Na pustkowiu stanęło siedem wież. Czym są tajemnicze konstrukcje?
Mają od 8 do 9 metrów wysokości i składają się kolorowych głazów ułożonych jeden na drugim. Czterdzieści kilometrów od Las Vegas, na jednej z pustyń w Nevadzie stoi „Siedem Magicznych Gór”. To konstrukcje inspirowane totemami, które w Ameryce Północnej miały dla rdzennej ludności symboliczne znaczenie. Turyści chętnie odwiedzają kolorowe wieże, które stały się nawet jedną z „instagramowych sensacji”.
Spis treści:
Widać je z daleka. "Siedem Magicznych Gór" w jaskrawych kolorach "porzuconych" 40 kilometrów od centrum Las Vegas kontrastuje z monotonnym krajobrazem pustyni Mojave. "Seven Magic Mountains" to dzieło szwajcarskiego artysty Ugo Rondinone, którego inspiracją stały się tzw. bajeczne kominy, stożkowate formacje geomorfologiczne, typowe m.in. dla krajobrazu Kapadocji w Turcji.
W Ameryce Północnej noszą nazwę "hoodoo" lub są określane mianem totemów - wznosiła je rdzenna ludność jako znaki szczęścia.
"Instagramowa sensacja" na pustyni
Obecnie stanowią jedną z turystycznych atrakcji, którą chętnie odwiedzają również gwiazdy - pojawili się tu już m.in. Beyonce i Jay-Z. Można powiedzieć, że wieże stały się również "instagramową sensacją" - turyści przybywają na pustynię, by urządzać sobie sesje zdjęciowe na tle barwnych konstrukcji.
Magiczne góry mają od 8 do 9 metrów wysokości. Powstały z wapiennych głazów pozyskanych z kamieniołomów firmy Las Vegas Paving Corp, dla której było to zupełnie nowe zadanie. Jej pracownicy na co dzień zajmują się pozyskiwaniem materiału skalnego do budowy dróg, autostrad, mostów i innych obiektów infrastruktury przemysłowej. Po raz pierwszy zostali zaangażowani w prace nad projektem artystycznym.
Każdy z głazów został starannie wybrany przez artystę - ten dokonał selekcji pod względem wielkości i kształtu. Później czekała je barwna metamorfoza - każdy z nich został pomalowany na inny kolor fluorescencyjnymi farbami.
"Magiczne góry" - między naturą a tym, co sztuczne
Odsłonięcie monumentalnych konstrukcji miało miejsce w maju 2016 roku. Ekspozycja miała mieć charakter czasowy, ale ze względu na ogromne zainteresowanie publiczności, stoją na pustyni Mojave do dziś. Według zapowiedzi, będą tu stały do maja 2027 roku.
Podobne obiekty pojawiły się również w innych miejscach - w Miami przy The Bass Museum of Art czy w Liverpoolu obok galerii Tate Liverpool.
"Siedem Magicznych Gór" ukazuje ciągłość i solidarność między ludzką naturą, sztuczną i naturalną, dawniej i teraz
Wieże stoją w dolinie Ivanpah, w sąsiedztwie Sheep Mountain oraz pasm górskich McCullough, Bird Spring i Goodsprings. To miejsce zostało wybrane nieprzypadkowo. Jest punktem pośrednim między pustynią, górami i znajdującym się w okolicy wyschniętym jeziorem Jean Dry Lake (wytwory natury) a ruchliwą autostradą i linią kolejową, które przebiegają nieopodal (sztuczne twory).
Sztuka na pustyni
Dzieło Ugo Rondinonego to efekt współpracy z Art Production Fund i Nevada Museum of Art.
Zobacz również:
- Instalacja będzie zachęcać do zaangażowania się w sztukę w przestrzeni publicznej. Dialog, który narodzi się dzięki "Seven Magic Mountains" powinien przyspieszyć rozmowę na temat sztuk wizualnych na terenie Las Vegas - mówił kilka lat temu dyrektor Nevada Museum of Art, David B. Walker.
Z kolei współzałożycielki Art Production Fund, Yvonne Force Villareal i Doreen Remen uważały, że to jeden z projektów, który dociera do szerokiej publiczności i likwiduje bariery w kontakcie ze sztuką współczesną. Dodały, że praca Ugo Rondinone to przykład na to, jak sztuka może angażować się w życie społeczeństwa i "wzbogacać tkankę kulturową Las Vegas".
Wandale dewastują "magiczne góry"
Niestety, niektórzy w "kontakcie ze sztuką współczesną" poszli o krok za daleko. Lokalne media informują, że wandale regularnie dewastują artystyczną instalację. Na wapiennych głazach zaczęło "gościć" graffiti. Jego usuwaniem zajmuje się John Henderson wraz z zespołem. Wspólnie z trzema innymi pracownikami usuwa znajdujące się na "magicznych górach" bazgroły i na nowo maluje wieże, których kolory nieco wyblakły od słońca.
Nigdy nie ma pewności, że po kolejnym weekendzie wandale ponownie nie pozostawią po sobie śladów. Henderson nie krył z tego powodu frustracji - w końcu kolejne "rysunki" trzeba usuwać na bieżąco.
- Po co niszczyć tak piękną sztukę? To musi się skończyć - powiedział w sierpniu w rozmowie z "Las Vegas Review Journal" Henderson z firmy Vergith Contracting.
***