylizowanych kobiet jako bardzo nieoczywisty, ale już obowiązkowy dodatek. Filmiki z serii "unboxing", czyli otwieranie kartonika tzw. "blind boxa" niemal wysypują się z tablic Instagrama i TikToka. Światowy fenomen pluszowych potworków Labubu dotarł już do Polski. Spróbujmy zatem zrozumieć, na czym polega ten zachwyt i dlaczego dla wielu osób dyndająca wesoło kolorowa zabawka przy pasku torebki jest powodem do dumy i wskaźnikiem bogactwa.
Polowanie na labubusy

Po pierwsze: bardzo trudno je zdobyć. Sieć Pop Mart, która zajmuje się sprzedażą LaBubu, nie wyrabia się z dostawami. Kiedy świeża porcja kartoników - niespodzianek dociera do stacjonarnych sklepów, w szalonym tempie znika z półek. Potem zabawki widnieją w serwisach sprzedaży internetowej z ceną kilkukrotnie wyższą niż pierwotna. Bo w zasadzie nie są bardzo drogie, a raczej nie były - do momentu, w którym nie stały się globalnym fenomenem. Startowe ceny zaczynały się już od 13 dolarów, a obecnie, z powodu namnożenia się różnych kolekcji, dodatków i form, ceny w Pop Mart wahają się między 25 a 100 dolarów. W Polsce można się zdziwić, bowiem na najpopularniejszej platformie sprzedażowej lalki LaBubu można spotkać za kilkadziesiąt złotych, ale wysyłka oscyluje w granicach (uwaga!) 199 zł.
Od czego to się zaczęło?
Trudno dokładnie określić punkt zapalny, który można by nazwać początkiem fenomenu LaBubu. Najczęściej, jako prowodyrka zachwytu nad tymi potworkami, wskazywana jest jedna z wokalistek k-popowego zespołu Black Pink, Lalisa Manobal. Będąc idolką rzeszy nastolatek i młodych kobiet uznawana jest za trendsetterkę mody łączącej high fashion ze stylem kawaii. Śmiało paraduje z drogimi, markowymi torebkami takich marek jak Chanel czy Prada, do których przyczepia laleczki LaBubu.
Inni twierdzą, że ich przekorny wyraz twarzy, lekko złowrogi uśmieszek z ząbkami jak szpilki, połączony z milutkim futerkiem sprawia, że nie sposób się w nich nie zakochać. I coś w tym jest, bowiem na pierwszy rzut oka ma się ochotę zapytać: "O co tyle szumu?", by za chwilę ulec ich urokowi.
Choć, co zaskakujące, LaBubu są dostępne w sprzedaży już od 2019 roku, dopiero niedawno szaleństwo na ich punkcie osiągnęło apogeum. Twórcą kolorowych stworków jest artysta Kasing Lung, który zapewnia, że te elfickie stworzenia są dobroduszne i pomocne - tak przynajmniej zostały opisane w książce inspirowanej nordycką kulturą. Mimo to wciąż najbardziej nieoczywistą i ujmującą cechą tych zabawek jest zakamuflowana diaboliczność, która wychyla się spod zmarszczonych brwi i nieco przerażającego uśmieszku. Czy to ten dualizm słodyczy i zła ujął serca kobiet na całym świecie?
Trend na posiadanie i na nagrywanie

Coraz to nowe serie: LaBubu siedzące, stojące, breloczki i duże zabawki, cały przemysł ubranek, ochraniaczy, mebelków i środków do czyszczenia potworków zarabia na tym fenomenie krocie. Wyszukiwarka Google odnotowuje milionowe wyszukiwania fraz "Labubu breloczek" i "lalki Labubu". Powstają zabawne filmiki, które przedstawiają kobietę, która ma zapłacić za kawę czy posiłek w restauracji, ale w torebce, zamiast portfela ma tylko kilka labubusów, co ma oznaczać, że cały swój majątek wydała na trendowe maskotki. Nasze rodzime influencerki urodowe takie jak Red Lipstick Monster publikują na swoich kontach filmiki, na których odpakowują pudełka z labubusami, ekscytując się najpierw faktem, że w ogóle udało się je zdobyć, a potem gdy adrenalina rośnie, bo nie wiadomo jaki stworek z kolekcji się trafi.
Jak w przypadku nagłych, obejmujących swoim zasięgiem cały świat, trendów, zachwyt nad Labubu prawdopodobnie nie potrwa zbyt długo. Wtedy maskotki będą już dużo łatwiej dostępne. Pytanie tylko, czy wtedy ci, którzy czekają, by je zdobyć, będą je w ogóle jeszcze chcieli. Podobno cały ambaras w tym, żeby gonić króliczka, a nie by go złapać.